Był sobie w Jeleniej Górze piękny, secesyjny budynek. Komunalny, chyba mieszkalny - nie dociekałam. Jadąc do pracy przejeżdżałam koło niego codziennie, w cichym podziwie dla talentów poprzedników. Malownicza bryła, ładne, stylowe detale - nic tylko wyremontować i chwalić się cudeńkiem. Nawet nie wiem czy był wpisany do rejestru zabytków - gdyż z logiką owego rejestru różnie bywa. Przyszła wiekopomna powódź i zalała całą okolicę. Ludzie się wyprowadzili lub zostali wykwaterowani, przez chwilę użytkowali go menele oraz złomiarze spragnieni elementów metalowych. Niszczał i pustoszał. Władza wystawiła go na sprzedaż, lecz - jak mówią plotki - cena było zaporowa. Biorąc namiar na fakt, że drugie tyle co najmniej trzeba by włożyć w remont - nie znalazł się chętny. Może też dlatego, że miejsce pechowe było - przy głównej krzyżówce miasta, działka stosunkowo nieduża. Choć tak sobie marzyłam, że gdybym ja bardziej posażna była to kupiłabym to, nawet wbrew logice, wyremontowała i wielki zajazd dla podróżnych uczyniła. Ale gdzie mi tam do takich nawet marzeń...
Pewnego pięknego dnia budynek rozebrano. Kilka dni później pojawiły się buldożery a po moim powrocie z krótkich wakacji w miejscu ślicznej architektury stał płaski barak McDonalda z niekompletnym dachem. Stoi do dziś. Gdzie tutaj był konserwator ?
Pewnego pięknego dnia budynek rozebrano. Kilka dni później pojawiły się buldożery a po moim powrocie z krótkich wakacji w miejscu ślicznej architektury stał płaski barak McDonalda z niekompletnym dachem. Stoi do dziś. Gdzie tutaj był konserwator ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz