czwartek, 5 września 2013

słoneczny wrześniowy czwartek

Dziś pamiętam jak smakuje chleb smarowany śmietaną, z połówkami śliwek i posypany cukrem. Ktoś zna taki wynalazek ? Albo chleb ze skwarkami i kawałkami kiszonego ogórka.  Nie tyle smak pamiętam co nastrój, gdy wpadało się do domu z podwórka, porywało kromkę z rąk babci i znowu na dwór, na trzepak lub bawić się podchody  - to zabawy popołudnia, rano z reguły były zabawy w dom, sklep lub szycie lalczynych ciuszków. Letnie ciepłe popołudnie, ciepły letni wieczór i tyle bardzo ważnych spraw na podwórku. Właśnie wróciłam ze spaceru z psem, ten sam co wtedy nastrój poczułam zobaczywszy go na podeskscytowanych buźkach dzieciaków konkurujących w skokach na rowerach. Albo wczoraj - gdy wracali z meczu, który wygrała nasza wiejska ekipa. Udzieliło mi się.
A może to zasługa Wrocławia,w którym pierwszy raz od stu lat byłam bez swojego auta i gdy Piotr, z którym byłam, załatwiał swoje sprawy - poszłam na rynek spotkać się z dziećmi w Bierhalle. Młoda dzisiaj pracowała, więc tylko trochę z nami postała,  Starszy przyszedł z dziewczyną. Wprawdzie tylko pół godziny miałam, pogadaliśmy a potem poszliśmy przez kolorowy rynek w kierunku galerii na Jatkach, gdzie umówiłam się z Piotrem. Wrocław jest niesamowicie energetyczny i bardzo pozytywnie nastraja. Cały czas się zmienia i ciągle coś się dzieje.  Na rynku kobiety z małymi dziećmi chlapiącymi się w fontannie, masy rowerzystów, z jednej strony cygańska kapela, z drugiej - jazzowy trębacz, kamieniczki, parasole ogródków, kwiaty. W tym mieście żyć się chce i widzi się  sens. Pomyślałam, że może powinnam się przeprowadzić. "Mamooooo, nie, a gdzie my będziemy przyjeżdżać ??"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz