Pawel Trybalski, zdjęcie archiwalne ze strony BWA w Jeleniej Górze.
Już nie mogłam doczekać się końca swojej własnej opowieści o wystawie, gdyż zdarzyło mi się przeżycie z cyklu odlotowych w inny świat. Rano, jakiś kilometr przed muzeum, zakopałam się w śniegu. Jak klasyczna poznanianka (!!!). Auto na lodzie nie podjechało pod górkę więc sprytnie postanowiłam się cofnąć - prosto w zaspę. Jadąc więc po południu do Michałowic duszę na ramieniu miałam, bo pada bez przerwy, a droga wąska i zakręty, że hej.
Dojechałam. Po prawej stronie w lesie, nieco poniżej szosy stoi zasypany śniegiem dom – architektonicznie śląski choć wysokością i stromizną dachu leciutko zbliżony do zakopiańskiego. Nie wjechałam na posesję, wszystko łącznie z bramką tonęło w zaspie. Zostawiwszy auto z rufą niebezpiecznie wysuniętą na pobocze, przedarłam się przez zaspy targając obrazy z wystawy. (Ta opowieść celem podkreślenia dramatyzmu sytuacji, nie mówiłam,ze mam grafomańskie skłonności ?)
- Dziecko, trzeba było zawołać, wchodź !!! Ciepła dłoń wyjęła mi z rąk obrazy, zdjęła palto… Jeśli mam tworzyć legendy (co ktoś mi kiedyś zarzucił) to niech będą o takich ludziach.
Paweł Trybalski.
Znam go od zawsze, tj. od studiów. Lubię surrealizm więc łatwo zapamiętałam polskiego reprezentanta nurtu. Tak przynajmniej został sklasyfikowany przez znawców.
- Kawa ? Zaparzę ci smoka, Saula Negra, popatrz tylko – podsunął mi pod nos wielką paczkę
- Nie, ja tylko na chwilę, dziś mam …
- Mowy nie ma, dyskusji nie ma, zostajesz, zaraz dostaniesz krupniku, Lidka !!!!
Przysiadłam na stołeczku przy rozgrzanej kozie. Na niewielkim stoliku pełnym rodzynek w srebrnej sosjerce, daktyli w maleńkim dziwnym naczyniu, jakichś innych przedmiotów nietypowych dla stołów, z fioletem drobniutkich dzwonków bezwstydnie w zimie kwitnących, wysypujących się ze srebrnej paterki na nóżce znalazło się miejsce na porcelanową filiżankę aromatycznej kawy. Lubię ten dom i ten zupełnie inny świat. Paweł zniknął w pracowni, pojawiła się jego żona – Lidka Sokal - Trybalska, malarka. Pani Lidka zwykle pojawia się na krótką chwilkę, wymienia informacje o ostatnich zdarzeniach, o coś zapyta i znika w czeluściach domu zostawiając gościa w ramionach gawędzącego Pawła. Maluje cykl „teatry uliczne” z odrobiną Chagalla w środku.
Tyle bajdurzę … chciałam oddać atmosferę tego domu. Nie da się. W związku z moimi skłonnościami do nadmiernego psychologizowania uznałam, że pokazywanie samych prac artysty to jedynie połowa. Najlepiej wraz z nimi pokazywać jego dom, pracownię, przyjaciół. Lubię sztukę ale sztuka to też człowiek, emocja, pasja i sposób tworzenia. Wolę ludzi od sztuki.
Kilka lat temu oglądając wystawę najnowszych prac Pawła Trybalskiego pomyślałam, że „się wypalił” – klasyczne określenie artysty, który popadł w rutynę, ćwiczy wirtuozerię techniczną a z obrazów nic nie wynika. Martwa sztuka. Tymczasem ? Obejrzałam grubo ponad 50 obrazów powstałych w trakcie wychodzenia z ciężkiej choroby, w tym cykl „obrazy z bulaja”. Dlatego, że obejrzałam Awatar a teraz te obrazy – mówię: to malarstwo jest jak przepiękny pejzaż filmu. Pewnie gdy pokażę je na wystawie, krytycznie patrzący rzekną – powiela scenografię filmową. Nie powiela, wizualizuje fantastyczną ale swoją własną naturę, malując ją od ponad roku, od czasu gdy podjął leczenie. Twierdzi, że nic mu tak nie pomaga żyć.
Oprócz zwykłych opowieści o tym co działo się ostatnio, obejrzałam 20-minutowy film, który nakręcił Grzegorz Pakulski. Niemal w całości wypełniony postacią i fascynującą opowieścią Pawła Trybalskiego. Ten człowiek czy opowiada o buciku z centrum Pompidou, czy o inkaskich pamiątkach, czy o chorobie robi to tak, że człowiek słucha z wypiekami na policzkach.
Wsłuchałam się dzisiaj jak mówi o malowaniu swoich obrazów, o inspiracjach. Nigdy nie mówi o ich treści, symbolice. To zostawia widzowi. Sam mówi o naturze, o ptakach, kamykach, świetle, o sprawach technicznych, malowaniu samym pigmentem – bo to nie rozmywa istoty barwy. Wyjmuje słoiczek z czymś białym
- A wiesz co to jest ? Biel z macicy perłopławów. Droga jak cholera, rzadko używam, efekt gwiaździsty.
http://www.galeria-bwa.karkonosze.com/wyst/past/tybmot/dzik.htm
http://eko.org.pl/kropla/archiwum/jesien99/trybalski.htm
Tak a propos...
"Nie istnieje żadna substancja, która by nie była Bogiem" – a zatem, substancja tworząca cały istniejący wszechświat i Bóg są całkowicie tożsame. Nie istnieje nic poza Bogiem, a wszystko, co istnieje, jest częścią Boga, istnieje jakby w nim samym. Bóg jest tożsamy z przyrodą, naturą, materią i są to tylko różne nazwy dla tej samej podstawowej substancji” Barucha (Benedykta) Spinozy 14 propozycja z cyklu panteizm racjonalistyczny.
Już nie mogłam doczekać się końca swojej własnej opowieści o wystawie, gdyż zdarzyło mi się przeżycie z cyklu odlotowych w inny świat. Rano, jakiś kilometr przed muzeum, zakopałam się w śniegu. Jak klasyczna poznanianka (!!!). Auto na lodzie nie podjechało pod górkę więc sprytnie postanowiłam się cofnąć - prosto w zaspę. Jadąc więc po południu do Michałowic duszę na ramieniu miałam, bo pada bez przerwy, a droga wąska i zakręty, że hej.
Dojechałam. Po prawej stronie w lesie, nieco poniżej szosy stoi zasypany śniegiem dom – architektonicznie śląski choć wysokością i stromizną dachu leciutko zbliżony do zakopiańskiego. Nie wjechałam na posesję, wszystko łącznie z bramką tonęło w zaspie. Zostawiwszy auto z rufą niebezpiecznie wysuniętą na pobocze, przedarłam się przez zaspy targając obrazy z wystawy. (Ta opowieść celem podkreślenia dramatyzmu sytuacji, nie mówiłam,ze mam grafomańskie skłonności ?)
- Dziecko, trzeba było zawołać, wchodź !!! Ciepła dłoń wyjęła mi z rąk obrazy, zdjęła palto… Jeśli mam tworzyć legendy (co ktoś mi kiedyś zarzucił) to niech będą o takich ludziach.
Paweł Trybalski.
Znam go od zawsze, tj. od studiów. Lubię surrealizm więc łatwo zapamiętałam polskiego reprezentanta nurtu. Tak przynajmniej został sklasyfikowany przez znawców.
- Kawa ? Zaparzę ci smoka, Saula Negra, popatrz tylko – podsunął mi pod nos wielką paczkę
- Nie, ja tylko na chwilę, dziś mam …
- Mowy nie ma, dyskusji nie ma, zostajesz, zaraz dostaniesz krupniku, Lidka !!!!
Przysiadłam na stołeczku przy rozgrzanej kozie. Na niewielkim stoliku pełnym rodzynek w srebrnej sosjerce, daktyli w maleńkim dziwnym naczyniu, jakichś innych przedmiotów nietypowych dla stołów, z fioletem drobniutkich dzwonków bezwstydnie w zimie kwitnących, wysypujących się ze srebrnej paterki na nóżce znalazło się miejsce na porcelanową filiżankę aromatycznej kawy. Lubię ten dom i ten zupełnie inny świat. Paweł zniknął w pracowni, pojawiła się jego żona – Lidka Sokal - Trybalska, malarka. Pani Lidka zwykle pojawia się na krótką chwilkę, wymienia informacje o ostatnich zdarzeniach, o coś zapyta i znika w czeluściach domu zostawiając gościa w ramionach gawędzącego Pawła. Maluje cykl „teatry uliczne” z odrobiną Chagalla w środku.
Tyle bajdurzę … chciałam oddać atmosferę tego domu. Nie da się. W związku z moimi skłonnościami do nadmiernego psychologizowania uznałam, że pokazywanie samych prac artysty to jedynie połowa. Najlepiej wraz z nimi pokazywać jego dom, pracownię, przyjaciół. Lubię sztukę ale sztuka to też człowiek, emocja, pasja i sposób tworzenia. Wolę ludzi od sztuki.
Kilka lat temu oglądając wystawę najnowszych prac Pawła Trybalskiego pomyślałam, że „się wypalił” – klasyczne określenie artysty, który popadł w rutynę, ćwiczy wirtuozerię techniczną a z obrazów nic nie wynika. Martwa sztuka. Tymczasem ? Obejrzałam grubo ponad 50 obrazów powstałych w trakcie wychodzenia z ciężkiej choroby, w tym cykl „obrazy z bulaja”. Dlatego, że obejrzałam Awatar a teraz te obrazy – mówię: to malarstwo jest jak przepiękny pejzaż filmu. Pewnie gdy pokażę je na wystawie, krytycznie patrzący rzekną – powiela scenografię filmową. Nie powiela, wizualizuje fantastyczną ale swoją własną naturę, malując ją od ponad roku, od czasu gdy podjął leczenie. Twierdzi, że nic mu tak nie pomaga żyć.
Oprócz zwykłych opowieści o tym co działo się ostatnio, obejrzałam 20-minutowy film, który nakręcił Grzegorz Pakulski. Niemal w całości wypełniony postacią i fascynującą opowieścią Pawła Trybalskiego. Ten człowiek czy opowiada o buciku z centrum Pompidou, czy o inkaskich pamiątkach, czy o chorobie robi to tak, że człowiek słucha z wypiekami na policzkach.
Wsłuchałam się dzisiaj jak mówi o malowaniu swoich obrazów, o inspiracjach. Nigdy nie mówi o ich treści, symbolice. To zostawia widzowi. Sam mówi o naturze, o ptakach, kamykach, świetle, o sprawach technicznych, malowaniu samym pigmentem – bo to nie rozmywa istoty barwy. Wyjmuje słoiczek z czymś białym
- A wiesz co to jest ? Biel z macicy perłopławów. Droga jak cholera, rzadko używam, efekt gwiaździsty.
http://www.galeria-bwa.karkonosze.com/wyst/past/tybmot/dzik.htm
http://eko.org.pl/kropla/archiwum/jesien99/trybalski.htm
Tak a propos...
"Nie istnieje żadna substancja, która by nie była Bogiem" – a zatem, substancja tworząca cały istniejący wszechświat i Bóg są całkowicie tożsame. Nie istnieje nic poza Bogiem, a wszystko, co istnieje, jest częścią Boga, istnieje jakby w nim samym. Bóg jest tożsamy z przyrodą, naturą, materią i są to tylko różne nazwy dla tej samej podstawowej substancji” Barucha (Benedykta) Spinozy 14 propozycja z cyklu panteizm racjonalistyczny.
Bardzo pieknie..,baaardzo
OdpowiedzUsuńMiodzio
OdpowiedzUsuńdziekuje za opowiesc
OdpowiedzUsuńJeżeli jest to tylko kwestia nazwy- odnoszę się do twierdzeń Spinozy- dlaczego, zatem, kiedy mówię, że Twórcą jest natura, wierzący podnoszą larum i upierają się przy nazwie Bóg oraz głoszą "jedyną właściwą" teorię powstania świata? (patrz stary Giertych np.)?
OdpowiedzUsuńA dlaczego Spinza został wyklęty ?
OdpowiedzUsuńGdybym była wierzącą, odpowiedziałąbym ci na pytanie. Na razie pytaj innych.M.
A na mój babski, feministyczny, zdrowy rozsadek dlatego, że istnienie istoty nadrzędnej jest uzasadnieniem do skupienia władzy w jednych rękach. Bo jeśli bóg jest naturą to wszyscy jesteśmy jego cząstką i grozi światu anarchia.
OdpowiedzUsuńZostał wyklęty za takie właśne bliźniercze rozważania. Nie podobał się panteizm Spinozy wtedy, nie spodobałby się i dzisiaj. Bardziej przekonuje mnie jednak filozofia Mulli Sadry. Jest bardziej czytelna i jednoznaczna w odniesieniu do właściwości natury.
OdpowiedzUsuńNie porwę się z motyką na słońce. Czy Spinoza i Mulla Sadra w sumie nie różnili się jedynie w szczegółach ? Przyznam szczerze, że o nurtach filozoficznych, doktrynach albo inaczej – sposobach rozumienia świata wiem stosunkowo niewiele. W okresie poszukiwań próbowałam znaleźć co nieco dla siebie i jakoś nieodmiennie trafiałam do Pascala. "serce ma swoje racje, których rozum nie zna".
OdpowiedzUsuńPosłużyłam się Spinozą przez zupełny przypadek, w kontekście obrazu zacytowanego poniżej, raczej w kontekście potrzeby podparcia się autorytetem w sformułowaniu tego co czuję. Zdecydowanie wolę bazować na „przyrodnikach” używających szkiełka i oka do tworzenia hipotez, niż na filozofach zaczynających od przecenianego rozumu. I bardzo daleko mi do jednoznacznych doktryn i jakichkolwiek prób uporządkowania czegokolwiek wychodząc z założenia, że ludzki rozum ma bardzo mało lat i wiedzy porównaniu z rozumem świata, a wszelkie ludzkie poznanie jest prawdziwe wówczas, gdy jest osobistym „objawieniem”.
Nikt nie jest w stanie przecenić rozumu. Człowiek jest istotą ułomną i do końca nie pozna naprawdę swoich możliwości. Bazowanie na szkiełku i oku również jest zawodne. O ileż bezpieczniejsze jest łączenie obu "metod" i w dodatku jeszcze wykorzystać intuicję. Bóg, natura, pierwotne instynkty, przeczucia, przewidywania i to czego jeszcze człowiek nie "dotknął"- a jednak filozofia to wielka nauka, bo to próbuje "nazwać" mimo empirii.
OdpowiedzUsuńTak - filozofia to wielka nauka,mnie dopiero teraz czasem cos "walnie";))do wszystkiego tzreba dorosnać,najbardziej do pokory...wobec własnego doswiadczenia,intuicji,przekonan uznanych wczesniej za fundamentalne.Nasze "wiem" jest w sumie bardzo ograniczone,na kazdy temat,rowniez na własny :)
OdpowiedzUsuńMarianna fe !! Prowokujesz męską rozmowę o sensie świata a cofasz się w babskie dyrdymały
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca pewna, że babskie dyrdymały nie mają sensu. Każde nowe,czy inne ujęcie może przynieść coś nowego dla czytającego. Filozofia Spinozy i Mulli Sadry jest trudna. Wiele w niej wątków. W tamtych czasach nie było tak bardzo wyraźnie wyróżnijących się nurtów filozoficznych jak choćby w filozofii XX wieku.
OdpowiedzUsuńpawel trybalski
OdpowiedzUsuńchodzi za mna pewien jego obraz
pamietam go ze szczegolami?
ale gdybym miala te szczegoly
opisac?
brakuje mi pwenosci....::::
LSNIACY FIOLETEM I ZIELENIA TURKUSOWA CHRZCZASZCZ !!!
W JAKIMS KOSMICZNYM ZESTAWIE KUBICZNYCH kul !!!
zielenie turkusy i czerwienie!!
dobrze zamknieta proporcja
i jednoczesnie CUDOWNIE OTWARTY OBRAZ
wpatruje sie w niego bez konca
tesknie za nim...
nie widze go w zadnym zestawie
w zadnej galerii....
widzialam go raz...
zachwyt..zatrzymanie
kunszt
boskosc
i jakies HIMALAJE przeciwnosci
chrzaszcz-ktergo moglam spotkac w zyciu
na jakim suchym Lajnie....
tutaj w blasku swiatla
koloru
w luksusowym wnetrzu WSZECHSWIATA
KTORY jednoczesnie wnetrzem NIE JEST
TYLKO RUCHOMA PRZESTRZENIA
IDEALNYCH KUL,BRYL I IDEALNEGO hiperrealizmu
nie umiem napisac o tej tesknocie
nie wiem czy artysta ma jeszcze ten OBRAZ
czy go sprzedal ???
bede szukac tego OBRAZU-NAJ NASLODSZEGO
kochanka ktory mi sie w palcach ulotnil
jak letnia mgla....CoCp Slawuska/zauroczona obrazem PAWLA TRYBALSKIEGO
czekam na galerie obrazow
OdpowiedzUsuńpawla TRYBALSKIEGO
DLA mnie prawdziwe wydarzenie kulturalne
roku 2011
cos CUDOWNEGO na koniec roku
jestem pierwszym
bezwzglednym widzem
walczyc bede jak SAMURAJ
o tego malarza i jego dziela-cocoARCHITEKT
ZALACZAM MOJE LOGO ostatniego komentarza-CoCo
OdpowiedzUsuń