sobota, 18 lipca 2009

Dywagacje II. Temat - rzeka, więc jeden tylko aspekt. Rozbieżność między urzędem a życiem.

zabytek do rozbiórki
Żadnej ameryki ja tu nie odkrywam. Jaki jest świat - każdy widzi. Ale wkurza mnie do bólu fakt, że coś co może przynieść masę korzyści - gdyby na to realniej popatrzeć czyli na chwileczkę zejść z urzędniczego stołka i powędrować po podległym sobie świecie, nie tylko patrząc ale i rozumiejąc co się widzi - przynosi zdecydowanie więcej szkód. Bezsensowne regulacje prawne, brak narzędzi do ich realizacji, niespójność prawna między resortami, totalne oderwanie od realnego życia - to nasza rzeczywistość. I tak jest wszędzie. Ustawa o muzeach nakazuje, m. inn. szerzenie wiedzy wśród ludności (łącznie z nakazanym dniem darmowego zwiedzania - przez ustawę o finansach traktowanym jako darowizna !!! - więc do opodatkowania), inna nakazuje zarabianie kasy (w kulturze, która jest dość elitarna ). Był taki okres, że odprowadzaliśmy podatek od zwiedzających w dzień wolny - liczonych na podstawie wpisów do księgi zwiedzających. To nasze prawo aż się prosi żeby je obchodzić.
Ale teraz garść obserwacji z innego mojego podwórka. Urzędy konserwatorskie - chyba mało jest tak oderwanych od życia instytucji jak one. W swoich zawodowych peregrynacjach poznałam opolskie, lubuskie, lubelskie na całej długości i szerokości, prawie całe dawne ciechanowskie, nowosądecczyznę (z przepięknym Spiszem), kawał kieleckiego, północ wielkopolskiego, kawałki śląskiego, sporo zachodniopomorskiego no i swoje dawne jeleniogórskie. Mam wiec ogląd sporego kawałka świata, również pod kątem działań urzędów konserwatorskich. Zakres prowadzonych przez nas robót obejmuje prace od zwyczajnej ewidencji (obecnie GEZ), poprzez większe dokumentacje dotyczące wybranych obiektow (karty białe lub ewidencja zabytków ruchomych), opracowania planów opieki nad zabytkami dla gmin czy powiatów, ich monitoring, monitoring realizacji wojewódzkich planów opieki nad zabytkami - te dwa ostatnie działania to nowość wrzucona gminom i województwom przez ustawę, łącznie z finansowaniem. Włócząc sie po kraju zastanawiam się czy nie lepiej byłoby całe te środki wydawane na papiery przeznaczyć na konkretne działania renowacyjno-budowlane, byłoby więcej czytelnych efektów. Bo rozbudowana papierologia blokuje wszystko.
To jest naprawdę temat rzeka, gdzie aspektów do poruszenia jest tyle,że nie wiem od czego zacząć. Przykład pierwszy.
Kupuje człowiek stary dom. Chce go wyremontować i przyzwoicie w nim mieszkać. W jakiś czas później dowiaduje się,że dom jest zabytkiem. Kupuje więc karabin i wystawia czujki przed bramą - jakby się ktoś od konserwatora pojawił - zastrzelić. Już skandalem jest to, że w momencie kupna człek nie dostaje informacji o wpisie budynku do rejestru zabytków. Dlaczego karabin ? Bo posiadanie zabytku to wydanie kupy kasy, latanie po urzędach, długie miesiące czekania na decyzje.
Chcesz remontować zabytek ?
- najpierw załóż mu kartę (czyli zatrudnij mnie) - rzadko który urząd finansuje ewidencję z własnych środków (tych z reguły nie posiada), dostaje kasę państwową - na ważniejsze obiekty albo wymaga od właściciela.
- wykonaj inwentaryzację budowlaną obiektu, projekt remontu lub przebudowy i kosztorysy
- uzyskaj zgodę konserwatora na zamierzone działania, czasem potrzebujesz dodatkowych opinii: mykologicznych, konserwatorskich, innych
- zatrudnij firmę budowlaną uprawnioną do pracy przy zabytkach ( to nowość prawna, firmy muszą zdobyć dodatkowy papier - też pieniądze)
- dokonaj odbioru obiektu przy udziale konserwatorskiego urzędnika.
No czy ktoś oszalał ? W kraju, w którym ludzie nie mają na nic pieniędzy a tzw. substancja zabytkowa niszczeje od wieków ? Czy nie jest logiczne obchodzenie dużym łukiem obowiązującego prawa ?
Na marginesie dodam, ze te same działania obowiązują, gdy chcesz rozebrać zabytek. Ostatnio robiłam dokumentację maleńkiej chałupki z połowy XIX w., na którą spadła iluśsetletnia lipa, waląc niemal pół budynku. Właściciel zapragnął zbudować nowy mały domek, bo koszt remontu nie jest realny dla jego kieszeni i sprzeczny z logiką i najprostszą gospodarnością. Od roku zbiera dokumenty, żeby móc dopełnić formalności. Mieszka kątem u rodziny. A wyjmijże chłopie ze dwa kamienie z fundamentów, ino dyskretnie - zawali się samo, nie będzie problemu - aż się prosi, żeby to doradzić.

4 komentarze:

  1. To malenki tylko wycinek. Potknąc się mozna juz na etapie GEZa. Wpisza do niego twój dom, bo powstał przed 1945 r. i walory jakieś ma - okien nie wymienisz bez konserwatorskiej zgody. A nieznajomość prawa od niczego nie zwalnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbujesz podcinać gałąź, na której siedzisz ?

    OdpowiedzUsuń
  3. To,że pracuję tym kółeczku i mam z tego korzyści materialne (wynagrodzenie) nie znaczy,ze jestem ślepa. Lepiej siedzieć cicho ?

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, nie pomyślałam.. gryzę rękę, która mnie karmi

    OdpowiedzUsuń