piątek, 16 października 2009

Opowieści ostatnich dni.

Kaplica świętej Anny i omawiana chałupa na pocztówce z ok. 1900 r.

Wczorajsze spotkanie z Henrykiem Wańkiem upłynęło pod znakiem duchów. Jesteśmy Domem, gdzie najważniejszy Duch Gór jest oswojony, przez właściciela domu z początku XX wieku – Carla Hauptmanna, więc i na nas trochę jego łaskawości spada. Zadbał o to, by romantycznie było – bez prądu. Opowieść snuła się na kanwie atmosfery ostatniej książki Henryka Wańka „Wyprzedaż duchów”, lecz często wędrowała w zupełnie inne rejony Śląska, jednak zawsze z duchami. Tu kawałek cudzej recenzji, bo jeszcze książki nie czytałam..

Tajemnice gór, tajemnice przyjaźni, tajemnice kosmosu... Najnowsza powieść Henryka Wańka - który już wcześniejszymi książkami dał się poznać jako badacz ukrytego porządku świata - to wędrówka po nieznanych zwykłemu turyście Sudetach, gdzie rządzi nie człowiek, a historia, przyroda, alchemia. Właśnie tu krzyżują się szlaki znajomych i obcych, szukających innego wymiaru, wydawałoby się dobrze znanej, rzeczywistości. Znajdują tutaj zadziwiający na każdym kroku świat, spod którego władzy nie będą się już mogli uwolnić i spotykają ludzi, którzy wpłyną na życie nawet najbardziej zatwardziałych sceptyków. "Wyprzedaż duchów" skupia wokół siebie tajemniczy J. - postać fascynująca, choć nieodgadniona. Właśnie on staje się dla czytelnika przewodnikiem po sekretnych krajobrazach. Pełna symboli, tajemniczych odniesień, zagadek Wyprzedaż duchów to powieść o miejscu magicznym - jednym z niewielu ocalałych w naszym zindustrializowanym świecie.

Takie miejsce magiczne mieliśmy wczoraj wieczorem w muzeum, wśród świec. Opowieść zaczęła się od znanej mi postaci, która w książce występuje pod innym imieniem jako tajemnicza wiedźma. Koprowa, twórczyni świątyni Grala na stoku Grabowca. Bo tak wtedy mówiliśmy o tym, wyklętym przez proboszcza w Sosnówce, miejscu kultu. Było to bardzo dawno temu. Moi przyjaciele stali się wówczas właścicielami chałupy koło kaplicy św. Anny i Dobrego Źródła. Chałupa - dawny gasthaus - była w stanie fatalnym – funkcjonował a trochę jako śmietnik dla pobliskiego pensjonatu „Leśny Czar” zajmowanego przez ową postać.

Nieduża i krzepka, stabilnie stąpająca po ziemi, energiczna i pyskata, z przedziwnym akcentem, z obwarzankami warkoczy splecionymi za uszami, otoczona wianuszkiem córek (własnych i przybranych), uczesanych a takie same obwarzanki, zimą śmigających na biegówkach do szkoły, latem zbierających zioła. Mówiono o niej ”wiedźma zielarka”. Podobno rzuciła czary na żonę wójta Sosnówki, gdy ta jej nie była przychylna, podobno przepowiedziała śmierć nasłanego na nią ubeka. W tamtych czasach mieszkał u niej „na stażu” szwajcarski student, birbant, którego rodzice wysłali do lasu, by nauczył się pokory wobec życia. Ksiądz ze Starej Kamienicy twierdził, że podziemne lochy zaczynające się w jego wsi prowadzą do lochów na zboczu Grabowca, do których wejścia pilnuje Koprowa. Mówiono o niej też, że strzeże wejścia do pieczar gdzie ukryte są - poszukiwane przez wszystkich szperaczy – sztabki złota z rezerw Banku Rzeszy.

Powody dla których Koprowa zbudowała świątyńkę i co z tego miała – są niewiadome. Co z tego miała ? Osoba, która tak mocno i realnie trzymała się ziemi, we wszystkim miała jakiś interes, nie mogła inaczej układać się z bogiem czy diabłem. Ona to paradygmat wiedźmy, konkretnej, realnej, dalekiej od wszelkiej duchowości. Jej panbóg miał ciało i krew, domagał się ofiar, z nim należało się targować, brać go pod włos, przekupić go – jeśli się czegoś od niego chciało. Faktem jest, że na odbywające się tam msze, przychodzili pensjonariusze niedalekiego DW Lubuszanin, którzy często pytali czy u nas nie można by herbaty dostać w wędrówce świątyni. No bo spędzaliśmy tam trochę czasu, na sprzątaniu, porządkowaniu i snuciu marzeń o odbudowie miejsca.

A miejsce cudne. Najstarsze miejsce kultowe Karkonoszy. Pogańska Dolina. Najkrótsza droga z Sosnówki Górnej – Wiedźmia Ścieżka prowadzi zboczem przez las. Dom stoi w obniżeniu przełęczy, przodem do szerokiej panoramy podgórskich dolin. Obok - niewielka cylindryczna kaplica św. Anny. Nieco poniżej – Dobre Źródło, zwane też Źródłem Miłości, otaczane kultem już od czasów neolitu. Cudowna woda ze źródła pomaga w wielu chorobach. I w miłości. Należy nabrać wody w usta i siedem razy obiec kaplicę. Jeśli się nie uroni ani jednej kropli, zagwarantuje się sobie wielką miłość. Chrześcijanie walcząc z pogańskimi wierzeniami bardzo szybko usiłowali zaanektować ten teren. Kaplica Św. Anna odnotowana jest w źródłach już w 1212 roku – schronili się tu mieszkańcy uciekając przed powodzią. Nie udało się, nadal obowiązują tu pogańskie zwyczaje, panuje pogańska duchowość.

Przyjaciele nie udźwignęli ciężaru remontu, oddali chałupę Fundacji Brata Alberta, ale mimo remontu nadal stoi pusta. W międzyczasie pensjonat Leśny Czar Koprowej tez został sprzedany. Ostatniego lata jeden z moich znajomych zapragnął kupić stary gościniec. Nie zastał tam nikogo ale w dawnym budyneczku gospodarczym, przez fundację przekształconym w mieszkalny, mieszka osoba, która – z opisu znajomego – wygląda jak Koprowa. Może nie zaginęła, jak myśli Henryk Waniek. Nadal pilnuje swoich skarbów tylko dala sobie spokój z religijnymi praktykami na użytek świata, więc o niej nie słychać.

Takich tajemniczych postaci jest tu w naszych górach mrowie. Poznawać je – to zaszczyt.

7 komentarzy:

  1. Świetna opowieść!...coraz bardziej rozumiem,dlaczego te miejsca i okolice inspirują wszelkiej masci artystow.A Henryka Wanka miałam przyjemność poznać,jako ze był znajomym mojego eksa.(chyba o tym samej osobie mowimy - jego tworczosc jest osadzona i zwizana najbardziej chyba z górnym Ślaskiem).Mio

    OdpowiedzUsuń
  2. Acha, dokladnie o tym samym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Waniek nie pisze łatwo, pisze tak... wielowarstwowo, takie są górskie pejzaże. Jego książek nie da się czytać z doskoku. Trzeba dać się wchłonąć w tamten świat. bardzo je lubię. Marianna

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie jest tutaj coś takiego... nienazwanego. Nie jestem stąd, może dlatego odczuwam to mocniej (?) niż rodowici mieszkańcy. A może po prostu wszystkie góry tak mają ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze dodać muszę, ze spotkanie z Wańkiem prowadziła sandra Nejranowska i - oddać jej musze- robiła to świetnie. M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiac nie znam twórczosci Wańka( na pewno w domowym ksiegozbiorze byly jakies jego książki, moze nawet z dedykacją ,ale po rozwodzie ogromny zbiór (wiekszość należ.do eksa:))tez został podzielony..Póki co,czytam "Zdążyc przed Panem Bogiem"Hanny Krall o Marku Edelmanie,swietnie pisze,a i bohater niezwykły:)Mio

    OdpowiedzUsuń