czwartek, 28 stycznia 2010

Trzecia grupa malarzy - w sensie liczbowym, nie wartościującym, choć....

Henryk Langerman "Gra w szachy".
Na wernisaż wystawy przyszło dwóch znanych tutaj kolekcjonerów. Pokręcili się niechętnie, rozejrzeli krytycznie
- Phi, Gottlieb, Adler, też mi malarstwo żydowskie. A Efraima i Menasze Seidenbeutlów ma ?
- Ano ma – fakt, schowałam z dość głębokim kącie, wykazując się małą wiedzą, bo akurat te obrazy nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia. Nie znam potrzeb rynku kolekcjonerskiego, którego prawa są nieodgadnione, zdecydowanie od mody zależne. Niemniej już przy montażu wystawy zastanowiło mnie – dwóch artystów jeden obraz ? Otóż tak. Bracia bliźniacy malujący wspólnie. Fenomen psychologiczny. Jedna ręka, jedna dusza, jeden talent. Warto o nich poczytać, podaję link. http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje28/text12p.htm
Wspomniany profesor Malinowski we wstępie do katalogu podjął, typową dla naukowców, próbę systematyzacji żydowskiego malarstwa, podziału wg nurtów, stylów. Nie bardzo się da. Głównie dlatego, że większość malarzy zdecydowanie ewoluowała wychodząc najczęściej z akademickiego realizmu, zmierzając w kierunkach wytyczonych przez współczesne im nurty - postimpresjonizm, ekspresjonizm, kubizm, koloryzm i inne izmy. Każdy inaczej, każdy na swój sposób. Również w zależności od siły oddziaływania pierwszej lub ostatniej szkoły, pierwszego lub ostatniego mistrza. Zresztą malarstwo kolonii (niemal wszystkich) prezentowało się raczej zachowawczo, gdzieniegdzie tylko - jak rodzynki - wybuchały gwiazdy nowatorstwa, z reguły odciskające piętno na twórczości kolegów.
Seidenbeutlowie należeli do warszawskiej szkoły prof. Pruszkowskiego lecz podróżując po Europie otarli się o inne nurty choćby związane z Ecole de Paris.
Twórczość szkoły warszawskiej, podobnie jak wileńskiej, lwowskiej szła w tym samym kierunku - ku współczesności.
Bardzo interesująca była Łódź z grupą JUNG IDYSZ. Z takimi nazwiskami jak Samuel Finkelstein - obrazy o ekspresyjnej, mocno nasyconej kolorystyce, Izrael Lejzerowicz we wczesnym okresie realistyczny z nutką ekspresji, później zdecydowanie ekspresyjny, Max Haneman, uczeń Wyczółkowskiego i Axentowicza, czy Natan Spiegel, który na wystawie reprezentowany jest sporym zestawem prac – głównie pejzaży inspirowanych malarstwem holenderskim, dla mnie – zdecydowanie przesiąkniętych duchem kazimierskim. Oglądając współczesnych malarzy Kazimierza przychodzi mi do głowy malarstwo Spiegla albo odwrotnie.
Mogę sobie na to pozwolić bo to mój blog. Spośród tej grupy obrazów wybieram sobie "Grę w szachy" Henryka Langermana należącego do lwowskiego awangardowego stowarzyszenia "Nowa generacja". Czemuś - na co w niewielkim stopniu wskazują walory stylistyczne - ma w sobie coś z ducha twórczości ulubionego Toulouse-Lautreca.

2 komentarze:

  1. Eee, z tym T-L u Langermanna to ściema jakaś

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co z tego ? M. "Kreuję" rzeczywistość. A poważnie - nie wiem na czym to polega, bo i wartsztat inny, kolor, sposób położenia farby..no no no....

    OdpowiedzUsuń