środa, 24 lutego 2016

Powoli zaczynam myśleć, że zwariuję na te całkiem stare lata..........


Siedziałam przy kompie zawalona papierami sprawozdań, skupiona na maksa, gdy do pokoju wdarła się grupa ludzi. Aneta, Wiktor, Ania, Sylwia i Piotr. Bez zapowiedzi, za to z problemami, które – ja zwykle z polecenia macierzy – rozwiązane muszą być natychmiast.
- Przemo !!!! zajmij się nimi, skończę ten fragment !!! - wydarłam się zwyczajowo.
Największy problemem, z którym przyjechali, miała Sylwia. Przygotowuje  wniosek o finansowanie projektu na temat … A ja podobno coś takiego pisałam.  Tak, to był mój temat, z którym wystąpiłam ze dwa lata wcześniej. Ba, przygotowałam nawet szczegółową rozpiskę działań,  kosztorys, harmonogram wydatków, plan promocji, wraz z całym tym bleble – laniem wody o powodach dla których trzeba. Mało tego, zrobiłam projekt montażu finansowego na wypadek niedoboru wkładów własnych.  I nie dostałam zielonego światła.  Teraz projekt będzie realizowany przez macierz.  Nie, nie mam nic przeciw temu, wszystko dla dobra ogółu, temat wart jest poświęceń. Ale przekleństwo zmęłłam w ustach, choć prawdziwym aniołem jestem. 
- Sylwuś, ale ja mam gdzieś ten wniosek w papierach, podejrzewam jednak, że w domu, nie możesz poczekać do jutra ? Znajdę. Dam ci.
- Jak to masz w domu ?!?  czemu  biurowe papiery wynosisz do domu ?
- Nie wynoszę. Przynoszę z domu do pracy.
Przecież w domu też pracuję, tutaj nie mam czasu naprawdę pomyśleć, najważniejsze sprawy  od zawsze w domu robię. Okazało się jednak, że nie ma czasu, musimy pochylić się nad tym dzisiaj.  Siedziałyśmy w skupieniu ze trzy godziny, resztą  gości zajął się Przemek. Okresowo słychać było huragany śmiechu.
W międzyczasie zjawiła się dziewczyna z domu kultury z elegancką parą gości szczególnych miasta. Muszę im poświęcić czas. Zajęli mi jakieś pół godziny i po serdecznych pożegnaniach poszli.  Usiadłam z pracującą przy moim kompie Sylwią gdy nagle pojawił się jakiś  niepokój. Coś powinnam zrobić...  nie pamiętam co.  Już nie mogłam się skupić nad wnioskiem.  Myśli coraz szybciej krążyły wokół niezrobionego, prowokując szybsze bicie serca.  Nie, nie wytrzymam !
- Sylwia już wiesz, z resztą sobie poradzisz.
Pobiegłam na wystawy, obeszłam wszystkie sale piętra, zeszłam na dół, do sali wystaw czasowych…  MATKOJEDYNA !!!!! przecież dzisiaj otwarcie wystawy !!!! Na bajerancko przybranym stoliku stoją lampki czerwonego wina,  w literatkach żółte i zielone soki, w dzbanie  stojącym w towarzystwie wąskich szklanek – woda z listkami mięty, obok misterne układy ciastek rozmaitych i owoców. Kocham swoje dziewczyny !!!!  Ale ja ??? Nieprzygotowana, do końca nie dogadana z artystą. Czy on przyjedzie ?  Czy będą goście ? Czy przypominające maile zaproszeń rozesłane ?  Koszmar jakiś !!!!  
W drzwiach sali stanęła elegancka para. Pani miała w ramionach wielki bukiet storczyków podobnych do nenufarów, w przezroczystym i różowym celofanie. Podziękowanie za rozmowę.  Spławiłam ich szybko, rozsupłałam celofan. Kwiaty to dziwne, zamknięte, większość bez łodyżek… Wśród nich trzy pięknie ukwiecone gałązki – będą dla artysty. Pozostałe próbowałam wstawić do  małych wazoników ale pozbawione łodyżek tonęły.  Iza przyniosła mi dwie prawie płaskie szklane misy z wodą. Tam ułożyłyśmy kwiatowe łebki, które szybko zaczęły się rozchylać. Chyba o to chodziło. Kątem oka zauważyłam dziwną rzecz na ścianie. Podeszłam…. woda !!! po ścianie sączy się woda !!!! Zerwałam wiszące tam obrazy, wyniosłam do holu . Dziewczyny !!!!! Piotr !!!! Pomocy !!!


To był dzisiejszy sen. Wystawa miała prezentować prace osoby stanowiącej skrzyżowanie Jacka Jaśki z Pawłem Kukizem. Wystawę Jacka mam we wrześniu ale czemu Kukiz ? Wieczorem słuchałam  jakiejś z nim rozmowy, ale przecież nic nie znaczącej dla mojego życia. Za to nad ranem śnił mi się powiat zamojski (!!!!), dokładniej młyn w lesie nad rzeką, któremu kiedyś zakładałam kartę.
Łapię się na tym, że nie tylko moje życie ale coraz częściej sny i marzenia kręcą się wokół pracy. Czy nie jest to chore ? Początki wariactwa ?  Gdy mam pracę, a teraz na urlopie mam małe zlecenie – nic nie jest ważne. Ostatnio ucieszyłam się, że dziecko zamiast po trzech dniach, wyjechało po dwóch zawezwane nagle do pracy - a miałyśmy iść do Szwajcarki, z niechęcią potraktowałam przyjazd swojego faceta, nie poszłam na spotkanie z dziewczynami. Wciągnęło mnie zlecenie. 
Jak ja skończę ?

1 komentarz:

  1. W dzień opracowuję powiat zamojski (dla odmiany po mieście nadmorskim), dziś w nocy byłam u siebie w pracy, gdzie pracował również mój dawny dyrektor i jego żona - robili coś przy deskach kreślarskich. Ja i pracownicy sprzątaliśmy wielki bajzel po jakiejś imprezie. Była noc. Jechałam do pracy o zachodzie słońca, fotografując konary drzew i budynki przypominająxe minarety, oświetlone nieziemskim światłem. Spotakałm też kobietę upierającą się by mi przepowiedzieć przyszłłość. Oczywiście to sen. Nie chciało mi się obudzić.

    OdpowiedzUsuń