Pora napisać cokolwiek o środkach lokomocji w starych górach oraz zimowych sportach boć w końcu wystawę na temat mamy. Nie będzie to tekst naukowy, jeno beletrystyczny na bazie Wiatrowego (ech te legendy gór naszych…) i w znacznym skrócie na potrzeby bloga. Po co ? A, żeby ludziska wiedzieli, przyjeżdżali i próbowali, przy okazji do nas zaglądając. Śnieg w górach jaki jest – każdy widzi, choćby na tym zdjęciu nasz dom prezentującym. Chodzić po tym stopami w buty jeno odzianymi niełatwo, jeździć jeszcze trudniej. A tu trzeba zimą z lasu bele drewniane w wyrębu zwozić, szkła i towary inne z czeskiej strony i na odwrót przenosić, w końcu ludzkość nie niedźwiedź, w sen zimowy nie zapada.
Na pewno jakieś wynalazki w najstarszych czasach istniały, brak jednak informacji o nich. Pierwszym znanym ułatwieniem były rakiety śnieżne czyli karple. Tu zacytuję ciut starszych czyli publicystę z pocz. XIX w. Alberta Baera:
< Były to owalne, drewniane ramy o przeciętnym wymiarze 1,5 na 1 stopę, wewnątrz mocno przewiązane napiętym sznurem. Do tej sieci była przytwierdzana sznurem noga.
Marsz w takich obręczach wymagał ćwiczenia i bardzo szybko męczył, gdyż z powodu ich własnej szerokości kolana musiały być szeroko, równomiernie rozstawione, a dzięki dużej powierzchni tarcia, którą one dają, nigdy nie da się na nich ślizgać, jak na nartach, ponieważ działają hamująco. Ich siła unoszenia jest w puszystym śniegu odpowiedni. [...]
Siła udźwigu rakiet śnieżnych jest około trzy razy większa, niż nieobutych stóp. Rakiety śnieżne przybyły do nas prawdopodobnie z krajów alpejskich, być może przez Górną Bawarię [...] i zadomowiły się w naszych górach przed około 300 laty."
To tyle w kwestii karpli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz