niedziela, 23 marca 2014

Pierwszy dzień wiosny u Hauptmannów

Ktoś na niebie owce wypasa, hej
Popatrz zakwitł już Twój parasol, hej
Nawet w bramie pan Walenty stróż,
puszcza wiosną pierwsze pędy , już.

Portret dziadzia rankiem wyszedł z ram,
I na spacer poszedł sobie sam.
Nie przeszkadza tytuł, wiek i płeć,
By zieloną wiosnę w głowie mieć.

Wiosna - cieplejszy wieje wiatr,
Wiosna - znów nam ubyło lat,
Wiosna, wiosna w koło, rozkwitły bzy.
Śpiewa skowronek nad nami,
Drzewa strzeliły pąkami,
Wszystko kwitnie w koło, i ja, i Ty.

Ten piękny dzień, zapowiedziany przez jeszcze piękniejszy dzień poprzedni, trafił nam się 21 marca.  Tylko trzy godziny udało mi się wysiedzieć przy kompie, a i tak tęsknym okiem wodziłam po parku za oknem, gdzie co rusz przebiegały -  grupkami lub pojedynczo - dzieciaki albo wędrowali  moi pracownicy. Bo na zapleczu budynku mamy pięć ha parku ręką Carla Hauptmanna sadzonego, a pieniędzmi UE i miasta zrewaloryzowanego dwa lata już temu. W związku z tym jednak, że nasz  organizator czyli Urząd Marszałkowski nie zdecydował się na przejęcie parku - choć miasto remontowało go pod tym kątem i naszym naciskiem, więc trochę się borykamy usiłując wypracować logiczny mechanizm odwiedzania parku, zarządzania nim we współudziale z instytucjami miejskimi i Karkonoskim Parkiem Narodowym.  Powoli się klaruje.
W parku jest strumień, który wypływa z ciepłego źródła i kończy się niewielkim, owalnym stawikiem obsadzonym dookoła świerkami.  Tutaj park jest dosyć dziki, lekko zabagniony. Tłumnie rosną barwinki, paprocie oraz inne leśne runa, nade wszystko fioletowe krokusy.  Bo w parku znajduje się naturalne ich siedlisko i wędrując w dolnych parkowych partiach spotykamy całe fioletowe polany. Co oczywiście nie udaje się dobrze na zdjęciu.
W parku rosną rzadkie iglaki jak cyprysy, choiny kanadyjskie, cisy, całe gromady srebrnopiennych buków rozrośniętych wśród wielkich kamiennych głazów usypanych boską ręką natury.  Konstrukcję całości tworzą hauptmannnowe nasadzenia, natomiast osnowę - wieloletnie runo oraz drobne jeszcze nasadzenia współczesne. No i drewniane domki, które zabawom dzieci służyć mają a jeszcze nie bardzo wiemy jak to organizacyjnie przeprowadzić. 
A dzisiaj z deszczem przyszedł śnieg.

wtorek, 18 marca 2014

marzec

We Wrocku dzisiaj byłam. Kiedyś było to miasto bez którego nie umiałam żyć, a teraz myślę, że to miasto, w którym nie da się żyć. Przynajmniej takie jak ja prowincjuszki nie mogą. Wszystko się dzieje za głośno, za szybko. Ledwie się przyzwyczaję do jakieś ulicy następnym razem jest inna. Teraz np.gdzieś wcięło  budynek DZKOLu, w jego miejscu pojawiła się tylna część galerii ARKADY. Trafiłam spokojnie  na spotkanie z dzieckiem na Placu Grunwaldzkim, potem pojechałyśmy na kawę mrożoną do rzeczonych arkad , po czym odwiozłam ją na uczelnię - na stadion i wróciłam na Krzyki po koleżankę i jej mamę. Sprawnie mi się jechało, w aucie czuję się bezpieczna, ale jak mam wjechać w parking podziemny lub naziemny to skóra mi cierpnie. A dziecko jak w swoim żywiole. Szybka, rozbiegana, oblatana i rozwiana, jest u siebie. Zazdroszczę.

piątek, 14 marca 2014

nic sie nie dzieje w państwie duńskim, tylko wiosna

A wiosna nie sprzyja pisaniu lecz krzewieniu  aktywności lokalnej w postaci wypraw rowerowych oraz prac ogrodowych. Podobno śnieg spaść ma w sobotę ale nie wierzę. Przedwczorajszy z psem spacer skończył się dla nas tragicznie. Najpierw przez pola i lasy powędrowałyśmy do Siedlęcina ( ja na rowerze, ona nogami). Jest dosyć sucho, nie padało cały luty i dotychczasowy marzec, więc Fiolka spragniona wody wcierała w siebie wilgoć ze wszystkich możliwych rowów. Nasze ponowne pojawienie się we wsi sprowokowało huragany śmiechu. Biszkoptowy zazwyczaj pies był brunatno-szary, oklejony błotną mazią. Na koniec spaceru udałyśmy się więc do opuszczonego stawu, gdzie pies zażył prawdziwej kąpieli. Co mi potem na mózg padło by nosić kamienie ze skalniaka w celu oczyszczenia go z chwastów  ? Nie wiem. Taka widocznie moja głupia natura: gdy poczuję trochę powera w sobie - nie odpuszczam, dopóki nie padnę. Jakbym się bała, że nigdy potem siłowy przypływ się nie zdarzy.

niedziela, 2 marca 2014

Wiosna ! Panie kochanku ! Wiosna !

Sto lat temu, w marcowym  dniu swoich imienin szłam do szkoły w kolorowej sukience i cienkim sweterku. W plecaku miałam torbę cukierków, kukułki to były - na rozczęstowanie z okazji imienin. Dostałam spory bukiet żółtych tulipanów - kolor żółty jest kolorem wiosny i słońca. Kocham tak wczesną wiosnę i będę cholernie wkurzona jeśli zima sobie o nas przypomni. Ale czy wszechświat przejmie się moją wściekłością ?
Właśnie wróciłyśmy z Fiolką ze spaceru, ja na rowerze ona na nogach. Ciepło, słonecznie, bazie na drzewach, ptaki kotłujące się w krzewach, pączki pękać zaczynają a bazie już na całego kwitną. Cudnie jest.