środa, 4 września 2013

niedzielne popołudnie na plebanii w Popielówku

Mariusz ma właśnie wystawę w jeleniogórskim BWA, niedawno z Ewą i Martą byłyśmy w Popielówku więc pora na zdjęcia z wycieczki do starej plebanii.  Pisząc o Popielówku najczęściej wpadam w wielce patetyczny ton, nie bardzo adekwatny do tego co tam zastaję, a w takim pisze się fatalnie. Wszystko przez ten dom i jego średniowieczny nastrój - stara plebania tuż za starym kościelnym murem obrośniętym bluszczem. "Gotyccy" z sylwetki Agnieszka i Mariusz też nie wyłamują się z tej średniowiecznej stylistyki. Podobnie jak ich sztuka.  Agnieszka zaczęła rzeźbić zaledwie kilka lat temu. Wcześniej pracowała w BWA, jeszcze wcześniej skończyła filozofię, a jeszcze wcześniej nie dostała się do liceum plastycznego. Czasem myślę, że dobrze dla sztuki jest, gdy niektórzy artyści nie kończą artystycznych szkół. Nie wszystkich to dotyczy, to jasne, ale wyjątki są. Twórczość Agnieszki jest jak jej życie,  stara plebania i otaczająca ją, przyjaźnie porządkowana natura -  czysta, prosta,   ze specyficznym powiewem "archetypicznej" religijności.  Lubię tę całość. Nie  są to wybitne dzieła elitarnej sztuki współczesnej i w sumie nie wiem nawet dla kogo, prócz siebie i paru fanatyków, je tworzy (też kupiłam jedną), ale mają w sobie taką.. mistyczną energię.
 Po zrobieniu  wystaw trzech artystycznych rodzin (w Worpswede), po poznaniu ich domów,  jestem przekonana, że  artyści dobierają się w pary na podstawie zbliżonej percepcji świata, co potem wyraziście wyłazi z ich twórczości i sposobu życia.  Rzeźby Agnieszki  i Mariuszowe malarstwo doskonale współbrzmią z atmosferą domu, którego wszystkie elementy odtwarzane są z niesłychaną pieczołowitością. Podłogę  z szerokich dech w wielkim pokoju gościnnym skrobali z brudu ręcznie, na kolanach, jedną deskę dzienne...
Dom wymaga jeszcze sporo pracy ale  nikomu to nie przeszkadza. Ich życie  to praca nad domem i ogrodem, malarstwo i rzeźba, zabawy z psami, koty, herbata z ziół i kruche ciasto z jagodami  - tak mnie się kojarzy bo to widzę, gdy przyjeżdżam. Jestem z zewnątrz. Nie umiem nazwać tego co tam czuję. W oczach moich dziewczyn widziałam oczarowanie Ale są jeszcze międzynarodowe warsztaty teatralne, wystawy, spotkania z artystami i trudna codzienność życia.
Agnieszka rzeźbi też w drewnie - ptaki, pięknie ubarwione, do ludowości nawiązujące. Ostatnio zbiera ludowe świątki -  niewysokie drewniane "totemy" rzeźbione przez staruszka z sąsiedztwa...

Chciałam zabrać jednego ale dać nie chciała. Ponoć "wyrywa" je staruszkowi siłą, bo ten ich dawać nikomu nie chce, sprzedawać też nie. Zaparł się, żeby przed śmiercią wyrzeźbić wszystkich świętych i ustawić ich wokół łoża - by pomogli mu do nieba się dostać .
O Mariuszu pisałam wiele razy bo jego sztuki się nie zapomina - jest jak chorał gregoriański. Nadal robi "gotyckie sny", stylizowany na ludowo cykl "Polska rodzina" czy żartobliwe "Zabawy świętych" przypominające malarstwo z iluminowanych rękopisów.  W tym tryptyku Ewa kusi wężowym jabłkiem inną Ewę, Adma przytula Adama. Znak czasów.
Cytat z wywiadu Mariusza: " Trzeba zapatrzyć się w malarstwo wiejskich kościółków tworzone przez mnichów. Jest ono jak muzyka kameralna, kiedy Bach się zmęczył. To moje drogowskazy w malarstwie. Jakoś tak - lubię tych, którzy najmniej krzyczą. Wszystko, co dzisiaj powstaje, to chyba tylko wprawki. To, co najświetniejsze już namalowano. Siedziałem kiedyś w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum przed obrazami Piotra Brueghela i słyszałem śmiech mistrza. Naprawdę u niego jest wszystko - i to, co było i będzie."
Nie wiem czy się ucieszą ale ja zapraszam na plebanię w Popielówku. I marzycieli i zmęczonych tempem życia a zwłaszcza tych, którzy mogą coś z ich sztuki kupić lub zamówić sobie rzeźbiarski portret. 
Fotki robiła Marta więc na zdjęciach jej nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz