poniedziałek, 4 listopada 2013

Schronisko na Rozdrożu Izerskim - smutny stan upadłości

opuszczone schronisko,2008 r. fot. z google

Dawniej było to bardzo romantyczne miejsce. Rozległa polana otoczona aksamitem zielonego lasu, pod granatowym niebem pełnym gwiazd. Tak przynajmniej namalował to C.E.Morgenstern - malarz, który podjął pracę w przedwojennej wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych pod warunkiem, że będzie mógł ze studentami na plenery w nasze góry przyjeżdżać. Mamy taki obrazek w zbiorach.
zima 2009

W 2008 roku kupił schronisko prywatny inwestor. Początkowo zamierzał budynek zburzyć - remont nie był opłacalny więc zwrócił się do konserwatora o zgodę. Schronisko nie było wprawdzie wpisane do rejestru zabytków, jedynie do ewidencji wojewódzkiej lecz już wówczas funkcjonowały przepisy nie pozwalające na samowolne zburzenie nawet prywatnej  własności. Zgodę konserwatorską warunkowało założenie karty architektury i w ten sposób inwestor trafił na mnie. A było to w 2009 r. Byłam tam też latem tego roku - schronisko jeszcze stało, ale chodzą słuchy, że już zostało rozebrane. Trochę szkoda, bo to kawał historii ale odbudować ruinę byłoby rzeczywiście ciężko.

pocztówka wg Morgensterna - wygląd schroniska do 1911 r.





Nie byłam wcześniej na Rozdrożu, a może byłam a nie pamiętam, w każdym razie spodziewałam się małego, przytulnego domku pod rozgwieżdżonym niebem,  takiego jak na muzealnym obrazku.  Tymczasem to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Moloch złożony z kilku budynków zestawionych w mocno rozczłonkowaną całość. Na dodatek stan wstrząsający. Zarwany strop w części wschodniej, pozostałe przegniłe od  wody przeciekającej przez dziurawe, ugięte dachy, rozwalone częściowo ściany działowe, zerwane kasetonowe stropy drewniane i boazerie, odpadające tynki,  brak szklenia okien, schody bez balustrad, zniszczone posadzki. W sumie budynek groził zawaleniem. Jak rasowa matka na strych do fotografowania więźby dachowej wysłałam dziecko - bo lżejsze. Gdzieniegdzie ślady dawnej świetności - wahadłowe, czteroskrzydłowe drzwi, drewniany strop werandy z delikatną intarsją na listwie podstropowej i cała masa połamanych desek.
Lata 20-te XX w.
Pojechałam Drogą Sudecką przez Zakręt Śmierci na pięknie Rozdroże usytuowane między Wysokim Kamieniem a Kamienickim Grzbietem. Padał śnieg.  Ja naprawdę nie umiem zrozumieć jak można  doprowadzić do ruiny coś co jeszcze przed chwilką świetnie funkcjonowało i tętniło życiem. Bo jeszcze w 1982 r. w budynku mieściło się prewentorium dziecięce we władaniu szpitala w Karpaczu a dokładniej  Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc Dzieci.
W 82 r. na podstawie ustaleń między wojewodą, sztabem wojskowym i okręgowym zarządem lasów państwowych we Wrocławiu, budynek przekazano w zarząd OZLP z przeznaczeniem na kwatery dla wojska i robotników leśnych zatrudnionych przy usuwaniu skutków degradacji lasów w nadleśnictwach Świeradów i Szklarska. Początkowo bezpośrednio zarządzało nim nadleśnictwo Świeradów, od 1883 r. - Szklarska. Do 1997 r. budynek funkcjonował jako hotel robotniczy, potem, ze względu na stan zachowania -  został opuszczony. Pozostały tylko stajnie końskie - konie były też w 2009 r., w stajni pełnej gnoju.
"Ludwigsbaude" zbudowane zostało w 1888 r. jako stacja tragarzy lektyk i wypożyczalnia koni pod wierzch. W miarę nasilania się ruchu turystycznego budynek nabierał charakteru klasycznego schroniska.  Pierwszy obiekt - parterowy korpus z prostopadłym skrzydłem i stajnią - spłonął w 1911 r. Odbudowano go w podobnym układzie, podwyższony o piętro, jako domek myśliwski Schafgotschów, z dwudziestoma miejscami noclegowymi dla turystów. Około 1920 r. dobudowano aneksy przy ścianach bocznych oraz w fasadzie, wprowadzono boazeryjno - kasetonowy wystrój ścian i stropów. W końcu lat 30-tych prawdopodobnie ulokował się tu obóz RAD - Reichsarbeitdienst, gdzie młodzi chłopcy, poprzez naukę i pracę, mieli kształtować swoje obywatelskie postawy. Niektórzy przebąkują, że mieścił się tu również ośrodek Lebensborn. Lecz informacje te nie są sprawdzone. W każdym razie w końcowym okresie wojny był tu obóz pracy przymusowej, a po wojnie  - w "Leśnej Chacie" - dom kolonijny,  potem prewentorium.

Kolaż zdjęć z 2009 r. Wszystko się wali ale jeszcze gdzieniegdzie piękne stropy, wahadłowe drzwi, fragmenty boazerii. Wszystko mokre, przesycone wilgocią, gdzieniegdzie śnieg pokrywający gruz. Smutne.

8 komentarzy:

  1. Walące, ale widać jak pięknie urządzony był kiedyś ten budynek, jak piękne były te wnętrza.. Wiele zabytków to obecnie ruiny, bo w okresie PRL-u nikt się nimi nie przejmował. Przykro, jeśli już go nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo smutne. Ileż takich pięknych budynków odeszło w niebyt, bo ktos zaniedbał...

    OdpowiedzUsuń
  3. budynku już nie ma - w lipcu tego roku już zniknął...

    OdpowiedzUsuń
  4. na rozdrożu byłem w 1982 r w zgrupowaniu kompani polowych, w schronisku był sztab i kwatery oficerskie,my pod namiotami po drugiej stronie drogi.300 chłopa karnie w stanie wojennym przy wyrębie lasu-taka polska
    Kołyma.

    OdpowiedzUsuń
  5. W Rozdrożu Izerskim byłem jako dziecko w 1966 r. Chodziłem do 1 klasy podstawówki. Tam siedząc na schodach świetlicy oglądałem na czarno białym ekranie TV 1-szy odcinek filmu "Czterej pancerni i pies" z takim skutkiem, że... do dzisiaj mam w domu owczarka. To był piękny obiekt. Dwie klasy, stołówka, biblioteka, pokoje pensjonariuszy i wychowawców. Pamiętam rockowy styl Ś.P. reżysera Piotra Łazarkiewicza długie włosy, przeważnie nosił czarną kurtkę skórzaną. Był od nas starszy o 5 lat więc podkochiwały się w nim koleżanki z klasy. Piękne wspomnienia z tego miejsca. Dzisiaj pozostało trochę gruzu. Szkoda takich miejsc. W 2005 r przelatywałem śmigłowcem nad tym miejscem. To był smutny i przygnębiający widok. Zapadnięty dach, zabite deskami okna, jednym słowem ruina.
    Pozdrawiam sympatyków Gór Izerskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem tam w 1976, fajne wspomnienia

      Usuń
    2. Byłem tam w prewentorium, w lecie i zimie, dwa razy po trzy miesiące, pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
      Skierowanie wystawiła, przychodnia chorób płuc z ul.Sienkiewicza we Wrocławiu
      Kierownikiem był Pan Łazarkiewicz, ojciec późniejszego reżysera Piotra Łazarkiewicza.
      Pracowała tam również żona Pana Łazarkiewicza - Pani Lucyna i wychowawczynie - Teresa i Anna.
      Był też,lubiany przez nas, duży owczarek niemiecki i koty .
      Obok znajduje się leśniczówka a naprzeciwko,na górze, kopalnia kwarcu "Stanisław".

      Usuń
  6. Żona Pana Łazarkiewicza to Pani Celina.

    OdpowiedzUsuń