środa, 30 września 2009

A tymczasem leżę pod gruszą na dowolnie wybranym boku

i mam to co w życiu najświętsze

ŚWIĘTY SPOKÓJ

Myślę, że nikt z normalnych pracujących ludzi nie wyobraża sobie nawet jak brudne są polityczne układy. Nawet jeśli coś w jakikolwiek drobny sposób wyjdzie na światło dzienne, to jest to maleńki zaledwie kawałeczek lodowych Himalajów. Nie ma świętych nigdzie, władza to zawsze brudne ręce, ubrane w mniej lub bardziej dziurawe rękawiczki, to zawsze układy i wzajemne wyżeranie sobie z dziobków, choćby na oczach szaraczków pluć na się nawzajem. Przystosować się… to jedyne co można, bo walczyć się nie da, zwłaszcza w pojedynkę. Bo w ostatecznym rozrachunku zawsze zostaje się samemu. Czemu ? Bo co się liczy ? No co się liczy ? KASA. Jak się ma kasę można sobie walczyć o idee. Jak się jej nie ma – biedni nic nie mogą.

Po raz pierwszy w życiu zatęskniłam za komuną. Za tym, że tam wróg był jeden, konkretny i jasno określony. Teraz jest słodkie cheese, szczytne cele, piękne słowa i śrubokręt pod żebro.

Co jest przykre ? Że idole jednak są brzydcy.

1 komentarz: