środa, 24 lutego 2016

Urlopowa codzienność i mały klops.

Będąc na długotrwałym urlopie człek odzwyczaja się od pracy i reżimu. Wstać tak jak dzisiaj, w podbramkowej sytuacji, dużym wysiłkiem jest.  Wprawdzie ta tura urlopu bezczynna nie jest, jako, że część pierwszą wypełnili mi absorbujący rodzice i dzieci, część drugą - sprawy na wpółzawodowe i małe zleconko. 
Społecznie robimy katalog do wystawy stowarzyszeniowej, zagościłam na Kongresie Kultury (nie wiem po co, chyba, żeby pokazać, żem kulturalna osoba jest), no i opisuję kamienice Kołobrzegu - w ramach zleconka.  Tak sobie myślę, że nigdy tam nie byłam, a miasto na ładne wygląda. 
Dzisiaj do pracy jechałam w pejzażu wczesnojesiennym. Na polach łany nawłoci z mimozą mylonej, nad karkonoskimi dolinami mgły o poranku. Ale pogoda śliczna. Tak bardzo szkoda mi lata....
Malownicze bukiety kwiatów to piękny akcent salonu Pawła Trybalskiego. Tym razem z prawdziwą mimozą, nie nawłocią. Myślę, że to dzieło pani Lidki.  Nie ważne czy to lato, czy zima, zawsze na stole stoją kwiaty.  A największym dysonansem są błękitne drobiazgi wysypujące się ze srebrnego pucharu w środku zimy. Jak ona to robi ? Byłam w odwiedzinach, Mistrz w dobrej formie. Cos ostatnio w mediach boom na Trybalskiego jest. Wywiad tu: http://www.polskieradio.pl/80/4203/Artykul/1471711,Sciagawki-Mistrza-Pawla-reportaz-Doroty-JaskiewiczLebek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz