wtorek, 23 marca 2010

Żale – ciąg dalszy, ale i propozycja

Różne wystawy robimy, dla różnego odbiorcy. To, że marketing kuleje – nie od dzisiaj wiadomo, na to też trzeba kasy i to sporej. Mój zaprzyjaźniony tv - korespondent zwykł mawiać „napluj na kogoś na wernisażu, jak poleje się krew - telewizja to puści w newsach”. Co z tego, że puściła , TV Wrocław wyemitowała 15-minutowy film o EKOGLASIE w Szklarskiej i wystawie poplenerowej u nas. Czy ktokolwiek to obejrzał ? A jeśli nawet – to czy przyjechał zobaczyć na żywo ? Nawet lokalni artyści nie przyszli. Swoją drogą ich najtrudniej zobaczyć w muzeum, mimo, że jedną salą funkcjonujemy jak galeria, zmieniająca wystawy co miesiąc - na potrzeby stowarzyszenia.
Szukam rozwiązań. Karkonosze to jedna wielka kolonia artystów. W opornie działającym, choć mnóstwo ojców i matek mającym, stowarzyszeniu Nowy Młyn, jest już 50 członków. Ambitne początki, słomiany zapał, niedobór charyzmatycznych osobowości. W stowarzyszeniu jest kilka wyrazistych grup – choćby Kopaniec z całą swoją średniowieczno - współczesną bajką, albo Karpacz, który jakby na sztukę postawił i z niej wizytówkę robi. Członkiem EURO ART - u czyli Europejskiej Federacji Kolonii Artystycznych jest jednak Szklarska, a to zobowiązuje.
Proponuję więc na rok 2011 następujące działania. Każdemu środowisku oddaję na miesiąc sale wystawowe, latem również posesję. Możecie pokazać wszystko co macie najlepsze, malarstwo i wszystko pokrewne, rzeźba, teatr, literatura. Znajdę środki, wydam nawet książki o Was, zaprezentujcie się. Zróbcie show, jaki co roku robią studenci ASP na plenerze, zainteresujcie publikę. Wielka pardubicka karkonoskich kolonii. Nie jest to całkiem bez sensu, kolonie artystyczne, zwłaszcza w Polsce to nowa droga dla prowincji i moda. W świetle poprzedniego posta – nie widzę sensu. Choć pozyskanie środków unijnych obliguje eksport działań. Więc jest plus.
Inna opcja: kolonia kontra kolonia: Nowy Młyn kontra Kazimierska Konfrateria Sztuki. Pierwsze starcie wygraliśmy. Pora na drugie: wspólna wystawa, najpierw u nas, potem u nich. Tam więcej ludzi was zobaczy. Kazimierz to Mekka.
Kolejna opcja, moja kusicielka. Subkultury młodzieżowe XX i XX wieku. Bodajże w Hamburgu wystawa poświęcona hippisom ściągnęła 280 tys. ludzi. Gdzie nam do Hamburga, ale może przynajmniej 10 % ? Tylko jak to się ma do zaszczytnego miana „Dom Carla i Gerharta Hauptmannów” ? Znajdę związki.

4 komentarze:

  1. z nowoczesnej ekonomii: produkt żyje pięć lat, więc pora coś zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  2. He he, co do ostatniego zdania, wedle tych związków, to moim zdaniem Carl Hauptmnann hippisem z minionej epoki był. Aktywny pacyfista (make love, no war), kontestator ówczesnej kultury, zwolennik awangardowej muzyki (sprzed 100 lat), protestował przeciw filisterskim konwencjom, wyścigowi szczurów, odmienny w ubiorze - patrz jego niezwykłe wzorzyste kamizelki, nie był nijak zwolennikiem społeczeństwa konsumpcyjnego, zwolennik ekologii, nie stroniący od substancji psychoaktywnych, itp. Fajny temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. ok., Carl Hauptmann PRE - hippis - Europy, zamieszajmy w historii

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przeginacie ? Na tej zasadzie pół świata to hippie

    OdpowiedzUsuń