niedziela, 18 września 2011

Urszula Broll




Ostatnio chyba bloger coś szwankuje, bo trudno jest ustawiać tekst po swojemu. Jadę dzisiaj do Urszuli Broll. (Ależ ja się o sławy ocieram !!!). Miałam dopołudnia jechać ale znienacka okazało sie, że mam pracować. A może to skleroza mnie rąbie tak mocno, że zapomniałam o pracy... Ale żeby pracoholik o pracy ? Niemożliwe.
Przesieka, gdzieś środkowa część wsi..ups… .pardon, miejscowości wypoczynkowej. Wąziutka i stroma ulica Słoneczna, po lewej strome zbocze w górę, po prawej – strome zbocze w dół. Mogłabym tam mieszkać, gdyby los tak zechciał. Pod koniec ulicy, po lewej, na zboczu niewielki stary dom na licowanej kamieniem ścianie odsłoniętej piwnicy. I zarośnięty swobodnie trawą i zielskiem ogród - minimalna ingerencja człowieka w roślinny świat. To jest cichy, jakby zapomniany trochę dom Urszuli i Henryka Smagacza. Bardzo rzadko tam bywam, bo nie należę do tego kręgu znajomych. Ale każdy swój pobyt tam odbieram bardzo pozytywnie. Wyjeżdżam naładowana pozytywną energią. Nie wiem, czy to ich spokojny, daleki od miejsko - wiejskiej typowej aktywności tryb życia, czy wyciszona osobowość Urszuli, tam człowiek zbiera pozytywne fluidy. Urszula choruje, mam nadzieję, że moje odwiedziny mieć będą pozytywny sens.
http://galeria-bwa.karkonosze.com/wyst/2005/broll/index.php?txtID=0
http://www.przesieka.pl/broll.html
http://yogin.pl/galerie/sztuka/299-urszula-broll-magiczne-mandale.html
http://www.artinfo.pl/?pid=events&sp=relation&id=6196&lng=1

czwartek, 15 września 2011

Bliżej Natury

Dzisiaj o 13-tej otwieramy wystawę tkactwa artystycznego autorstwa Aleksandry Sikorskiej - Bibrowicz z Gdańska. Zupełnie inaczej wygląda tkanina artystyczna teraz od tej dawnej. Czemu o tym mówię ? Gdyż na poczatku XX w. częstym gościem w Domu Carla i Gerharta Hauptmannów była młodziutka przyjaciółka Maxa Wislicenusa, jego uczennica, malarka i tkaczka, Polka Wanda Bibrowicz. Skończyła klasę malarstwa we Wrocławskiej Szkole Sztuk Pięknych, po czym otwarła klasę tkactwa artystycznego. Wraz z Wislicenusem przyjeżdżała do jego przyjaciół w Szklarskiej - Hauptmannow. Zresztą.. jakiś czas później w latach 1911 - 19 wraz z matką przeniosła się do Szklarskiej i o twarła tu warsztaty tkactwa artystycznego. Jej autorstwa są piękne gobeliny w Sali Ślubów ratusza w Lwówku Śląskim.

Teraz, dwa pokolenia później przyjeźdża do nas, do tego samego domu jej cioteczna wnuczka, też tkaczka artystyczna. Geny ? Pani Aleksandra nie pierwszy raz jest u nas, wcześniej pojawiała się wraz z uczestnikami międzynarodowego pleneru tkackiego w Kowarach, teraz nawywa się to sympozujum "Sztuka włókna", co jest bardziej adekwatne do tego co powstaje na plenerach, a co w małym stopniu przypomina klasyczną tkaninę. Zapraszamy dzisiaj.


poniedziałek, 12 września 2011

Hofman ekspresjonista czyli tajemnice różańca














Nie jest to typowy dla Hofmana sposób malowania. Po pierwsze - kompozycja - główny bohater, stojąc tyłem lub bokiem, w żaden sposób nie nawiązując kontaktu z widzem. Podglądany z zewnątrz świat wewnątrz obrazu. Albo układ zgoła odmienny - dekoracyjny, płaski, zabudowujący deseniem z postaci całą przestrzeń obrazu. Charakterystyczny brak całopostaciowych przedstawień. Światło - jeśli jest - uzyskane maźnięciami białej farby, rozświetlające twarze. Zupełnie inny sposób malowania - szybki, energiczny, widocznymi pociągnięciami pędzla. I malowane cienko, jakby bez gruntu, z przeświecaniem podłoża.
Element typowy dla mistrza: modele - osoby wzięte z ulicy, przebrane w archaiczne stroje - swoisty teatr.





niedziela, 11 września 2011

nieznane (prawie) obrazy mistrza Wlastimila

Robi się inwentaryzacja powojennych obrazów Hofmana znajdujących się w rękach prywatnych mieszkańców Szklarskiej i co rusz wychodzą dosyć fajne kawałki. To jest jego autorportret malowany w cztery lata po przeprowadzce w nasze górzyste strony, czyli w 52 r. Obraz poniżej to Monte Cassino z 1953 r., dosyć mocny w kolorach. Czemu taki temat znienacka ? Bo malowany dla żołnierza spod Monte Cassino. Na samy dole biblijny Lot - to fragment obrazu bo zdjęcie nie wyszło a obraz znajduje się teraz w Warszawie. Szkoda, że tak późno zajęliśmy się tym spisem, znaczna część hofmanowego dorobku rozniosła się po prywatnych kolekacjach w całym kraju. Kiedyś robiłam wystawę Hofmann -Sztaudynger, całkiem sporo znalazłam w Łodzi.
To typowe ujęcie w jego autoportretach: en trois quarts w lewo. Tak właśnie, zmieniając tło, malował siebie od młodości do lat najpóźniejszych. Nie wiem czy uda się wydobyć wszystkie z czeluści domowych, prywatnych szaf i pokojowych ścian. Ludzie niechętnie pokazują co mają - żeby ktoś im nie odebrał. Na razie zinwentaryzowanych jest koło 60-ciu. Większość z nich jest w bardzo złym stanie, wymagają natychmiastowej konserwacji, z dnia na dzień traca na wartości.
Większość z nich jest kiepska, jakby mistrz, słynący z pracowitości, malował na kolanie. Ale są i bardzo niezłe rodzynki. Faktycznie biedny być musiał. Malowane na płótnie naciągniętym na krosno są bardzo rzadkie. Najczęściej jest to dykta, czasem sklejka. Ramy proste, malowane szarą lub brązową farbą, zbijane przez miejscowego stolarza, bardzo dalekie od wykwintności kojarzonej ze sztuką. Stuka ubogiego malarza dla ubogich mieszkańców. To czasy zaraz powojenne, kto miał kasę na obrazy... Na porteratach rodzinnych - liczne dedykacje. "Kochanemu panu... na pamiątke walki o mój obraz "Chrystus Euch." w kościele w Szklarskiej Porębie. " - O co chodziło ? Czy szanowny pan zabrał tę wiedzę do grobu skoro córki nie pamiętają ? Mówi się, że chodziło o twarz Chrystusa - portret jakiegoś miejscowego obiboka czy rzezimieszka, do którego parafianki nie chciały się modlić. Innym razem - Maria Magdalena - obraz odwieziony taczkami spowrotem pod dom malarza. Jako świętą sportretował kobietę niezbyt cnotliwych obyczajów. Wprawdzie M. Magdalena też święta nie od zarania była ale jednak...

Bedę wrzucać w miare spływania obrazów.