czwartek, 23 kwietnia 2009

kazimierskie impresje- czyli jak czasem ocieramy sie o wielki świat



Tak się złożyło, że tylko dwa miasta w Polsce należą do Europejskiej Federacji Kolonii Artystycznych: Kazimierz Dolny zwany Kazimierzem nad Wisłą i Szklarska Poręba. Obydwa ze względu na artystyczną historię, Kazimierz - również ze względu na współczesność. Postanowiliśmy być nie gorsi, tym bardziej, że mamy do tego podstawy. Wszak Carl Hauptmann, mieszkaniec naszego Domu i patron muzeum był twórcą kolonii artystycznej Szklarskiej P. My też możemy. Tak się złożyło, że w Szklarskiej i teraz artystów jest bez liku, więc kolonia tworzy się sama. A to Zbyszek Frączkiewicz ze swoimi kolosalnymi Żelaznymi ludźmi, których prezentuje w wielkim kamiennym kręgu na placu koło swojego domu (fajnie wyglądaliby na kazimierskim rynku), a to Koneccy - para malarzy w Esplanadzie w parku miejskim, czy Krzysiek Figielski w Dolinie Siedmiu Domów, nie mówiąc o rzeźbiarzach, szklarzach, fotografikach, teatrach i wszelkiej maści samoistnych animatorach kultury. Dużo się dzieje u nas, można to wykorzystać.
Kazimierz ma swoją Kazimierską Konfraternię Sztuki - stowarzyszenie artystów, my założyliśmy stowarzyszenie Nowy Młyn, które od 2005 r., mniej lub bardziej działa przy muzeum. Zaraz po założeniu nawiązaliśmy, baaaaaaaaaardzo przyjacielski kontakt z Konfraternią, a dokładnie z Dorotą i Waldkiem którzy uczestniczą w życiu artystycznym Kazimierza z ramienia Muzeum Nadwiślańskiego, dokładniej Kamienicy Celejowskiej. No i się zaczęło.
Pierwsze wspólne działanie to była ich wystawa u nas. Pokazaliśmy 90 obrazów artystów z Kazimierza, zorganizowaliśmy wielką plenerową imprezę w mieście - spektakl teatralny "Kliniki Lalek", koncert rockowy, pokaz prac naszych artystów, malowanie "na żywo" oraz wielki barwny pochód przez całe miasto do naszego muzeum (2 km !!!) na wernisaż. O tej imprezie opowiem kiedy indziej, bo dziś chciałam o naszej wizycie w Kazimierzu.

Pojechaliśmy tam z dwiema wystawami równocześnie. Niemieckie malarstwo pejzażowe - do kamienicy Celejowskiej i sztuka współczesna - do Galerii Letniej Muzeum.
Pojechaliśmy do roboty w trójkę, Przemek robił stare malarstwo, my z Kasią - współczesne. Zachwyciliśmy się Kazimierzem z miejsca. Zamieszkaliśmy na poddaszu pięknego starego domu na Plebance, w otoczeniu książek, obrazów, zapachu drewna i artystycznego nastroju. Zaraz po rozpakowaniu pognaliśmy do głębokiej piwnicy na rynku - do Galerii Łazorka. Dlaczego tam ? Bo ja już tam byłam w maju i wiedziałam, że tam jest świetnie. Tam przesiadywaliśmy w gronie letników (przyjeżdżają w każdej wolnej chwili do stałych swoich miejsc), z reguły Łodzian lub Warszawiaków o skłonnościach artystycznych. Może to snobizm ale atmosfera pogawędek, ognistych dyskusji na najważniejszetematyświata tam jest możliwa. Wystarczy się włączyć i poczuć jak wśród swoich, w tym mnóstwie obrazów od ziemi po sufit zawieszających ściany. Wcześniej, w Szklarskiej poznaliśmy Karela i jego pyszne zimne piwo oraz jego dziewczyną - malarkę, właścicielkę galerii.
Wystawy zmontowaliśmy bardzo szybko, więc był czas powłóczyć się po okolicy. Ech.. te malownicze wąwowy, ta cudna architektura.. ta szeroka, taka polska Wisła.... prom do Janowca, Puławy.. Poszliśmy na długi spacer do Męćmierza. My tutaj, po tej zachodniej stronie kraju naprawdę niewiele o nich wiemy. Podobnie jak oni o nas. Mylą np. Kłodzko ze Szklarską Porębą. My i oni to jakby dwa różne światy, mentalnie również trochę. Męćmierz - zamieszkały skansen - wioska rybacka, na brzegu Wisły. oryginalne, drewniane domy.. piaszczyste ulice, ogrody... piękne, swojskie, romantyczne. Czy ktokolwiek tu słyszał o Męćmierzu ? Kazimierz to Rynek, studnia, fara, knajpki, galerie i najbliższa okolica. To zwiedza każdy. Ale Kazimierz to też wąwozy, piękny cmentarz, dalekie zaułki pełne przepięknych starych domów.. tylko czekać aż pojawi się dama w długiej sukni, z parasolką i przysiądzie przy stoliku w ogrodzie, by wypić herbatę lub poczytać książkę.
Do rzeczy. Podwójne otwarcie wystawy było bardzo huczne. Najpierw w Galerii Letniej, potem w Celejowskiej. Nasi artyści wypadli świetnie, podzialali monumentalnością prac, różnorodnością technik, talentem. W gazetach napisano, że są bardziej "artystyczni" niż ci z Kazimierza. Na wernisaż przyszło bardzo dużo ludzi z miasta, turystów, przyjechali moi znajomi z Łodzi i Warszawy (dzięki kochani) oraz grupa artystów z naszego Kopańca (ich prace brały udział w wystawie). A co potem się działo ? Wieczorem wylądowaliśmy na weselu na kazimierskim rynku !!!. Może będzie ciąg dalszy...
Ps. jak wpakuję fotki z Kazimierza podam namiary na stronę. Teraz czasu nie mam więc znikam.
Pps. Chyba jutro wrzucę tu artykuł Przema o koloniach artystycznych z przełomu wieków coby naświetlić te klimaty i rozjaśnić temat, który nas tak nakręca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz