środa, 1 kwietnia 2009

takie tam...............

Wiośnianie jest... góry nocą śniegiem całkiem obsypało, że durnie wyglądają całe białe na tle błękitnego, rozświetlonego słońcem, nieba. U nas w parku - łąki fioletowych krokusów, między białymi łachami śniegu. Ptaki oszalały. Wszystko ruszyło do boju a mnie wena twórcza opuściła, więc się zanurzyłam w pracach ogrodowych.

Powinnam o Walonach napisać bo czeka nas cykl lekcji im poświęconych a ja wolę ich oglądać (tych współczesnych) niż o nich czytać. No bo... weny nie mam. Byli dziś u nas, reprezentacją. Przygotowali projekt drugiego już złotego AURUNA i przyszli porady zasięgnąć co do ikonografii. Fajna zabawa. Z drugiej strony ciekawe co tak wszystkich z tymi monetami opętało. Burmistrz Szklarskiej wybił miejskiego denara, walończycy aż mennicę uruchomili i drugiego auruna biją. Zaznaczają swoją autonomię ? Że państwo w państwie ? Podoba mi się. Projekty auruna zaprezentowali na Idach Walońskich czyli Marcowych, w Starej Chacie ( http://www.chatawalonska.pl/ ). Nie pisałam o tej imprezie bo jakoś, no.. wiecie, brak weny.. a że działo się sporo i coś by trzeba to zacytuję ze strony miejskiej:
W Chacie Walońskiej były wykonywane rytuały Błogosławieństwa czterech żywiołów i zharmonizowanie energii w nas. Do tego były wykorzystane – sól ( ziemia ), woda źródlana ( mająca uzdrawiające właściwości), ogień – z drzew liściastych i kadzidła, a właściwie wonne zioła poświęcone w dzień 2 lutego ( Matki Boskiej Gromnicznej a w tradycji Celtów to dzień Święta IMBOLC) symbolizujące żywioł powietrza. Sadziliśmy ziarnka Werbeny , która ma charakter ochronny, odbija od nas negatywne energie, a z drugiej strony przyciąga do nas pomyślność i bogactwo, które dla nas chroni. Każdy z uczestników spożył ugotowane jajko na twardo by po spaleniu kukły KRYZYSU rozpocząć nowe, lepsze życie - bardziej duchowe, w zdrowiu, szczęściu i miłości oraz pełni sił witalnych".

Coś u nas tak wszystkich ciągnie do tych celtyckich korzeni, choć ciężko jakiś dowód na ich pobyt znaleźć. Moja koleżanka na Isle of Man pisze o współczesnych Celtach. Też cytuję, bo ładnie pisze:
Wielbiciele i znawcy kotów kojarzą wyspę z bezogoniastą rasą kotów Manx. Są tu istotnie, przy czym o bardzo różnej długości ogonów. Od czasu do czasu zagląda do naszego ogródka taki rudo-biały z bardzo szczątkowym ogonkiem. To efekt defektu genetycznego, wynikającego z zamknięcia, bliskiego kojarzenia przez wieki i braku dopływu świeżej krwi.
Myślę, że zjawisko to dotyczy również ludzi. Jest oczywiście sporo Anglików, bo to terytorium zależne od brytyjskiej korony. Oni mają bardzo dużą autonomię. Angielska królowa ma tytuł Lord Manx i odpowiada za politykę zagraniczną, a także są pod angielską opieką militarną (nie mają wojska). Wyspa nie należy do Unii Europejskiej, co nie jest korzystne dla mnie. Muszę prywatnie wykupywać ubezpieczenie zdrowotne. Mają od wieków rząd, który nazywa się, jak za pradziejów Tynwald. Byłam nawet w miejscu, gdzie dawni Celtowie się zbierali (zachowana jest stara nazwa miejsca), aby radzić o ważnych sprawach państwowych. Jest usypany kopiec, miejsca do siedzenia, jak w Sejmie) i coś w rodzaju muzeum - jedna duża sala, której nikt nie pilnuje i która jest otwarta dla wszystkich. Tu w ogóle nikt nic nie pilnuje - można pozostawić rzeczy i wrócić za jakiś czas - będą w tym samym miejscu. Nikt nie liczy oddawanej reszty w sklepie. Z bardziej dziwnych rzeczy można wymienić konie z wąsami, takimi, jak u Piłsudskiego. Są owce (bardzo pierwotne), które mają po 3,5 rogów wyrastających niesymetrycznie. Są też bardzo ładne rasy angielskie z czarnymi pyszczkami, nóżkami i ogonkami. Zaczął się właśnie czas wykotów. Owce stoją cały czas na łąkach. Tam też przychodzą na świat małe. Przy odrobinie szczęścia można być tego światkiem, podobnie, jak narodzin cielaków. Jest też sporo ludzi niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie, którzy otaczani są ogromną opieką i wielką tolerancją. Moglibyśmy się sporo w tej materii od nich nauczyć. Potomków Ceeltów bardzo łatwo rozpoznać. Mają płaskie, toporne twarze o bardzo jasnej karnacji. Są blondynami, takimi świńskimi. Chyba też inaczej chodzą - bardzo ciężko. Są potężni i mają iksowate nogi. Wyspę zamieszkuje około 8 tys ludzi. Nazywa się ich Manxami. Polaków jest też trochę.. Niektórzy już pozostawiają tu swoje geny. To głównie młodzi ludzie. Istny najazd z obszarów Wielkopolski.

Ps. Informacja dla zbieraczy - pierwszego Auruna można kupić jeszcze w Domu Hauptmannów w Szklarskiej Porębie - po pierwotnej cenie. Antykwaryczna jest już chyba ze trzy razy wyższa.

PPS. Dojazd do Domu Hauptmannów jest znacznie utrudniony z powodu budowy kanalizacji . Jedyna możliwość - od Szklarskiej Górnej, choć i tam wertepy niewąskie. Jest jeszcze jedna możliwość -przez Osiedle Leśników - ale nie polecam, bo to pod zakaz.

4 komentarze:

  1. Żyjesz? Na szczęście, bo przez telefon brzmiało to bardzo martwo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja żyję, ale ty ? Uzbroiłeś się porządnie ? Jak się na wojny chodzi to trzeba odpowiednią zbroję przywdziać.
    Gratuluję ostatniego tekstu !!!A no i tych prawdziwych portek gratuluję !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O widzisz! To ja lecę jutro po tę werbenę!!! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama myśl o werbenie podnosi na duchu - za tydzień spróbuję jakiś szczyt tatrzański - może warunki dopiszą, ale na wszelki wypadek niech werbena trzyma kciuki :)))

    OdpowiedzUsuń