poniedziałek, 9 maja 2016

Wioska Wolimierz

Wioska położona na końcu świata, niedaleko Świeradowa, w pobliżu czeskiej granicy. Jedzie się tam przez Janice, Grudzę, Rębiszów, Mirsk, Giebułtów i Giebułtówek albo od Świeradowa. Teren raczej płaski, w tle Izery z wyraźnie widoczną gondolą na Izerskim Stogu.
Miałyśmy pecha z pogodą tydzień temu gdy byłyśmy w Szklanej Kuźni u Magdy Kużniarz - lało. Wczoraj była pełnia lata w świeżych barwach wiosny. Szczerze mówiąc mnie się bardziej podobało w deszczowo-bagnisty dzień, było klimatycznie. Lubię mgły snujące się w deszczu...
U góry widok zwartego centrum wsi z placem, kościołem i sklepem, my idziemy w stronę Stacji Wolimierz. Centrum jest maluteńkie aczkolwiek bardzo przytulne - taki  ryneczek otoczony domami, obszerny skwerek przez murem kościoła, który potraktowałam jako parking. Nie ja jedna. 
Na placu drogowskazy. Wiodą do wszystkich wiejskich atrakcji, głównie do gospodarstw agroturystycznych. Bo jest ich tu całe mnóstwo, ponoć największe zagęszczenie w województwie. A kiedyś, na początku lat 80. XX w. mieszkała tu jedna rodzina. Historia zaczęła się na nowo za sprawą Wiesławy Dowchań (pracownia projektowa wnętrz, przedmiotów, tkanin i ubiorów) i Kliniki Lalek. Wiesia - bo tak mówią o tej statecznej już pani - urodziła się w Wolimierzu i namówiła wrocławski teatr do przeprowadzki na peryferie. Wieś była zrujnowana, całkowicie wyludniona, jedynie rodzina pani Wiesi była na miejscu. No a potem ruszyło. Najpierw bardzo intensywnie, potem trochę wolniej, teraz jakby, wraz z dobrobytem, odrobina marazmu się wkradła. 
Poza  częścią centralną wieś jest bardzo rozrzucona na rozległym terenie, z bagnistą, kilkudziesięciu hektarową łąką pełną zwierzyny, pośrodku. Pies Fiolka goniła sarny i zające, uciekała przed żmiją, użarła ją osa. Teren płaski, trochę podmokły, poprzecinany płytkimi rowami melioracyjnymi. Dużo lasu, dookoła łąki szosa.
Domy stare, w większości starannie odremontowane z podkreśleniem archaicznego detalu, zwłaszcza charakterystycznego, obudowanego deskami przysłupa. Na górze fotka nieostra lecz kolorystyczne ciepło zmusza mnie do jej włączenia. Kilka domów zupełnie nowych - stąd wniosek, że wieś żyje. Zupełnie inne odczucie miałyśmy będąc na tym końcu świata w deszczowy dzień. Wtedy to był rzeczywisty koniec świata.
Jest też dom zbudowany na wzór starej chałupy, chyba nowo budowany, ten poniżej. Skromny, drewniany, myślę, że współczesny albo współcześnie szalowany bo technika ułożenia desek jakaś dziwna.
 Piękny jest Wolimierz. Cichy, spokojny, świeży i rozłożysty. Czysty. I chyba wszyscy ludzie się znają, bo wszyscy są skądś z daleka i wszyscy z wyboru.