niedziela, 19 kwietnia 2009

Mój własny rodzynek czyli - MTB - przygoda-orka-kasa-ryzyko-praca-przygoda


Moje dziecko jeździ w MTB. Fantastyczna sprawa. Przygoda - dla całej rodziny. Były lata, gdy jeździliśmy z nim na wszystkie niemal zawody, czyli wyjazd co weekend on marca do października. Teraz już rzadziej, on jest starszy, nam brak czasu i kasy. Orka - dla niego. Bez względu na pogodę wielokilometrowy trening, lub wielokilometrowe zawody, prawie codziennie. Od stycznia do października. Kilometry w nogach. Kasa - to osobny temat. MTB to sport drogi. Rower kosztuje często tyle co mały samochód, części zużywają się błyskawicznie, odżywki drogie, wyjazdy na rozmaite krańce kraju, noclegi, basen, sauna, sala gimanstyczna, masaże. Klubów z kasą na to wszystko - brak, szkoleniowców brak. Ryzyko - niczego nie boję się tak jak Szczawna - jedna z najtrudniejszych tras. Ale tam też jeździ i póki co - cały jest. Praca - dla niego - trening to orka, ale jeszcze są studia, praca (gdy trzeba części rowerowych), uczestnictwa w życiu domowym. Z tego sport nie zwalnia - ale bez przesady, nie ma źle. Przygoda - dla niego - wyjazdy w Polskę i zagraniczne - Portugalia, Hiszpania, Austria, Czechy - o świat się otrze, ludzi pozna, wiele przygód przeżyje, nauczy się życia w różnych środowiskach.
Warto ? Warto.

1 komentarz:

  1. Oczywiście w albumie są zdjęcia z moim pacholęciem w roli głównej i oczywiście - przewaga tych gdzie jest ok. Ale wiadomo - bywa różnie.

    OdpowiedzUsuń