niedziela, 1 września 2013

jak wspomniałam lato się kończy

czego ludzie z miasta nie odczuwają tak wyraziście. Na berberysach rozpięły się pajęczynowe siatki, nad ranem ugięte od kropli rosy, w chłodne wieczory nie słychać cykad, ogień buzuje w kominku... idzie jesień. Starość jak jesień, polega na tęsknocie i nostalgii, które wypełniają człowieka, gdy tylko na chwilkę odłoży jakiekolwiek działanie. A może to tylko ja tak mam, że nie umiem żyć tym co teraz ? No bo życie jest jak pory jednego roku, szkoda, że tylko jednego.
Fiolka na spacerze po Wilczej Porębie.
Wracając do jesieni... Przychodzi taki moment, że człowiek wycofuje się ze wszystkiego uznając, że przeżył już to co przynosi życie, że na nic nie musi już czekać, poza śmiercią. Nie chciałabym, ale jak zapanować nad takim myśleniem, skoro jadąc do Karpacza miałam w sobie tylko smutek jesiennego przemijania ?
Jestem nieodrodną córką swojej matki... Mama ostatnio oznajmiła mi radośnie, że wykupiła sobie i ojcu miejsce na cmentarzu - 5 tys. złotych. Chyba sądziła, że się ucieszę.  No bo "jak człowiek ma 76 lat musi myśleć o śmierci". A czy  jest o czym ? Śmierć to śmierć, spotka każdego, więc czy warto na nią czekać, zamiast żyć, zwłaszcza gdy nie jest się chorym ?  Oszczędza na każdym kroku -  bo najważniejsze jest miejsce, które "mości sobie" na nieokreślone na potem. 
Pozostaje mi tylko nadzieja, że niektóre geny odziedziczyłam po ojcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz