czwartek, 23 października 2014

sanatorium III

Przed wyjazdem martwiłam się, że nie wytrzymam trzech tygodni. Teraz się martwię, że już półmetek. A jest mi booooosko. Codziennie pławię się w basenie, jacuzzi, w kąpieli perełkowej, mam dwie gimnastyki oraz rozmaite zabiegi przeciwbólowe. Karmią mnie trzy razy dziennie, nie muszę gotować ani po obiedzie sprzątać. Czytam, biegam z kijami, gram w karty, towarzystwo mam przyzwoite, pogodę też, zapomniałam o innym życiu. Wyluzowałam  psychicznie i fizycznie. Wczoraj ścignęła mnie praca. Obudziłam się o czwartej nad ranem, wzięłam prochy uspokajające. Nie chce mi się wracać.

niedziela, 12 października 2014

sanatorium II: sen i mecz.

W wielkiej kuchni przygotowuję  wigilię. Mama robi coś przy kapuście, teściowa kończy ciasto,  ja sprawiam ryby. W domu są wszyscy: dzieci, rodzice, dziadkowie nawet, ciasno. Dzieciaki ubierają choinkę, dziadkowie wspominają dawne czasy popijając wiśnióweczkę, wszędzie wszystkich pełno, a na mojej głowie cała wigilijna logistyka. Dom pełen gości, kolacja w proszku,  łóżka na noc nie przygotowane, pośpiech i nerwówa, wigilia za dwie godziny. 
I jeszcze dzwonek do drzwi, ktoś otworzy ? Oczywiści nie. Więc otwieram i dziób mi się otwiera za zdumienia: Obama z małżonką - nie swoją czarną, małżonką jest matka mojego szwagra. Matko jedyna !!!! Kolejne gęby ?  jak ja się z nimi dogadam ?????
Ubieram pościel. rozkładam łóżka, jak się je dobrze rozstawi zajmą cały pokój ale wszyscy będą mieli gdzie spać. Pościeli jest dosyć. Pomaga mi Piotrk C. - kolega ze studiów. Flegmatyczny i wkurzająco powolny, przy każdym ruchu robi wykład jak należy ruch zrobić. Nie mam czasu się wkurzyć, myślę o tym jak rodzina dogada się z Obamą. Dzieci... ratunek w dzieciach.  Kątem oka widzę, że okno jest szare od brudu, wstyd, obciach, umyć trzeba, nie zdążę, wigilia jeszcze  w proszku...Odwracam się by zawołać dzieciaki i ze zdumieniem widzę, że na kanapie siedzi Tomasz P. 
-  Co tu robisz ????
- Dzwonię po Przema, bo dziś nie może być sam.
Matkojedyna !!!!! Kolejne gęby... Nie mam czasu odpowiedzieć, bo do pokoju wpadają dzieciaki: Ala i Ewa - chcą umyć brudne okno. Dobrze, tu jest płyn, ścierki. W drzwiach staje Obama i mówi: nie martwi się, ja uczyć polski.

Obudziłam się o trzeciej trzydzieści i zapisałam sen.
Dziś niedziela. Z poprzednich dni: zabiegi, zabiegi, posiłki. Życie reguluje pora karmienia i zabiegi.Chyba rozluzowałam sobie wszystkie mięśnie zapięte od miesięcy na wszystkie guziki, bo wszystko mnie boli. Piątkowy Tanzabend zrobił mi dobrze, na chwilę odpuściły wszystkie bóle. Gorąco było - trzy razy zmieniałam koszulkę. I jak szlag ciasno. Bo jest tu taki zwyczaj, że kuracjusze włóczą się między ośrodkami i tańczą tam, gdzie akurat grają.Tańczyliśmy jak śledzie w beczce uciśnięci ale fajnie było. 
Wczoraj zaliczyłam szybki spacer: zero kondycji. No i mecz wieczorem. Oglądaliśmy na wielkim holu okupowanym wieczorami przez Niemców, co dodawało pikanterii sprawie. Niemcy siedzieli spokojnie posykując z rzadka, my wyliśmy z zachwytu. Niemcy... są od nas grubo starsi, średnia to chyba 80, u nas koło 50. Co tylko potwierdza nasz fatalny narodowy stan zdrowia, wynikły z trudów życia w tym kraju.
Wygrałam zakład, jako jedyna obstawiałam naszych.
Weny nie mam, może dlatego, że piszę na holu, co nie sprzyja intymnym spotkaniom ze sobą samym. Tylko tu jest wi-fi. Dookoła Niemcy.

piątek, 10 października 2014

sanatorium I

Pierwszy raz w życiu jestem w sanatorium, dlatego jest to kolosalne  przeżycie. Z ZUS-u więc wszystko mam gratis. Poza parkingiem (120 zł), telewizją (na życzenie współpokojowiczki Ewy - głównie programy niemieckie + TVP1,2 i Polsat) i netem (50 zł ale pocztę z pracy sprawdzam, tak się umówiłam). Czuję się trochę jak na koloniach, o 22 mamy  być w łóżkach.
Ośrodek wypasiony, dominują Niemcy i Rosjanie, nas jest koło 60 osób.
Jestem pierwszy raz, pierwszy raz nic nie płacę za leczenie, rehabilitację, konsultacje lekarskie więc jestem happy.  Podoba mi się wszystko, choć 10 osób na sali do ćwiczeń indywidualnych to trochę sporo, bo miejsc jest sześć, wczoraj lekarz przyjmował 5 minut równocześnie czytając papiery, pisząc i rozmawiając ze mną. Ale co tam, zaraz mam basen, potem kąpiel perełkową itd. itp. Borowin nie ma, masaży nie ma - to przysługuje innostrancom. Dyskryminacja ? trochę. Ale co mi tam, za  nic nie płacę. "Starzy wyjadacze" się pieklą i nawołują do strajku: że jedzenia mało, że Niemcy mają lepiej, że kawy nie ma za darmo, lekarz i zabiegi do d..., itd.itp.  Też myślałam,  że jakieś borowinki dostanę albo inne parafiny albo przynajmniej szkockie bicze których  tu nie ma. .

sobota, 4 października 2014

jak sobie próg do domu zrobiłam

Po miesiącu mniej lub bardziej intensywnego szarpania w pracy i domu, mam dziś dzień wolny, pierwszy od miesiąca.. Pogoda piękna - zrobię coś co dawno już zrobić powinnam, a co mojej teściowej spać po nocach nie daje. Bo ja z tym problemu większego nie mam ale lubię ją to,więc niech jej będzie. Żaden poważny majster za taką drobnicę się nie weźmie, coraz mniej domowy mężczyzna zabiera się do tego dwa lata, a skoro średnio inteligentny facet potrafi to czemu ja, w końcu też inteligentna kobieta, mam sobie nie poradzić. Po telefonicznych konsultacjach z mniej domowym mężczyzną kupiłam dwa worki suchego betonu, zrobiłam coś na kształt prowizorycznego szalunku, rozrobiłam partię betonu w taczce i sobie pół progu wylałam. W miękkiej masie ułożyłam grube klinkierowe płytki,sprawdziłam poziomicą czy równo, umyłam taczkę i pozostałe narzędzia- jutro zrobię górną warstwę, ta przez noc zastygnie.
Dumna zadzwoniłam do faceta. Nagadał się. W skrócie:
- Nie mogłaś poczekać ? Niedługo przyjadę, zrobiłbym. Ale wiesz.. mądrzy majstrowie mówią, że takie rzeczy trzeba robić od razu, żeby monolityczne było. Ale nie martw się, jak ci nie wyjdzie, to zbijemy i zrobimy na nowo. 
Odłożyłam telefon, przywlokłam drugi worek cementu, rozrobiłam w taczce, wylałam. Może za gęsty ? Poziomowanie tego było niełatwe. Resztę cementu rozwodniłam i taką luźną papkę wylałam na niedokładnie równy próg. Wyrównałam, posprzątałam i teraz, dumna, siedzę i się chwalę.
Zadzwoniłam do faceta.
-Dumny jestem z ciebie (co za protekcjonalizm), wiedziałem, że tak zrobisz. Ale co z ciebie za kobieta, kobiety takich rzeczy nie robią.
Nie ?