sobota, 12 września 2009

Na marginesie wczorajszego wernisażu

Po wojnie starostą jeleniogórskim był Wojciech Tabaka. Zaangażowany w stworzenie jednolitej społeczności z przyjeżdżającej tu mieszanki kulturowej. Wydawało mu się, że takim spoiwem może być kultura, artyści.. Na zasadzie – sztuka jest ponadnarodowa. Czy dobre to było założenie – nie wiadomo, gdyż ówczesne okoliczności polityczne nie dały szans by to sprawdzić. Dziś mam pewne wątpliwości czy rzeczywiście sztuka jest taka ponadnarodowa. W kategorii geniuszu – zapewne tak, co widać, ale w kategoriach nieco mniejszych – niekoniecznie.
Zawsze mi się wydawało, że największą istotą artystycznej duszy jest poszukiwanie. (Pewnie dlatego żem chowana na impresjonistach.) Tymczasem nasi artyści to najwyraźniej całości skończone, na ostatni guzik zapięte, nie potrzebujące jakichkolwiek impulsów zewnętrznych. Nasuwa się przypuszczenie, ze dopiero teraz sztuka to w całości sztuka osobistego wnętrza jej twórcy, hermetycznie chroniona przed innymi. Artysta współczesny zwykle nie mówi o sztuce. Po co, ona ma mówić sama za siebie.
Błąd, coraz mniej osób z zewnątrz (krytycy) wypowiada się na temat sztuki, poza momentami, gdy trzeba kogoś wypromować, w związku z tym coraz rzadziej mało wykształcone w tym kierunku społeczeństwo wie, na co powinno zwrócić uwagę i jakie są powody, że ta sztuka „jest taka brzydka” i, że „sam bym to lepiej namalował”. Naturalnym odruchem człowieka nie kształconego estetycznie, jest podziw dla najwierniejszego odtwarzania piękna natury czyli podziw dla warsztatu. Trudno się więc dziwić, że artysta nie ma z czego żyć. Ten karkołomny skrót myślowy to degresja, kiedyś ją może rozwinę.
Zmierzam do tego, że artyści, jak wszystkie grupy zawodowe, tworzą swoje kółka adoracji wzajemnej. Szkoda tylko, że tak starannie zamknięte w swoim kręgu. Oczywiście są jednostki nawiązujące kontakty zewnętrzne ale generalnie obejrzenie wystawy artysty spoza – to najwyraźniej profanacja. Pierwszy raz poczułam to bardzo namacalnie przy wymianie wystaw między naszym Nowym Młynem a Kazimierską Konfraternią Sztuki. Delikatne zdumienie Waldka Odorowskiego „Jak to, nie znasz go ?” Nie, nie znam, znam tylko Marka Andałę, malarstwo jego żony Marty, no i – ale to skądinąd - Jana Wołka, choć malarsko nie powala na kolana. „A ty znasz malarstwo Teresy Kępowicz, Trybalskiego albo rzeźby Zbyszka Frączkiewicza ?” Nie, bo skąd. Ale to odległość, nawet tu, lokalnie mam wrażenie, że „każdy sobie rzepkę..”, bez próby wyjścia na zewnątrz.
Wkurzona jestem, bo wczoraj znów miałam niezły wernisaż, niezłej sztuki a z naszych nie było nikogo. Co zauważyli przyjezdni artyści. A przyjechały akademickie tuzy. Nie byłoby dobrze ich ciut skrytykować, wszak wiadomo, ze akademicy to zachowawczość i skamielina ? A może nie ? Nikt nie miał ochoty tego sprawdzić. Ani też - podzielić się z niezorientowaną artystycznie publicznością. Taka jest norma.
Dlatego sądzę, że artyści to społeczność, która uważa się za skończoną całość , co sugeruje popadanie w rutyne.
O wczorajszym wernisażu napiszę w kolejnym poście, bo tu byłoby zbyt długo.

8 komentarzy:

  1. Nie powiem, że wiem, co się dzieje we współczesnej sztuce. Żeby to wiedzieć należałoby czynnie uczestniczyć w różnych wydarzeniach. Byłam jedynie na kilku wystawach czy przypadkowym performance. Może gdybym śledziła chociaż jakieś publikacje... Masz rację, że po takich wystawach, z reguły, wychodzę z przekonaniem: sama bym to lepiej namalowała. I że nie powiesiałabym żadnego obrazu na ścianie! Dlaczego miałabym się taką sztuką torturować? Dlaczego mają mnie zęby boleć, gdy patrzę na takie "dzieła"? Ale nie jest prawdą, że chciałabym, żeby obraz przedstawiał w sposób jak najwierniejszy rzeczywistość. Nie podoba mi się hiperrealizm, czy jak to się zwie.... Zwracam uwagę na kolor, na kompozycję, na uzyskanie wrażenia... Dla mnie malarstwo ma coś sugerować, to nie zdjęcie, choć teraz zdjęcia są też różnorodne. Chyba autentycznie największe poważanie u mnie ma impresjonizm ;) Mam wykształcenie techniczno-artystyczne. Od małego byłam uważana za uzdolnioną plastycznie i pochodzę z takiej rodziny od paru pokoleń. Wydaje mi się, że mam też wrażliwość artysty. Być może, dlatego też nie mam tej śmiałości, jaką sobą reprezentuje większość tworzących, tych, którzy skończyli studia artystyczne albo tych, którzy coś tworzą, choć nie mają papierów. Wydaje mi się, że wśród nich jest spora ilość takich, którzy z racji braku szczególnych zdolności w innych kierunkach wybrali którąś z dziedzin sztuki. Wystarczy przecież coś wykonać i mieć wystarczającą śmiałość pokazania, przedstawienia swojego wytworu.... I właściwie tej bezczelności im zazdroszczę.
    Widzę, że ogół społeczeństwa nie ma gustu, ale przecież nie mam na to dowodu ;). mdz

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie za teraz sztukę uważane jest coś co jest nie do przyjecia dla zwykłych śmiertelników. Z drugiej strony impresjoniści też wystawiali na salonach odrzuconych przez aktualnie obowiązujący kanon. W ich czasach też pewnie było mnóstwo chłamu, po upływie wieku wyłowiliśmy rodzynki. Pewnie i z obecnego chłamu, prowokacji potomni wyłowią te rodzynki. Dla mnie malarstwo nie musi być ładne,musi działać w dowolny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcesz powiedzieć, że nie musi przedstawiać "ładnej" treści? Czy że może powodować "ból zębów", jeśli niesie jakąś treść?
    Dla mnie nawet zupełna abstrakcja może być "ładna", przyjemna dla oka, jeśli kompozycja i zestaw barw mi odpowiada; wtedy nie mam tego "bólu zębów".
    Dobra sztuka dla mnie to taka, która sprawia przyjemność w odbiorze, podobnie jak wysmakowane przedmioty codziennego użytku, piękne w formie, podobnie jak obiekt architektoniczny czy rzeźba. Kanony estetyki mają jednak jakieś reguły i powinny być uwzględnione. Kontrast i podobieństwo...
    Tak jak w muzyce: są akordy dobrze brzmiące i dysonanse. Odczyt koloru to odbiór fal elektromagnetycznych; a te już są definiowalne. Więc i tu, jak w muzyce, coś współgra, coś się gryzie. Jedni mają ucho, inni nie. mdz

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzielam raczej sztukę na dwie części: sztuka dekoracyjna - też musi mieć niezłą jakość i walory artystyczne oraz Sztuka - z walorami warsztatowymi ale i wnosząca coś więcej. Ogladam filmy ładne i filmy istotne, niekoniecznie ładne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wartość dzieła określają emocje w jego odbiorze. Pewnie tak. Dlatego nie z każdym wybitnym dziełem chciałoby się mieć codzienny kontakt. mdz

    OdpowiedzUsuń
  6. Za filmy "ładne" uważasz "przyjemne dla oka"; to raczej pytanie retoryczne :) mdz

    OdpowiedzUsuń
  7. A jeśli niosą jedynie pozytywne treści, ale nie są filmami szczególnie przyjemnymi? mdz
    Tak, to są wartościowe... ale wystarczy wtedy raz oglądnąć... po co się katować, życie jest wystrczająco okrutne... choć piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i dobrze... doszliśmy do dzieł, które nie są "ładne" i nie niosą żadnych emocji, jedynie "ból zębów". I chyba takich jest najwięcej :) mdz

    OdpowiedzUsuń