niedziela, 12 października 2014

sanatorium II: sen i mecz.

W wielkiej kuchni przygotowuję  wigilię. Mama robi coś przy kapuście, teściowa kończy ciasto,  ja sprawiam ryby. W domu są wszyscy: dzieci, rodzice, dziadkowie nawet, ciasno. Dzieciaki ubierają choinkę, dziadkowie wspominają dawne czasy popijając wiśnióweczkę, wszędzie wszystkich pełno, a na mojej głowie cała wigilijna logistyka. Dom pełen gości, kolacja w proszku,  łóżka na noc nie przygotowane, pośpiech i nerwówa, wigilia za dwie godziny. 
I jeszcze dzwonek do drzwi, ktoś otworzy ? Oczywiści nie. Więc otwieram i dziób mi się otwiera za zdumienia: Obama z małżonką - nie swoją czarną, małżonką jest matka mojego szwagra. Matko jedyna !!!! Kolejne gęby ?  jak ja się z nimi dogadam ?????
Ubieram pościel. rozkładam łóżka, jak się je dobrze rozstawi zajmą cały pokój ale wszyscy będą mieli gdzie spać. Pościeli jest dosyć. Pomaga mi Piotrk C. - kolega ze studiów. Flegmatyczny i wkurzająco powolny, przy każdym ruchu robi wykład jak należy ruch zrobić. Nie mam czasu się wkurzyć, myślę o tym jak rodzina dogada się z Obamą. Dzieci... ratunek w dzieciach.  Kątem oka widzę, że okno jest szare od brudu, wstyd, obciach, umyć trzeba, nie zdążę, wigilia jeszcze  w proszku...Odwracam się by zawołać dzieciaki i ze zdumieniem widzę, że na kanapie siedzi Tomasz P. 
-  Co tu robisz ????
- Dzwonię po Przema, bo dziś nie może być sam.
Matkojedyna !!!!! Kolejne gęby... Nie mam czasu odpowiedzieć, bo do pokoju wpadają dzieciaki: Ala i Ewa - chcą umyć brudne okno. Dobrze, tu jest płyn, ścierki. W drzwiach staje Obama i mówi: nie martwi się, ja uczyć polski.

Obudziłam się o trzeciej trzydzieści i zapisałam sen.
Dziś niedziela. Z poprzednich dni: zabiegi, zabiegi, posiłki. Życie reguluje pora karmienia i zabiegi.Chyba rozluzowałam sobie wszystkie mięśnie zapięte od miesięcy na wszystkie guziki, bo wszystko mnie boli. Piątkowy Tanzabend zrobił mi dobrze, na chwilę odpuściły wszystkie bóle. Gorąco było - trzy razy zmieniałam koszulkę. I jak szlag ciasno. Bo jest tu taki zwyczaj, że kuracjusze włóczą się między ośrodkami i tańczą tam, gdzie akurat grają.Tańczyliśmy jak śledzie w beczce uciśnięci ale fajnie było. 
Wczoraj zaliczyłam szybki spacer: zero kondycji. No i mecz wieczorem. Oglądaliśmy na wielkim holu okupowanym wieczorami przez Niemców, co dodawało pikanterii sprawie. Niemcy siedzieli spokojnie posykując z rzadka, my wyliśmy z zachwytu. Niemcy... są od nas grubo starsi, średnia to chyba 80, u nas koło 50. Co tylko potwierdza nasz fatalny narodowy stan zdrowia, wynikły z trudów życia w tym kraju.
Wygrałam zakład, jako jedyna obstawiałam naszych.
Weny nie mam, może dlatego, że piszę na holu, co nie sprzyja intymnym spotkaniom ze sobą samym. Tylko tu jest wi-fi. Dookoła Niemcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz