czwartek, 7 stycznia 2010

Na marginesie przemyśleń nt. dróg kultury w Szklarskiej Porębie.

Powinnam to trochę uporządkować w myślach ale lepiej mi się pisze na gorąco więc lecę...
Chciałoby się rzec - te drogi bardzo poplątane, biegną wielotorowo.. Szklarska od 2004 r. funkcjonuje jako kolonia artystyczna, wpisana do EuroART -u czyli Europejskiej Federacji Kolonii Artystycznych. Wprawdzie ze względu na historię i dziedzictwo kulturowe została do udziału zaproszona ale to obliguje nas niejako do podjęcia starań, by nie była kolonią martwą, kultywowaną jedynie za pomocą muzeów czy galerii „starych mistrzów”, jak większość takich miejscowości na świecie. Tym bardziej, że sporo rodzin artystycznych tu mieszka, tutaj zbiegają się drogi artystów z Krakowa, Wrocławia, Poznania czy Zgorzelca, goszczących na plenerach w mieście. No i trzeci, najważniejszy chyba element – aktywność mieszkańców w tym zakresie, oddolna chęć stworzenia dobrego klimatu dla kultury.
Wzór kolonii żywej mamy w drugim krańcu Polski – w Kazimierzu. Czy uda się w Szklarskiej stworzyć coś podobnego – skłonna jestem sądzić, że tak. Może nie tak nasycone i nie aż tak komercyjne oraz kierujące się nieco odmiennymi przesłankami, ale tak samo żywe.
W Kazimierzu działa ichnia Kazimierska Konfraternia Sztuki, u nas pojawił się Nowy Młyn, stowarzyszenie trochę na wzór przedwojennego Bractwa Św. Łukasz, którego siedzibą był stary młyn w centrum miasta.
Warunki do stworzenia stowarzyszenia były dogodne jako, że już od dłuższego czasu sporo artystów nosiło się z tym zamiarem. Trzeba było jednak czegoś co da impuls i znalazło się to coś. Pozytywów stowarzyszania się w dzisiejszych czasach chyba nikomu nie muszę wyjaśniać. Ale nie tylko o to chodzi. W kupie siła, jak pokazuje doświadczenie, więc z 50 członków ekipę mocno lobbującą stworzyć można. Oczywiście na rzecz kultury, co nie jest łatwe w mieście nastawionym na turystykę górską i sporty ekstremalne. Ale Szklarska jest tak rozległa, że spokojnie pomieści również turystów mniej szukających adrenaliny a może i turystom sportowym pokaże, że sport z kulturą chadzać czasem może. Choćby w Dolinie Siedmiu Domów zamienionej niefortunnie na Dolinę Szczęścia.
Szklarska, ale i cała okolica, jak pokazuje powojenna historia, już kilka razy próbowała stworzyć zwarte środowisko kulturalne ale zawsze albo zawirowania historii, albo przymknięte - raczej zapluszczone oczy władzy.. mimo kilkakrotnych erupcji kultury jakby z wnętrza ziemi - jakoś to wszystko w którymś miejscu napotykało na opór materii tak silny, że nie do przejścia. Przykład ? Choćby intensywna działalność pisarzy, uruchomienie w okolicznej Przesiece (zaraz się czepią, że Przesieka za daleko) pierwszego po wojnie oddziału Związku Pisarzy Polskich i próba powołania związku Pisarzy Sudeckich. Od dołu, przy silnym poparciu władz w postaci jeleniogórskiego starosty – Tabaki. Że krotko ? Nie były to dobre lata, te 50-te. Albo imigracja artystów na tutejsze rubieże w latach 80-tych…
Teraz jest trochę inaczej. Pojawiły się mechanizmy, które pozwalają kulturę finansować. Jest sporo niedociągnięć prawnych, niejasności i balansowania na krawędzi a także korzystania z rozmaitych układów i znajomości, ale w końcu otwarło się jakieś okienko. Teraz wystarczy tylko chęć, wiedza, sporo samozaparcia i konieczna wiara, że się uda. No i pozytywne nastawienie władz miasta - to mamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz