Ta obecna sztuka jest ucieczką od współczesnego świata… jawi się nam obraz współczesnego świata, trudny, skomplikowany, budzący strach i potrzebę alienacji… mantra… wytyczenie prostych dróg..
Tak czytam i czytam i myślę, po cholerę człowiek tak sobie komplikuje świat. Żeby potem od niego uciekać ? W końcu natura w swoim skomplikowaniu jest prosta i czytelna, przyczynowo - skutkowa, to człowiek wprowadza zamieszanie i zagrożenie. Artyści, z natury bardziej wrażliwi, ten dyskomfort życia odczuwają silniej i wieją na peryferie świata, by tam żyć swoim życiem własnym, kolonizując nowe, nietknięte ludzkim rozumem, rewiry. Podążą za nimi inni, spragnieni kontaktu ze sztuką, za tymi z kolei ci, którzy wyczują, że i na sztuce (czytaj obracaniu się w środowisku) kasę jednak zrobić można i znów, z nowych kolonii trzeba będzie uciekać na coraz odleglejsze rubieże. To tak jak człowiek jedzie na wakacje, odpocząć od tłumnej codzienności, po czym pcha się do Pobierowa, gdzie ludzi na plażach i ulicach tyle, że rodzi się uczucie codziennego uczestnictwa w kościelnej niedzielnej sumie.
Zrozumienie tej zasady bardzo ułatwia pisanie o sztuce. Czasem gdy czytam krytyków mam wrażanie, ze piszą o jednym i tym samym artyście. Niezależnie od tego czy jest to Kasia Kozyra czy Janek Brzączyszczykiewicz z Kostomłotów robiący ceramiczne garnki . Artysta to istota, która zawsze dystansuje się od współczesnego świata i krytycznie wobec niego się ustawia. Jakie to ludzkie.. Pisząc o sztuce należy więc sobie stworzyć szablon i dorzucać lub ujmować mniej lub bardziej skomplikowanych słów, w zależności od poziomu intelektualnego artysty bądź czytelnika. A miałam pisać o Marcinie Harlenderze.. może jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz