niedziela, 28 czerwca 2009

Urodzony na cmentarzu. Część III



W Szklarskiej Porębie zaczęłam poznawanie artystycznego świata. Kiedyś pojechałam do Pławnej. Obejrzałam galerię, podobało mi się. Dom pełen rzeźb, obrazów, kominek, wielka posesja pełna drewnianych masek, lalek, kamiennych rzeźb. Miliński – wypasiony – tak bym teraz powiedziała, siedział pod wielkim parasolem, w grupie młodych ludzi, mówił. Miałam ochotę zagadać, przedstawić się ale.. nie miałam śmiałości. Czemu ? Przecież gadam bez oporów ze wszystkim co ma uszy na tym świecie. Może ta nieśmiałość przez to, że go w myślach kiedyś tak fatalnie potraktowałam ?
„Urodzony na cmentarzy” – pożyczyłam tę książkę od Lidki Śniatyckiej. Kiedyś gawędziłyśmy sobie mile przy kawie w ogrodzie i nagle Lidka weszła na temat Milińskiego. Oczy zapłonęły, z zachwytem zaczęła o nim mówić. O człowieku, który kiedyś przez nikogo poważany nie był. Tytuł mnie zniesmaczył – gra pod publiczkę, nieszczęśliwy, brudny, zły.. czysta komercja, reklama. Mój zaprzyjaźniony telewizyjny dziennikarz mówi, że przyjedzie do mnie na wernisaż jak tylko krew się poleje – inaczej tv mu materiału nie kupi – takie są potrzeby społeczne, tv wychodzi im naprzeciw. Miliński też wie, zna ludzkie slabości.
Przeczytałam. Książka jak książka, dobrze napisana. Fajnie się czyta jakby się plotek o znajomych słuchało. Opowieść o życiu artysty – menela, który wychodzi na prostą. Nono.. ten Miliński ma łeb do interesów, dobrze się sprzedaje.

7 komentarzy:

  1. 2008-03-14 21:13:50
    urmag
    Pytanie to w tytule postawione tak śmiało... :))
    Zawsze sie nad tym zastanawiam i chyba dochodzę do wniosku,ze jednak
    do twórczości potrzebna jest zawsze jakaś "wewnętrzna gorączka", przymus ekspresji, transgresji, albo chociażby poczucie misji, a to są stany raczej niedostępne tzw. normalnym ludziom.Mio

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacytowałam Ulkę(troszke zminiając) z dyskusji na ten temat u mnie w blogu, bo chyba trafiła w sedno, nie poraz pierszy zresztą..;)Mio

    OdpowiedzUsuń
  3. Otóż zgadzam się całkiem z tą wewnętrzną gorączką. Chyba inaczej sie nie da. Marianna

    OdpowiedzUsuń
  4. Obejrzałam zdjęcia. Imponujące. I chociaż przyznam, że niezbyt lubię taką twórczość, to należy się uznanie mistrzowi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaskółko. bo toż i trudno to sztuką nazwać, w większości to lalki jakby teatralne, rzeźby poplenerowe, malarstwo głównie samego szefa. Miszmasz tak neisamowity,ze aż wrażenie robi. Co tu jest sztują, co kiczem - czort znajet. Jest arę naprawdę fantastycznych kawałków.
    Ale w sumie nie o to chodzi.Alch.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja raczej sam pomysł uznaję. Jest to miejsce, które można zobaczyć, brakuje ciagle u nas różnych "atrakcji". Ja jestem kult- ośw. z naciskiem na sztukę, Ty jestes historyk sztuki, to czujemy, że to nie to. Jednak dla przeciętnego turysty (sorry- nie chce tu jakos drzeć nosa)jest to miejsce fajne do zaliczenia. Należy docenić pracę Milińskiego i chęć, aby coś dać innym.

    OdpowiedzUsuń
  7. myślę,ze to bardziej o sposób na życie chodzi niż "pracę u podstaw".Marianna

    OdpowiedzUsuń