sobota, 11 lipca 2009

Jędrzejów - Morimondus Minor

Kliknięcie na zdjęcie pokaże obiekt w pełnej krasie choć szkoda, że nie jestem zawodowym fotografem....

Św. Bernard z Clairvaux w grobie się przewraca patrząc ze swojej chmurki na to co przez wieki ludzie zrobili z jego klasycznych budowli. Czysty w formie kościół romański dostał masę architektonicznych bajerów, by optycznie uświadomić maluczkim potęgę kościoła. Tak to się dzieje w świecie ludzi, najpierw jest czysta idea i czysta forma, która stopniowo obrasta w ozdobniki (również ideologiczne), osiąga apogeum w słynnym barokowym horror vacui lub manierystycznym napięciu i nierównowadze,by znów narodziło się pragnienie prostoty i czystości. I tak falami, cyklicznie, jak pory roku w naturze, tylko bardziej w czasie rozciągnięte.
Do Jędrzejowa ok. poł. XII wieku miejscowi notable sprowadzili cystersów z Morimond a ci zbudowali klasztor i przebudowali stary kościółek wg swoich kanonów. Z tymi cystersami tak było... Państwo w państwie, jak zresztą każdy zakon i każdy kościół. Tyle, że kościoły rozbudowywały się we własnym obrębie, zaś klasztory pączkowały a cystersi byli najbardziej aktywni, zwarci, najbardziej zapobiegliwi. Stworzyli wielowiekowe przedsiębiorstwo funkcjonujące na zasadach dzisiejszego konsorcjum. Podległe im wsie (darowane przez władców lub możnych) wspomagali gospodarczo, by potem korzystać materialnie z ich rozwoju, upowszechniali nowoczesne sposoby gospodarowania, hodowli, zakładali sady, browary i gorzelnie, folwarki, kolonizowali zupełnie dziewicze tereny osadzając tam ludzi, budowali przytułki, szpitale, karczmy etc., etc. Taka firma zapewniała niezły dobrobyt, zwłaszcza, że funkcjonowała wiele stuleci - do 1810 r., kiedy nastąpiła sekularyzacja klasztorów - sprytne państwo zapragnęło zakonnych bogactw, więc zamknęło klasztory.

Zaczęło się skromnie, Cystersi wyszli z zakonu benedyktynów, początkowo budowali sami - skromne, drewniane klasztory na odludziach. Bodajże w 1135 r. (skąd ja takie niepotrzebne daty pamiętam ?) powstał kościół w Clairvaux - wzorzec dla pozostałych z klasztornej rodziny. Schemat nowej budowli i zasady jej ozdabiania opracował właśnie późniejszy święty - Bernard. Generalnie chodziło o skromność i prostotę przysługującą siedzibie wysłanników skromnego Boga. Kościół miał służyć modlitwie, nie zmysłom. Clairvaux stanowiło model, który później musiał być powielany. Nie tylko kościół, również klasztor. Brak rozpraszających rzeźb, witraży, purystyczna, kamienna prostota, godny Boga monumentalizm. Krótko. Wystarczy popatrzeć jak wygląda klasztor w Lubiążu (notabene powstały w tym samym czasie co Jędrzejów, choć z innej macierzy - z niemieckiej Pforty) - największe cysterskie opactwo w Polsce - warto zobaczyć ten monumentalny kolos.
Lubię klasztorne nastroje. Pierwszy raz poczułam je sto lat temu, w Rudach Raciborskich. Stałam w ciemnej bocznej nawie klasztornego kościoła, a z okna, ukosem wpadał snop światła... jakby Bóg odwiedzał swój dom. Uwielbiam "Imię Róży" za umiejętność oddania tego nastroju i tego świata. Kilka lat temu opracowywałam na zlecenie architekturę Lubiąża. Bardzo zniszczonego już wówczas ale w trakcie początków działalności fundacji Lubiąż. Odremontowana była już Sala Książęca ( nie ma czegoś podobnego w Polsce) i parter Pałacu Opatów, w trakcie konserwacji był refektarz. Klasztor i kościół pozostawały puste. Setki metrów sklepionych korytarzy, setki maleńkich cel i coś co mnie urzekło - więźba dachowa, na 200 metrach długości, przerwanych w połowie murami kościoła. Rytmicznie pulsująca przestrzeń uwikłana w plątaninie wiązarów - no cudo. Jestem dumna z tego, że należę do tych wtajemniczonych, którzy mają prawo to zobaczyć i poczuć.

2 komentarze:

  1. Jestem pewna,ze znajdzie sie ktos,kogo zainteresujesz swoją pasją,niebanalnym przekazem tego, co Ci "w duszy gra"(ktos poza mną ,oczywista!;))
    Wiekszość ludzi kojarzy tę cudną,momentami zapyziała miescinę ,głównie z Przypkowskimi.
    Byłam w "Morimondzie mniejszym",kiedyś ,nawet pojedyńczych turystów,oprowadzał zakonnik , opowiadajac o historii klasztoru.
    "Imię róży" - zaczęłam od filmu(zapamietałam zwłaszcza Seana Connery),książke przeczytałam po.Istotnie,nastrój,dbałość o oddanie "detali architektonicznych"(ja te opisy czasem pomijam),watek kryminalny jakby przy okazji..,powstał bestseller,mówilo sie o Noblu dla Eco,chyba głównie w kontekscie tej książki.Mio

    OdpowiedzUsuń
  2. Myslę,ze ksiązka nie sprzedałaby się, gdyby nie watek kryminalny. Syndrom czasów

    OdpowiedzUsuń