niedziela, 11 października 2009

nie oglądajcie tej wystwy czyli szukanie powodów malowania obrazów

Artysta ma w sobie coś z ekshibicjonisty... poprzez dzieło pokazuje swoje wnętrze, No chyba, że ma perfekcyjną technikę i maskować pustkę potrafi. Bo i tak się zdarza. Taki to raczej rzemieślnik choć z bardzo wysokiej półki. (znaczne uproszczenie). Najlepszą opcją dla oglądaczy jest artysta z wirtuozowską techniką i rozbudowanym wnętrzem oraz inteligencją emocjonalną – wtedy obraz przemawia, a jego twórca to artysta dużego formatu. Niewielu jest takich na rynku.
Niektórzy artyści ewidentnie tkwią w depresji (?), co widać w ich sztuce. Zwłaszcza w malarstwie bo w emocjach i malarstwie rolę gra kolor. Uprawianie sztuki, jako swoistej terapii zajęciowej jest jedną z technik na wyciszenie i uspokojenie - mozolne pokrywanie powierzchni drobnymi elementami. Widoczne jest, że niektórzy artyści tę formę działania obrali sobie jako lekarstwo na duszę. Taka jest nasza aktualna wystawa, mini - wystawka właściwie. Jej autora polecił nam zaprzyjaźniony aktywista artystyczny (zwany współcześnie animatorem kultury), wobec którego mamy jakieś zobowiązania. Zanim się zdecydowałam, przeleciałam internet w poszukiwaniu informacji o artyście. No są, dużo, znana postać z Wielkopolski, związana emocjonalnie z naszymi górami, bo tu się urodził (no niedaleko), tu bywa i maluje. Przeczytałam wielostronicowy, piekielnie ambitny profesorski tekst na temat jego sztuki, gdzie jak dzwon spiżowy brzmią okrągłe i głębokie zdania na temat poszukiwania istoty świata i rzeczy transcendentalnych i takie tam. Powinnam w końcu zapamiętać, że im bardziej skomplikowana recenzja, tym bardziej "alternatywna szuka (?)".
Dla jasności – nie jestem zwolenniczką sztuki "ładnej" i dekoracyjnej, wolę sztukę istotną, wnosząca jakieś NOWE, prowokującą do myślenia, oddziaływującą, nawet jeśli to działające pozostaje nie nazwane.
To co wisi u nas na wystawie skwitował jeden ze zwiedzających jako: dzieła ubłoconego traktora, który przejechał po wyrzuconych na ulice płótnach.
I tu mam pytanie - dla kogo tworzy artysta ? Dla siebie - na pewno. Ale czy też dla ludzi ?
Nie zwiedzajcie tej wystawy. Albo przyjedźcie zobaczyć coś czego ja nie potrafię nazwać sztuką.
Nie mogę się oprzeć, cytuję fragmenty opowieści o tej sztuce.
(...) Poszukiwania Andrzeja Leśnika oscylują wokół rudymentów malarstwa: gry przestrzeni z płaszczyzną, potencjału koloru i faktury, relacji abstrakcja - natura oraz wokół zagadnienia gestu i rytmu. Już w pierwszej połowie lat 80-tych rodzi się pomysł malowania zygzaków, pokrywających gęsto powierzchnie prac. W roku 1983 w Galerii Kontakt na pierwszej indywidualnej wystawie pokazane zostają prace wytyczające wiele ścieżek, którymi do dziś niestrudzenie choć już oczywiście nieco odmiennie - podąża wyobraźnia artystyczna poznańskiego twórcy. W trakcie owego pokazu zaprezentowane zostają tryptyk o wygaszonej skali barwnej oraz płótno pokryte szeregami czerwono-białych, zachodzących na siebie rytmicznie zygzaków. Pojawiają się więc - tak znamienna dla Leśnika - idea konstruowania obrazu w oparciu o zygzakowaty, powtarzający się moduł, połączony z kontrastową lub przeciwnie wyciszoną kolorystyką, oraz pomysł zestawiania prac - tym razem w struktury trójelementowe. Zygzaki przebiegają przez kadr poziomymi, regularnymi pasami, wyznaczając siatkę podziałów wewnątrzobrazowych, ustanawianych wobec granic pola obrazowego i jego podskórnej topografii.(...)
Marta Smolińska-Byczuk, PISMO OBRAZU
RZECZ MALARSKA
Zatrzymać chwilę. Uchwycić ten szczególny moment kiedy światło odsłania naturę/świat/ i cywilizację, zdejmując z niego zasłony nocy i ciemności. Nie przesłaniać swym istnieniem bytu, ale ten byt do istnienia powoływać. Wnikliwie badać i upamiętniać jego niezwykła materię, przestrzeń. Zapisać grę blasku i cieni odbijających się na różnorodnej powierzchni czy to wody, szkła czy tynku. Oto wezwanie godne malarza - Leśnik wezwanie podjął. Przez materię, fakturę, kolor, gest: przez maksymalne zbliżenie przedmiotu- obrazu, osiąga maksymalne efekty barwne i abstrakcyjne kompozycje. Obrazy Leśnika można nazwać "impresjonistycznymi"- ważne jest w nich uchwycenie chwili, niepowtarzalności, dynamiki przestrzeni światła: poślizg światła po szklistej powierzchni: blask na wodzie : prześwit w lesie czy przebłysk. U malarza objawia się to w pragnieniu doścignięcia tajemnicy świetlistości koloru i przestrzeni światła. Ten imperatyw ruchu w głąb obrazu który staje się Zwierciadłem otwierania się malarza na samego siebie- w nadziei doścignięcia źródeł światła, Doprowadziło do podróżowania w głąb malarstwa i malowania. Wgłębianie się w malarskie materie poskutkowało odkryciem, ze światło jest wszędzie tam, dokąd malarz niesie w sobie. Stąd oddanie się pejzażom żywiołu czystego i oczyszczającego malowania.
Urzekła mnie kolorystyka ostatnich prac Andrzeja. Są zdecydowane pod względem syntezy formy i kolorów. Cieszą oczy. "głośne". Po prostu RZECZYWISTOŚĆ MALARSKĄ Leśnik z mistrzostwem preparuje /syntezuje!/ swoją własną paletę barw, wyszukuje takie odcienie i przełamania koloru, jego nasycenie, głębię i walor- by dojść do owego specyficznego kolorytu obrazów odbieranego przede wszystkim w bezpośrednim kontakcie/ bardzo trudno do oddania w reprodukcji/. Wpływ ma na to także faktura prac, reliefowe nakładanie farby- co sprawia, ze obrazy "świecą" w zależności od punktu widzenia a również w zależności od predyspozycji patrzącego/ swoistej "otwartości" psychicznej odbiorcy/. Pokazują w sposób niekonwencjonalny podróże malarza, obserwatora, badacza, który w szczegółach odnajduje urodę świata i życia.
Tajemnicze i zakamuflowane, ale to dzięki temu intrygujące. Jeśli więc Leśnik maluje przez całe życie ten swój jeden obraz, to jest na pewno po mistrzowsku skonstruowany "obraz" dotychczasowego twórczego życia. Andrzeju gratuluję.
Prof. Bogdan Wojtasiak Poznań, marzec 2005

9 komentarzy:

  1. Jeśli istnieje cos takiego jak artyzm,to jest się artystą dla pojedyńczego czlowieka,nie dla wszystkich..bo artystą sie bywa..,tak myslę."dzieło"(jakkolwiek rozumiane)ma dotzrec do konkretnego odbiorcy,a nie do wszystkich.I jesli np.na 100 ogladajacych wystawę - obrazy "przemówią" do 2 - to jest sukces i trzeba mieć tego świadomość i mimo wszystko,mieć przekonanie,ze warto..Ja tak oczywiscie teoretycznie:)),chyba mam jakąś tam "wrazliwość artystyczną" acz nie na kazdym twórcy/dziele się "wyznaję"..:))Mio

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Przy takim podejściu każdy może być artystą. Bo każdy może dotrzeć przynajmniej do kliku osób, choćby bliskich. Sztuka (przez duże S) to coś więcej, coś co wnosi coś istotnego dla ogółu.
    W innym wypadku jest to autoterapia i dyplom uczelniany nie wystarczy, by się podeprzeć. M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Inna rzecz. Ostatnio wśród ludzi piszących o sztuce namnożyło się tekstów o istocie, poszukiwaniu jej, o dotykaniu rzeczy najważniejszych czyli najprostszych o głębi prostych przekazów czy znaków jako najmocniej nawiązujących do istoty świata.
    Po mojemu nic tak bardzo jak świat nie jest przestrzenne począwszy od atomu po kosmos. Nic bardziej niż wszechświat nie jest w ciągłym ruchu, we wzajemnym przenikaniu się przestrzeni często nie rejestrowanych ludzkim zmysłem czy jakże ograniczonym jeszcze umysłem. Dodaj do tego czas, i wiele innych niepojętych aspektów wszechświata i porównaj do możliwości człowieka.
    Zapis ludzki na płaskiej powierzchni jakimikolwiek znakami, choćby nie wiem jak archetypicznymi to nie jest obraz czy odnalezienie istoty świata, tylko nawiązanie do najbardziej instynktownej, pierwotnej, ludzkiej potrzeby porządkowania świata i jego opisania. Najprostsza ale i zarazem najbardziej ograniczona. My, ludzie możemy posługiwać się tylko doświadczeniem nabytym przez pokolenia, opartym na wiedzy, podświadomości, inteligencji, instynkcie. Świat jest pewnie bardzo prosty w swoim skomplikowaniu lecz nam jeszcze bardzo daleko do tego, żeby tego istotę zrozumieć. Czy artyści są bliżej tej wiedzy ? Wątpię. Moim zdaniem swoją nieumiejętność maskują rozbujałą teorią podpinając się pod „autorytety” mogące uzasadnić wiele. Jeśli tylko chcą
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło "przy okazji" kilka wątków - kryteria oceny sztuki chyba nigdy nie były/nie są jasne.W sumie to intuicyjne przeswiadczenia,poparte jak piszesz -inteligencją,doswiadczeniem ..etc.Czyli w gruncie rzeczy bardzo subiektywne.Ale przeciez nie ma innych..,w moim odczuciu laika:))Tez watpie,zeby artysci byli blizej "wiedzy tajemnej",tej służacej zrozumieniu istoty swiata...Pewne jest ,ze widz czasem bywa zdezorientowany patrzac na wspołczesne dzieła -myśle,ze ludzie podejrzewaja,ze czesto "wielkość"artysty biezre sie z umowy miedzy marszandem,galeria a krytykiem(nie wiem czy taka jest kolejność).I moze na tym tez sie
    zasadza to podpinanie się pod "autorytety".Mio

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie się wystawa podoba.
    Rytm, wewnętrzny spokój, oddają ciszę i nostalgię Gór Izerskich. A. Leśniak Izery lubi, i namalował je tak, jak mu w duszy gra, ot co...
    Ale jeden lubi korzuch z mleka, a drugi szpinak.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to są góry albo ich nastrój to ja jestem kaktus. Dobrze,że wystawa podpisana bo nikt na to by nie wpadł.

    OdpowiedzUsuń
  7. zawsze wiec podpisujcie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlatego wolę operę

    OdpowiedzUsuń
  9. Wolę operę, ponieważ to nie tylko moje wrażenia, ale także natężenie braw daje pełniejszy obraz odbioru.
    Podpisuję w tekście, bo zapomniałam hasła
    Magdulstwo

    OdpowiedzUsuń