sobota, 29 kwietnia 2017

Krystyna Trylańska modelkaa Hofmana

"Ewa", Wlastimil Hofman 1957
     Kim jest Pani Krystyna ? To słynna "Panna Krysia /która/ królowała na turnusach nie od dzisiaj" z piosenki Młynarskiego. Zobaczył ją w czasie pobytu na wczasach w Karpaczu, nietrudno było zauważyć rozmarzony wzrok pana Waldka, który kontarbasistą był tylko z racji hobby, a tak naprawdę pracował jako przewodnik i instruktor kulturalno - oświatowy. Panna Krystyna czasem również pracowała w Karpaczu, a po pracy biegała na taneczne fajfy. "Z Waldziem znałam się bardzo dobrze, ale nie łączyła nas żadna bliższa zażyłość" - opowiada. Nie wiedziała nawet, że stała się bohaterką kultowej w PRL-u piosenki. Ja ją kojarzyłam z Zakopanem, tymczasem okazuje się, że Karpacz i Szklarska Poręba również były miejscem popularnym wśród warszawskich celebrytów.
     Pani Krystyna jest jedną z bardziej znanych w Szklarskiej Porębie postaci. W sierpniu 2017 r. skończy 88 lat, a jeszcze kilka lat temu, dokładniej cztery, oprowadzała wycieczki i udzielała lekcji narciarstwa. Ze względu na kolana (przypadłość narciarska) musiała dać spokój tak intensywnej aktywności. Lecz nadal udziela się społecznie i towarzysko, swą osobą uświetnia ważniejsze miejskie imprezy i  opiekuje się grobem Wlastimila Hofmana.  Profesora - tak malarza nazywają jego modelki, przyjaciele, czy w ogóle ludzie w Szklarskiej, którzy go znali. 
jeden z obrazów cyklu "Sybille", 1954 r.
      W 2017 r. na spotkaniu Ludzi Gór, Pani Krystyna otrzymała dyplom z okazji 55-lecia pracy jako przewodnik sudecki.  Bo jest przewodniczką sudecką, niezłą narciarką,  instruktorką PZN,  i, co widać obok - ulubioną modelką     Wlastimila Hoffmana. "Moja muza" - tak o niej pisał (np. na rewersie darowanych jej fotografii ilustrujących obrazy, do których pozowała. Ostatnio otrzymałam od niej zgodę na ich publikację, co czynię niniejszym. Wlastimila poznała pani Krystyna w jego domu, gdy przyprowadziła tam wycieczkę. Bo Wlastimilówka była wówczas nie lada atrakcją, dość tłumnie odwiedzaną. Mistrz lubił towarzystwo, pięknie opowiadał o Krakowie, malarstwie, Malczewskim, o życiu. Można było słuchać i słuchać... Ale też czasem skarżył się przyjaciołom, że przez tłumy wycieczek nie bardzo ma czas na malowanie. (opowieść pani Janiny Korpal, żony Jana Korpala, przyjaciela Hofmanów). Chociaż i przy gościach malował. Gawędząc oczywiście.
Obraz z tryptyku "Święć się imię twoje", 1955 r.
Pani Krystyna do Szklarskiej Poręby przybyła 1 lutego 1951 r. Przyjechała z nakazem zatrudnienia i dostała pracę w FWP jako   instruktorka sportowa.  Skąd przyjechała ? Nie wiem, może z Łodzi. Jej brat, znany fotografik, Zygmunt Trylański stamtąd pochodzi.
W każdym razie,  za pierwszą pensję kupiła  poniemieckie narty na paski i buty narciarskie. Od razu rzuciła się w wir działań. I choć Szklarskiej jeszcze za dobrze nie znała, już prowadziła wycieczki. Np. do Wodospadu Szklarki, gdzie w sumie poprowadzili ją wczasowicze. Zapytała tylko, w którą stronę trzeba iść, a informacje przeczytała na ulotce. Gdy w 1952 r. powołano Sudecka Grupę Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którego prezesem był słynny przewodnik Tadeusz Steć,   pierwszą ochotniczką była Krystyna Trylańska.
Wlastimilówkę odwiedziła pierwszy raz z turystami. Jak to się stało, że została modelką Hofmana - nie wiem. A pozowała mu często.  
Podpis na rewersie zdjęcia: Moje dzieło jest Twoim dziełem, 1956
Sportsmenka, instruktorka PZN  ale zawsze elegancka: Gdy przewróciła się na stoku, zawsze musiała poprawić chociaż włosy - opowiada Pan Jurek, trener Pani Krystyny.Na nartach biegali wtedy jeszcze koło WDW Śnieżynka, na wyznaczonych przez trenera trasach.
Pod koniec lat 50. wyjechała nad morze.  Wszędzie zabierała ze sobą narty i obrazy Hoffmana.Wyjechała z jednym narzeczonym, wróciła z drugim – ccenariusz do filmu - śmieje się Pani Krystyna.Wróciła do Szklarskiej Poręby i w 1961r. została Przewodnikiem Górskim Sudeckim klasy II, była jedną z pierwszych kobiet w tym zawodzie. 
Tytuł nieznany ale, patrząc na atrybuty, może z cyklu Pięć panien mądrych, 1956 r.
Zwlekałam z tym, bo nie bardzo interesowały mnie zagadnienia polityczne, a wówczas taki przedmiot był na egzaminie przewodnickim obowiązkowy – tłumaczy. W czasach PRL zadaniem przewodników było też przekazywanie wczasowiczom osiągnięć władzy ludowej. Powtarzano im „jesteście pracownikami politycznymi”. Trzeba było ważyć każde słowo. Jeden z przewodników został zwolniony, gdy opowiedział dowcip o partii. Miał pecha bo akurat oprowadzał wycieczkę członków komitetów wojewódzkich.
Góry nie były też tak dostępne jak dziś. W latach 50. Wojska Ochrony Pogranicza kontrolowały całą strefę nadgraniczną. Wejście np. na Szrenicę lub Śnieżkę wiązało się ze sporządzeniem listy uczestników wycieczki. Przy szlabanie odbierano im dowody osobiste i wydawano specjalne żetony.
- Nie daj Bóg jak ktoś go zgubił. Były wtedy straszne problemy, wyjaśnianie, przesłuchania. Informowano zakład pracy – wspomina pani Krystyna.
a lat ma dopiero 88, moja córka mówi,ze narciarki często tak mają..
W poważne tarapaty można też było wpaść zbliżając się do słupków granicznych. Żołnierze przez lornetki wypatrywali ludzi tuż przy granicy. Jeśli któryś z nich przeszedł nawet na kilka centymetrów na stronę czeską wszczynano alarm. Konsekwencją mogło być np. zwolnienie z pracy.
Niewiele wiem o pani Krystynie, poza tym co piszą w gazetach i ona sama chce powiedzieć w wywiadach. Mam cichą nadzieję, że w Noc Muzeów uda mi się z nią wywiad przeprowadzić. Zobaczymy.