piątek, 29 kwietnia 2011

P O G A Ń S T W O. III

P O G A Ń S T W O. II

Kopaniec. Kolejna wizyta. Tym razem w dzień cudnej wiosny, w dzień pracy taki jak uwielbiam - ruchliwy. Najpierw wizyta w "kuchni" Teatru Zdrojowego - pożyczyć reflektory i dogadać się z ichnim elektrykiem na montaż. Myślałam, że położę je na przednim siedzeniu i prosto z Cieplic do Kopańca pojadę. Ale nie, załadowałam niemal całe auto: kable, statywy, reflektory, jakaś tajemnicza skrzynka... więc jazda do macierzy przepakować do zamówionego busa, który z naszymi gablotami miał do Szklarskiej odjechać, a potem - do mnie , czekającej w Kopańcu.
Przepakowałam się i, jadąc - śmiałam. Nie tylko ustami i oczami, nawet "wątrobą" - jak każą niektórzy mądrzy ludzie. No ale jak tu się nie śmiać gdy niebo błękitno - słoneczne, ziemia jasno - słonecznie - zielona, ciepło, lekko i cudnie ? Tak się cieszyłam, że zajechałam do Pasicznika zamiast skręcić w odpowiednim miejscu.

Miało być o Syposzach...
Piotrek już na mnie czekał. Emma - w pracy, w mieście. Rozbebeszyłam auto i gdy pakował rzeczy do środka - fotografowałam sobie wszystko co mi w obiektyw i oko wpadło. Kozy mają - nie wiedziałam. Jak się potem okazało, Piotr traktuje je czule i po ojcowsku - pędził spowrotem by zbyt długo same nie były. Zapakował mi auto i trochę ględziliśmy siedząc w świeżej zieleni na ławeczce przed domem, bo zamówiony bus długo nie nadjeżdżał. Potem okazało się, że gumę złapał.
O czym gawędziliśmy ? O tym co nie dla turystów jest. O tym jak trudno bywa na takim odludziu. Momenty kiedy się dzieje, jest świetnie, energetycznie, zapał, zwłaszcza na początku a potem przychodzi długi okres trudnych pytań i coś na kształt depresji. Czy sobie dam radę. ? Ja człowiek z miasta, na długo w jego tryby wtłoczony ? Nagle okazuje się, że spać można iść tylko dlatego, że zmierzcha a wstać - dlatego, że dnieje. Że czas jakoś się rozciąga w nieskończoność i trzeba znaleźć coś co go wypełnić może, że trzeba nauczyć się żyć jakby zupełnie na nowo., bliżej ziemi, w zgodzie z drzewem i trawą. Nie bardzo wierzyłam, że to dotyka wszystkich. Znam ich przecież roześmianych, rozgadanych i zadowolonych. Wiem o wizytach u terapeuty ale myślałam - ot drobny, chwilowy problem. Zresztą.. wielu z nich lądowało w Kopańcu w momencie poważnego zakrętu w życiu - odreagowują.. myślałam. Tymczasem nie - ponoć wszyscy to mają, gdy opadnie euforia - popadają w depresję, na dłużej lub krócej ale wszyscy.
Ułożyć sobie życie na nowo, w miejscu gdzie wszystko trzeba zaczynać od nowa.. No, jest to spore wyzwanie. Dla kogoś kto nie dysponuje fortuną i nie bawi się w wydawanie pieniędzy lecz musi żyć z pracy własnych rąk i głowy. Na dodatek artystycznej.
Nie użalam się, podziwiam i, nadal, zazdroszczę. Podobno teraz następuje przetasowanie. Znowu niektórzy wyjeżdżają (Piotr Kura Kurowski - szkoda), na stałe znowu przyjeżdżają nowi.
Piotrek Syposz w przyziemiu budynku gospodarczego zrobił średniowieczną tawernę, do której powolutku zaprasza. myślę, że już nie wyjedzie. Podobnie jak Różańscy.

czwartek, 28 kwietnia 2011

P O G A Ń S T W O. I

W naszym katolickim świecie słowo pogaństwo ma zdecydowanie negatywny wydźwięk. Ale mam też wrażenie, że następuje renesans pogaństwa. Czyli czego ? Wierzeń opartych na politeizmie (choć niekoniecznie), zbliżenia do natury i jej cyklu rocznego, magii ceremonialnej. W naszej wystawie nie o to jednak chodzi, choć do końca pewna nie jestem. Wydaje mi się, że chodzi o sięgnięcie do najgłębszych korzeni, wierzeń praprzodków, bliskich sobie niezależnie od nacji. A jak naprawdę - zobaczymy.
Czemu tutaj i teraz ? Bo jesteśmy na ziemi, gdzie nie było naszych przodków, gdzie trudno do czegokolwiek się odnieść, więc trzeba to znaleźć. Takie wrażenie odniosłam w rozmowie z Piotrem Syposzem autorem wystawy. Szukanie podstawy oraz.. znudzenie późnym średniowieczem, charakterystycznym dla fascynacji mieszkańców Kopańca. ...tak sobie luźno piszę, bez wyjaśniania kto i co, bo mam wrażenie, że wszyscy wiemy co to Kopaniec jest.:))


A czemuż mnie tam znowu poniosło ? Jak wspomniałam wystawę organizuję, a i odwiedziła mnie znajoma z Warszawy, wiec trzeba reklamować "swoje". Znajoma, o której nie umiem powiedzieć inaczej niż "Małolata" choć owej małolacie rycząca czterdziestka stuknęła. Wygląda jednak dokładnie tak samo jak w momencie naszego pierwszego spotkania gdy miała lat 17-cie. Po ciężkiej orce obfitującej w wyścigi szczurów w stolicznych korporacjach, chyba ma syndrom wypalenia. Rzuciła wszystko, przeniosła się ma warmińską wieś jeziorną i tam uprawia ogródek oraz gości przyjmuje. Bezpośredni asumpt do zmiany priorytetów dał jej poważny wypadek samochodowy - zasnęła za kierownicą. Nie sadzę, by na zawsze odcięła się od aktywnego życia zawodowego - jak ktoś tego raz zasmakuje.... Raaaaany ależ dygresja... No więc, po wieczorze spędzonym z greckim winem i Małolatą, następnego dnia zabrałam ją do Kopańca. Właściwie ona mnie - pojechałyśmy jej maleńkim czarnym terenowym Mitsubischi (upajam się:))))) - choć niechętnie jeżdżę jako pasażer - do Galerii Wysoki Kamień czyli do Syposza, który owe "Pogaństwo" przygotowuje.

Mieszka sobie ów Syposz Piotr - chłop wielki i przystojny, ze swoją maleńką i drobną blond Emanuelą w wielkim, poniemieckim domu w środku wsi. Nie jest to dom moich marzeń - nieproporcjonalny, zwarty, dwukondygnacyjny, z niskim dachem, zupełnie niepodobny do kopanieckich, romantycznych przysłupów. Podwórko maleńkie dostępne przez mostek przerzucony nad rowem, dom tynkowany z delikatnie malowanymi dekoracyjnym i opaskami wokół okien. Teraz im robią kanalizację więc ulica przed domem głęboko kopana, często nieprzejezdna, podobnie jak w wielu innych miejscach we wsi. Na tyłach domu - budynek gospodarczy, w którego przyziemiu w ostatnich czasach powstała tawerna, dla spragnionych - bardzo interesujące, bardzo rustykalne wnętrze, dłońmi gospodarza sprokurowane. Na dole budynku mieszkalnego, po lewej stronie korytarza mieści się galeria, gdzie Emanuela sprzedaje swoje i znajomych artystek drobne wyroby. Sama gospodyni jest malarką ale nie widziałam jej prac malarskich. Nie ma czasu - zajmuje się domem i ogródkiem (prowadzą agroturystykę), pilotuje galerię i swojego chłopa hołubi. A ten..? jak sobie coś umyśli to nie ma mocnych. Na co dzień struga średniowieczne instrumenty muzyczne, prowadzi pogadanki o Kopańcu, pogaństwie, średniowieczu, historii dla chętnych wycieczek, z ludźmi się spotyka, wcześniej uczestniczył w kopanieckim teatrze ludowym (dopóki ten działał) oraz budowaniu osady średniowiecznej (dopóki ją wszyscy razem budowali), no i swojej tawerny, gra w grupie Yatra, którą współtworzy i żyje. Od święta zajmuje się pogaństwem. Nie tak od święta, bo wystawę przygotowywał cały rok, kredyt na jej przygotowanie wziął. I tu mnie zaskoczył ogromnie. Nie sprzeda niczego, bo nikt nie kupi całej wystawy a tylko taka ma sens. Więc ? Sztuka dla sztuki ? Diabelnie jestem ciekawa. Poszczególne rzeczy widziałam, część tu pokazuję ale jako całość, w brzmieniu muzyki, współgraniu światła, cienia i barw.. hm.. zobaczymy. Mam jedynie nadzieję, że te przedmioty, w jakimś stopniu nawiązujące do oryginalnych (chyba) nie stworzą razem czegoś co obudzi prawdziwe moce.

piątek, 8 kwietnia 2011

Cacuszko

To już będzie ostatni post fotograficzno-budowlany, bo przynudzać zaczęłam. Miały być rodzynki z wyciągane z ciasta ale się odchudzam więc do rodzynków straciłam serce.
Muszę tu wkleić ten domek bo chodzę koło niego już dawno ale zawsze jest za daleko, żeby podejść. Raz jednak podeszłam, ale z komórką jeno więc zdjęcia są dość kiepskie. W każdym razie zdecydowanie bardziej malowniczo, choć bardzo "gargamelsko" wygląda ten dom. Ja pod słowem "gargamele" rozumiem kicz. A ocena czy coś kiczem jest czy nie jest to rzecz dosyć indywidualna.





Pierwsze zdjęcie , z południowego - zachodu pokazuje całą malowniczość tego maleńkiego domku. Bo chyba o tążesz chodziło. Z bliska m jakiś defekt w proporcjach i tę malowniczość traci.
Malowniczość chyba wynika z braku równowagi ?

czwartek, 7 kwietnia 2011

gargamele ? Zabudowa pod Górą Szybowcową

W zdjęcie należy kliknąć, coby go obejrzeć.
Poruszam się po tym świecie głównie za pomocą auta lub (od wiosny) roweru, ale też zdarza mi się per pedes, a to gdy z psem na spacer idę. Nudzę się jak mops, rozmawiać ze sobą nie przystoi, pies też ze mną gadać nie chce, więc robię zdjęcia. Na dodatek ostatnio Thory (ależ sobie wymyślił...), włóczący się z psem po moich okolicach punktuje brak logiki w podszybowcowej zabudowie, dając mi dodatkowy asumpt do fotografowania. No i nikt o tym nie pisze, skupiając się na czasach minionych, jakby teraz poza polityką i gospodarką nie było nic ciekawego. A przecież to teraz staje się na naszych oczach.. ale zawsze najtrudniej pisać o współczesności.
Co na tym przedpolu Szybowcowej. Brak logiki - to widać, słychać i czuć. Wszystkie nowo wytyczane, i jakby przypadkiem, ulice biegną równolegle od starej wsi do zbocza, brakuje przecznic. A, że pola rowami melioracyjnymi pocięte, naprawdę zleźć się trzeba, żeby suchą drogę w poprzek znaleźć. No i brak kanalizacji - co mnie boli, bo mój pies wodę kocha, więc w rowach się tapla. O zgrozo !!!!!
Zabudowa ? Różna. Ten dom pokazuję w dwóch ujęciach, mam ich więcej ale kiepskie bo niezręcznie było go robić gdy gospodarz na podwórku stał. Ale: kolumienki, ryzality, facjatki, lukarny, balkoniki, skomplikowany rzut z przejazdem bramnym na kolumnach, o bramie wjazdowej piaskowcem licowanej nie wspomnę... i zaraz następny... Dobrze, że przynajmniej posesje ogromne, bo czasem jest tak, ze maleńką działkę w całości wypełnią wielki, wielce skomplikowany dom.
Różnorodność zabudowy to wg mnie zaleta, choć brakuje mi architektury. A na nią, mając tyle kasy, możnaby sobie pozwolić. Faktycznie patrząc na to co tu powstaje REGUŁA TRZECH W sama włazi w usta: WIELKIE, WYPASIONE, WYGRODZONE. Thory jeszcze zauważa nierównległość kalenic - tak ujmę to o co mu chodzi, ale mnie tak bardzo to nie przeszkadza, tym bardziej, że w skomplikowaniu bryły ciężko wyczuć, która to kalenica .


Domy uboższe widać od razu: prosty, nakryty dwuspadowo, parterowy kubik, z mniejszym kubikiem garażu przy boku. Czasem pojawiają się motywy dekoracyjne choćby w formie kamiennych obramień otworów. Częściej jest to gra mocną barwą lub dwoma kolorami. Wśród budowniczych pod Szybowcową ulokował się również developer i buduje mniejsze lub większe domy zestawione w małe osiedla. Nie mogą być drogie, albo nie doceniam niektórych sąsiadów...


Spośród tej różnorodności mnie dosyć - ale bez szaleństw - podobają się parterowe kubiki nakryte czterospadowo. Prosta forma bez udziwnień, ale z dużym dachem, proporcjonalnie stanowiącym gdzieś ponad 1/3 wysokości budynku, z koniecznie mocno wysuniętym okapem. Nie ma ich dużo, ale przyciągają wzrok, klasyczną proporcją. Mój wzrok. Niektóre posiadają fajne proporcje ale charakteryzują się syndromem przedawkowania. Jak tutaj.

Dzisiaj na to konto przyglądałam się staremu budownictwu Szklarskiej i, szczerze mówiąc, takie przedawkowanie detalu charakterystyczne jest dla okolic podgórskich w 1 poł. XX w. Dobrze, że tych zakopiańskich nie ma zbyt wiele. I, mam nadzieję, że nie będzie. Tam, gdzie być winny budują jeszcze gorsze maszkary. Styl zakopiański w cemencie - koszmar.

Pod samą Górą Szybowcową, przy drodze do ewangelickiego cmentarza - posesję większe, przepięknie położone, o południowo - zachodniej ekspozycji uskokowego stoku. Skarpy wzmacniane kamieniami - nie kamykami, jak u mnie, prawdziwymi głazami. Pięknie zagospodarowane, tarasowe ogródki. A i domy zdecydowanie bogatsze - większe, komponowane. Niektóre ze smakiem, niektóre w typie klasycznie gargamelskim.



Tu uczucia mam mieszane. podoba mi się odmienność od reszty, obszerność, bryła z rozmachem rysowana giętym kształtem łagodnie łamanych połaci dachu, niemniej wkurza nadmiar udziwnień oraz kamienny detal, który za cholerę nie znajduje logicznego uzasadnienia. Jeszcze inny feler ? Ciasna działka. Gdybym tyle kasy miała by zbudować taki tom- zbudowałabym znacznie mniejszy lecz na kolosalnej działce w dystansie o innych domów.
No p na koniec ten, który mi się podoba. W bryle. Nie jest skończony, trochę obawiam się wykończenia.

Ciut starsza zbudowa Zabobrza

Ten budynek mnie zadziwił. Od lat wiedziałam, że jest, pod lokalną nazwą "dywany" - w przyziemiu mieścił się sklep o tymże asortymencie, potem - jedna z większych i bardziej popularnych siłowni. Ale jak to zwykle bywa, człowiek rzadko patrzy w niebo, więc to jak fajnie wygląda zabaczyłam dopiero, gdy zrobiłam mu zdjęcie. I tu cytat technologa - Kazimierza P. "Jedne z pierwszych budynków wykonanych w technologii monolitycznej. Pierwszym był budynek w Cieplicach przy Wolności (ten o zróżnicowanej wysokości). Straszny grunt był pod tymi budynkami, trzeba było dokonać jego wymiany. .. Można budować domy z drobnych elementów takich jak cegły, można budować z większych prefabrykatów jak bloczki betonowe lub płyty betonowe. Te wszystkie elementy trzeba przywieźć na budowę i poskładać w budynek. Można też ustawiać szalowanie, zazbroić i wlewać w to beton który zastyga na miejscu powodując, że nie ma żadnych styków pomiędzy ścianami i stropami tworząc jednolity monolit Stąd nazwa monolityczna ! " I tu mi szczęka opadła. Zbroic do tej wysokości ?????

Teraz w całości cytuję Kazimierza P.: "Trzy budynki które miały numery budowlane 306, 307 i 312. Jako jedne z nielicznych powstały w technologii WK70 a nie jak większość Zabobrza w technologii Wrocławskiej Wielkiej Płyty. Prefabrykaty na budowę tych domów były przywożone z Bolesławca. W Polsce po wprowadzeniu technologii wielkopłytowej używano wielu rodzajów płyt. Pierwsze były radzieckie z Leningradu, a potem każdy rejon opracował swoje. We Wrocławiu i na Dolnym Śląsku była to Wrocławska Wielka Płyta, choć w niektórych miejscowościach były inne rodzaje. W Bolesławcu było to WK70. Niby nowocześniejsza od WWP, ale miała więcej błędów wychodzących na wierzch przy użytkowaniu." I L.B. " I rury spustowe - w tych budynkach są umieszczone w klatce chodowej - co w naszym klimacie uważam za plus - nie ma efektu zamarzania. "

Ten zielono - żółty zespół zróżnicowanych w wysokościach budynków zestawionych w okrąg ( z grubsza) z rozległym wewnętrznym podwórzem zagospodarowanym zielenią też jest niezły. To Wrocławska Wielka Płyta wersja wałbrzyska - wg. Kazia P. Ta technologia ma mnóstwo wad, ale przyczyny, w większości poza budowlańcami. Obok - nieco bardziej rozległy, podobny zespół, w odcieniach różu.

Kolejny "kontenerowiec", chyba z lat 80-tych. Fachowiec mówi,że to jeden z ostatnich budynków w technologii wielkopłytowej w mieście. Bardzo ładne, przestronne mieszkania są w tych blokach. Przynajmniej to , w którym byłam. No i wewnętrzne, obszerne podwórka. Dobry patent taki blok., zwłaszcza dla rodzin z małymi dziecmi.

Mieszkając już na swojej wsi podmiejskiej czesto z wózkiem zapędzałam się tam na spacery - bo piaskownice... Niekoniecznie do tego zespołu ale do podobnych.


Typowe kolorystycznie bloczysko - czyli szare, jak większość z lat 80-tych w większości miast polskich. Tu, charakterystyczne dla Jeleniej Góry, częściowo zabudowane, mocno wysunięte balkony, które komponują ścianę. Zresztą... piony otworów okiennych flankujące rozedrganą płaszczyznę balkonów (niestety na nich gospodarczy śmietnik), dalej piony gładkiej płaszczyzy ścian - noszą symptomy estetycznej kompozycji. Gdyby tak jeszcze to otynkowac, potraktowac kolorem i balkony umaić kwiatami.. mógłby być całkiem niezły okaz.

sobota, 2 kwietnia 2011

współczesne blokowiska

W amoku fotografowania miasta nie omijam blokowisk. Pomijam komfort mieszkania (lub jego brak, w końcu co kto lubi), szukam architektury. I szczerze mówiąc nie wiem kiedy kończy się budownictwo zaczyna architektura. Nie będę w to zresztą wnikać i na wyczucie podziałam. Wychowana na kieleckim Czarnowie doceniam różnorodność i kolorystykę Zabobrza.

Charakterystyczną cechą Jelonki jest ogromna różnorodność, również w zabudowie "kontenerowej". Na tej fotce awers bloków przy Moniuszki. Na ich zapleczu - pawilony sklepowe, z boku, na zach. - przedszkole Happy Kids. Kompleks powstał w ostatnich latach tj. ok. 2008 -2009. Chciałabym poznać nie tylko nazwiska architektów, również ich inne realizacje ale z tym jest chyba większy problem. Architekci się nie chwalą, w kazdym razie, pewnie wzorem średniowiecznych mistrzów.:))) A szkoda. Te budynki są projektem zespołu Jerzego Cichonia.













To ostatnie bloki powstałe w okolicy jeleniogórskiego TBS przy granicy z Jeżowem Sudeckim. Jeszcze nie zamieszkałe, otoczone siatką ( i chyba tak zostanieże zwarta rożlinnośc śreniej wysoko0ści byłaby lepsza), subtelne kolorystycznie, wyglądają na funkcjonalne, bardzo ładne.

Poczta. Architektury współczesnej ciąg dalszy.


piątek, 1 kwietnia 2011

Budynek Przedszkola Happy Kids



architekt Marek Kozera














Dzisiaj o 17.00 wernisaż wystawy Janusza Motylskiego


Są artyści, którzy mieszkając w Karkonoszach korzystają z tutejszego genius loci lecz ich sztuka konstytuuje się w zupełnie innych rejonach świadomości. Są też tacy, w których sztuce inspiracje Karkonoszami są wyraziste i czytelne. Do nich należy Janusz Motylski. Mieszkaniec Karpacza,

członek - współzałożyciel stowarzyszeń artystycznych: Korkontoi i Nowy Młyn, artysta, pedagog, aktywny animator kultury, swoim życiem sławiący specyficzne piękno naszego górskiego regionu. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków, laureat prestiżowej nagrody Marszałka Województwa Dolnośląskiego - ZA SZCZEGÓLNE OSIĄGNIĘCIA W KULTURZE w 2006 r.

Urodził się tutaj, dyplom z malarstwa uzyskał w Cieszynie, w pracowni Alfreda Bierawy, po studiach zamieszkał w Karpaczu. I tu, między pracowitym dniem codziennym a metafizycznym górskim światem kręci się jego aktywne życie osobiste, społeczne i artystyczne. W dziedzinie artystycznej jest to głównie malarstwo, rysunek i grafika oraz tkanina artystyczna.

Niektórzy mówią, że jego akwarele są malowane jakby pędzlem Friedricha Iwana. ( 1889 - 1967, Członek stowarzyszenia Św. Łukasza w Szklarskiej P.)