To, że życie jest tylko chwilką, wiemy wszyscy. Ale chyba tylko nieliczni umieją coś z tą wiedzą zrobić. Moja rewolucja to próba jej spożytkowania . Mam świadomość przemijania w momentach gdy jednego dnia jest środa latem a drugiego już październikowy piątek. Sporo z nas tak biegnie, nie dostrzegając niczego - pór roku, mijających godzin, uśmiechu bliskich... widzimy jedynie przeciwności, które musimy pokonać, które jakoś dziwnie pojawiają się wciąż nowe i nie ma końca. Ja taka jestem. Może dlatego, że w pracy znajduję sens, skoro go brakło gdzie indziej.
Nie wiem kiedy tak mi się porobiło ale pamiętam czasy, gdy umiałam utknąć na tydzień w ogródku i przebudowywać skalniak, potem ciągle coś zmieniać, dosadzać, w międzyczasie cieszyć się ze znajomych na grillu. I pamiętam frajdę jaką mi to sprawiało choć wieczorem ledwie doczołgiwałam się do łóżka. Teraz ? Zapłacę za przebudowę skalniaka.. i pewnie nie zauważę co tam rośnie rzucając okiem na efekt kolorystyczny. Pójdę na imprezę taneczną z zegarkiem w ręku i będę pamiętała, że nie mogę zaszaleć bo jutro mam trudny dzień. Wszystko co nie jest pracą jest na pół gwizdka.
Kiedyś mój mąż uczył mnie, że czas to pieniądz, nie powinno się go marnować na bzdety. Po to się zarabia, by nie robić wszystkiego samemu. Tę cenną wiedzę nabył w momencie podjęcia pracy w wielkiej, prywatnej firmie, która pochłonęła go bez reszty. Tak, żeby mieć sukces zawodowy i nie wypaść z kursu trzeba wszystko temu poświęcić. Wykończony codziennym biegiem, wieczorami znikał w garażu i odpływał, np. budując dla ptaków dwupoziomowy karmnik z szykanami: pod strzechą, z dłubanymi w patyczkach rynnami i anteną satelitarną. Wtedy zaczęło nam się życie rozpadać.
Trzeba umieć wypośrodkować, żeby kiedyś umieć żyć, gdy coś się zawali. Tego się chcę nauczyć. Również dlatego, że mój dom stał się martwy. Ożywa jedynie w momencie przyjazdu gości. Jest czysty w miarę, ogrzany, przytulny ale każde z nas wpada, zjada i znika do swoich zajęć. Jesteśmy razem a jakby osobno. Jedynie ludzie z zewnątrz mobilizują nas do bycia razem.
Dzisiaj odkryłam, jak mocno fizyczność wpływa na psyche. Zawsze większą wagę przykładałam do emocji i choć czułam, że siłownia robi dobrze głównie mojemu mózgowi, to byłam przekonana, że mózg ma największe znaczenie bo on podejmuje decyzje. Wczoraj wydawało mi się, że mam doła, bolała mnie głowa, ogólna niechęć , dziś sobie przypomniałam, że to wynik oczyszczania organizmu.
System naczyń powiązanych, równowaga to jest to co trzeba umieć.
Eeee,przesadzasz...
OdpowiedzUsuńTwoj dom nie jest martwy(w zyciu!),on tylko podlega normalnym przemianom.Przywyklysmy do tego,ze dzieci nam go wypelniaja.Ale one dorastaja i zyja wlasnym zyciem.I bogom dzieki,niech zyja jak czuja.Jestes madra baba i dobrze wiesz,ze nie mozemy im wciaz wtorowac i "wtykac pod skrzydla".
Dom to tez TY(moze nawet,przede wszystkim ty).Podlega twoim nastrojom,goryczom,ale i radosciom.Zacznij w nim dostrzegac te malenkie drobiazgi,ktore nadaja mu klimat,urok.Moze wystarczy czasem...przystanac?Moze,zwyczajnie,trzeba przetrzymac efekt...oczyszczania organizmu?
Przeciez nie o zlote klamki chodzi,a o jego ...dusze.
Twoj ma,niepowtarzalna!
Niby dlaczego,tak chetnie odwiedzaja cie znajomi?
Echhhh! Wiosna tuz,tuz!
Przytulam...