piątek, 21 października 2016

samokrytyka

Tak sobie dzisiaj myślę, nie pierwszy raz zresztą, że jakaś aspołeczna się stałam. Kiedyś byłam jak Walkiria walcząca, gdy komuś się krzywda działa, teraz ? Mam to w głębokim poważaniu. Trochę w d.. od życia dostałam i już ? Jest jednak różnica, kiedyś walka miała sens, teraz nie ma, bo nic nie da. Teraz racja jest po stronie tego kto rządzi, kto ma układy i żadna prawda się nie liczy. Więc obserwuję tylko. Taką jedną firmę sobie obserwuję, z której kilka osób znam więc  ogląd mam dobry.
Kilka lat temu przyszło do tej firmy kilka fajnych, młodych, rzutkich osób. Góry zamierzali przenosić, pełni entuzjazmu, dynamiczni, szczęśliwi, że mogą się spełniać zawodowo i dużo dla firmy i społecznego - by tak rzec - dobra zrobić. Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się nowy dyrektor - kobieta o niezłych układach politycznych.  Kiepskiego dyrektora poznać od razu, głównie po tym jak traktuje pracowników oraz po tym czy swoje czy firmowe interesy załatwia. Szybko bardzo okazało się, że dba głównie o swój image, a pracownicy.. z buta. Niecałe dwa lata minęły, gdy z młodych pracowników para zeszła. Skłóceni ze sobą (podobnie zresztą jak wszyscy pozostali), nikomu nie ufają, robotę wykonują z entuzjazmem zerowym. 
Ale to mało. W firmie trwa totalny mobbing. Wszyscy o tym wiedzą, wszyscy widzą, zero reakcji, zero wzajemnego wsparcia.  Pierwsza wyleciała Agnieszka. Zresztą nie miała szans na stałą prace, bo to staż z urzędu jedynie był. Postawiła się, wyleciała. Druga była Kasia. Pracowita pszczółka, cicha i delikatna. Jej bezpośrednia szefowa, przyjaciółka dyrekcji, sama z jakimiś problemami osobowościowymi, zadręczała dziewczynę. Wszyscy wiedzieli, dyrekcja też. Kasia odeszła w ramach zwolnienia lekarskiego od psychiatry. Diagnoza - ostra nerwica. Odeszła, już nie wróciła. Leczenie, terapia.. od roku pracuje gdzie indziej i powoli wraca do zdrowia, psychicznego może też. Niecały rok upłynął, gdy Emilia, pracująca w dziale przyjaciółki dyrekcji, baba nie w ciemię bita, typ twardzielki, poprosiła o zmianę pracy w ramach tej samej firmy. Zrezygnowała ze stanowiska merytorycznego, wołała zostać sprzątaczką, byleby nie mieć do czynienia ze swoją szefową. Tak więc wykształcony fachowiec sprząta w firmie, za cenę zdrowia psychicznego. Zresztą.. pensja ta sama.  Notabene Emilia też korzystała z pomocy psychiatry albo przynajmniej psychoterapeuty. W międzyczasie jeden z młodych, po niespełna roku pracy, rzucił papierami o stół i wykrzyczał, że w takich warunkach pracować się nie da. Oraz jeszcze jedna młoda, fachowiec - przeszła do konkurencji. Zero organizacji pracy, święte krowy siedzące na laurach i kilkoro do ciężkiej orki i do gnojenia. No i teraz znowu.. Kolejna dziewczyna poszła do psychiatry, nie radzi sobie, co na fizyczności się odbija. Ciekawe jak się skończy.
Widzą to wszyscy, poczta pantoflowa działa. I nic. Ja też nic. Dlaczego ? 
Ps. I nie jest to tak, że młodzi są zbyt delikatni na życie. Układy stały się paskudne.