sobota, 6 marca 2010

top employers ?

Sporo lat „robię” w kulturze i cały ten czas nie mogę się oprzeć wrażeniu, że instytucje kultury a zwłaszcza muzea to zło konieczne dla ich organizatorów. Być muszą bo kultura świadczy o władzy, ale tzw. ethos pracownika w naszym kraju panujący załatwia wszystkie niedobory finansowe. A że długo tak się nie da, to i kultura u nas raczej nijaka.
Na rynku ekonomicznym tymczasem (zaglądam) mówią, że świetna firma to jej produkt oraz świetna kadra. Bo mając najlepszych jest znacznie taniej – mimo, że są drożsi. Należy więc dbać o talenty, dopieszczać je i hołubić, pomagać rozwijać, szkolić, motywować. Utożsamiający swojo dobro z dobrem firmy utalentowany pracownik pracuje lepiej, bo korzyść z tego ma.
Jak wygląda strategia, polityka zatrudnienia w kulturze. A jest w ogóle jakaś polityka ? Kwalifikacje mają dać studia. Te dają ogólną ogładę, bo nawet nie zbliżają do typu pracy. Do niedawna na historiach sztuki nie omawiało się wcale rzemiosła nawet artystycznego, którego muzea są pełne. Rynek pracowników ? Nawet zbyt wielu chętnych na stołki dyrektorskie w muzeach nie ma bo niewdzięczna i mało efektowna (oraz efektywna) to praca i ciągłe użeranie się z niedoborami finansowymi. Pracowników wybiera się najtańszych, uposaża najniżej jak można, po 15 latach pracy taki kustosz, choćby nie lada naukowcem albo świetnym organizatorem był zarobi 1500 zł netto i po godzinach kombinuje jakby tu dorobić, żeby koniec z tym drugim końcem związać. Nawet jak talent ma, to raczej metodą prób i błędów do wiedzy praktycznej dochodzi, bo z pensyjki na studia podyplomowe albo kursy dokształcające jak być menedżerem w kulturze, raczej pójść nie da rady, skoro nawet na konferencję naukową pojechać może jeśli udział bezpłatny jest i na wyjazd kasę ma prywatną.
Myślenie ekonomiczne w kulturze ? Myślenie perspektywiczne ? Zapomnieć.
W moim pokoleniu już niewiele się zmieni, ale czy kiedykolwiek rzeczywiście nastąpi prawdziwa, racjonalna rewolucja ? Właśnie w ramach takiego nad wyraz ekonomicznego myślenia mają powołać w instancji nadrzędnej nowe stanowisko, nie znam jeszcze nazwy – stanowisko wydające zgodę na wypożyczenia muzealnych eksponatów. We Wrocławiu urzędnik zdecyduje czy dyrektor muzeum w Koziej Wólce może pożyczyć obraz do drugiego muzeum. Co ?, przyjedzie ocenić jego stan zachowania i możliwości wypożyczenia czy najpierw trzeba mu będzie do Wrocka obraz zawieźć ? Tak wygląda kulturalna ekonomia.

10 komentarzy:

  1. No masz ... na ostatnim wykładzie (miał być na temat hydrometalurgii) nasłuchałam się na temat tępego państwa, które nie inwestuje w naukę. Ponad 50-letni Pan dr inż. pytał studentów dramatycznym głosem "Czy widzieliście Państwo naukowca, który dużo zarabia?" Oświata nie zarabia, nauka nie zarabia, kultura nie zarabia, medycyna nie zarabia ... kurna, wygląda na to, że tylko górnicy zarabiają ... Może trzeba ... wychować górników? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest drobna różnica między zawodami produkcyjnymi, wymiernymi - te dają konkret. Muzeum ? Co produkuje ? Nic co w kategoriach nowobogackiego oraz bardzo biednego społeczeństwa byłoby atrakcyjne materialnie albo do życia bezwzględnie potrzebne. Praca w kulturze procentuje po latach, jest niewymierna. Podobnie w oświacie, podobnie w medycynie. Pośród tych trzech na dodatek ważniejsze na co dzień są dwa pierwsze. Gdy nie ma kasy wybiera się potrzebniejsze. Wszyscy to rozumiemy i nie wychodzimy na ulicę ze strajkami. Niemniej, sądzę,ze zdecydowana większość chciałaby jakiejś racjonalnej, logicznej reformy zamiast po prostu podwyżek. To nie tylko kwestia pieniędzy ale tworzenia bzdurnych przepisów wymagających finansowania nie tam gdzie potrzeba.
    Poza tym, ja piszę z pozycji prowincji. Nas nie stać na ściągnięcie wystawy impresjonistów, na to kasę dostanie muzeum krakowskie lub Warszawa. Dostanie kasę, po czym jeszcze nagrodę za wybitną wystawę. Podwyżki ? Dostaną pracownicy muzeów narodowych, prowincja dla stolicy się nie liczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam tego bloga od tekstu, do którego sprowokowała mnie wizyta w Warszawie,gdzie mogłam naocznie zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje. Zrozumiałam, ze akurat u nas nie nastąpiła żadna rewolucja, absolutnie nic się nie zmieniło poza narzuceniem instytucjom kultury pewnych wymogów ekonomicznych bez dania narzędzi do ich realizacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz, że na rynku ekonomicznym świetna firma to też jej świetna kadra ... To ja też z prowincji ... dokoła siebie nie widzę dbałości o talenty, dopieszczania je i hołubienia, umożliwiania rozwoju, czy motywowania ... Była niedawno w podobnym temacie dyskusja sympatyczna, a ja wciąż nie wierzę w ten ... świetny rynek. Jak niewierny Tomasz ... ja włożę palec ... uwierzę ... Na tegorocznych Polkowickich Dniach Teatru (głębokie ukłony w stronę Pana Andrzeja :) kolejny raz były zapewnienia władz w temacie wybudowania teatru ... miasteczko to jest bodaj jedynym przykładem teatru ... bez teatru ... mimo, że impreza corocznie jest na wysokim artystycznym poziomie (dzięki artystom, którzy nie wahają się przyjechać z dobrym spektaklem na prowincję :) i mimo tego, że corocznie cieszy się bardzo dużym powodzeniem ... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie bardzo rozumiem intencję twojej wypowiedzi. Zgadzam się z tym,ze firm dbających o kadrę jest w kraju niewiele, w końcu żyję tutaj. Ale są. Mój światły małoletni kosmita, świeżo po studiach, jako utalentowany informatyk dostał gażę wyższą prawie dwukrotnie od mojej i całą masę gadżetów,by go zachęcić do pracy w tej a nie innej firmie. Firma stawia na zdolnych, lepiej ich opłaca ale i mniej zatrudnia a efekty lepsze.
    Co do teatru w Polkowicach, właściwie to się dziwię,z tego co słyszałam kiedyś, w latach 80-tych tamten rejon stawiał na kulturę, a że bogaty był - szło nieźle. Czemu więc teraz odpuszcza ?

    OdpowiedzUsuń
  6. To są te rodzynki ... no to nic, tylko je wybierać z ciasta :) Intencja mojej wypowiedzi? Noooo ... osobiście nigdy w takiej firmie nie pracowałam, ani nie słyszałam o takiej od bliskich lub znajomych, pomijając reportaż, który oglądałam kiedyś w TV i firmie Google!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No, tak i mój kolega, kustosz małomiasteczkowego muzeum, kombinuje ja by tu zarobić nie tylko na organizowaniu międzynarodowego sympozium...choć kiedyś się było znanym prodycentem, znanych filmów!

    OdpowiedzUsuń
  8. "Pracowników wybiera się najtańszych, uposaża najniżej jak można" - no to tak nie jest do końca, dlatego że tabela płac daje duże możliwości Dyrektorom placówek muzealnych w przyznaniu wynagrodzenia. To Dyrektor muzeum "wybiera" i "uposaża" pracowników, a płaca pracownicza praktycznie zależy od jego uznania. Niedawno rozmawiałem z kierowcą jednego z muzeów "marszałkowskich", który zarabia więcej od kierownika oddziału w innym muzeum, również podległym samorządowi wojewódzkiemu.
    Zupełnie innym zagadnieniem jest kondycja finansowa poszczególnych muzeów, która wbrew pozorom nie jest zła.

    OdpowiedzUsuń
  9. temat-rzeka:) i pewnie pakowac wszystkiego/wszystkich do jednego wora nie sposób:)jestesmy wciąz biednym państwem(pod chaotycznymi rządami kolejnych ekip) i tego trzeba miec swiadomość,najpierw chleb potem igrzyska,niestety..

    OdpowiedzUsuń
  10. natomiast w moim "mikro-przedsiebiorstwie" -gospodarstwie domowym- kultura (szeroko pojeta)stanowi priorytet..:)nie tylko w sensie ekonomicznym(zawsze chetniej kupie plyte,ksiazke bilet do kina niz jakies spozywcze frykasy :))a nawet wiecej- nie ugotuje,nie zrobie prania..,ba,nie kupie nowego ciucha,bo wole isc na koncert,do teatru..itp. W czasach studenckich nie dojadałam(dosłownie!),ale bywałam..:))

    OdpowiedzUsuń