czwartek, 27 lutego 2014

i po wernisażu i po promocji

Małgosia Lutowska, Regina Chrześcijańska i Romuald Witczak
Uwielbiam ludzi z Kopańca. Nie umiem powiedzieć co jest w nich takiego, że tak mnie pociąga. Na dzisiejszą promocję przyjechali tłumnie. Przywieźli pączki, faworki, rogaliki - w końcu tłusty czwartek dzisiaj i  pasowało do naszego grzańca. Przyjechali ich przyjaciele z Michałowic, Przesieki, bóg-jeden-wie skąd jeszcze. No i najnowsza para w Kopańcu -  ludzie z Poznania, którzy się właśnie etapami przenoszą. Byli fotograficy (Jacek Jaśko - wystawa obrazów jego córki w końcu, Adam Bończa-Pióro z Wrocławia, przyjaciel Kopańca, Zygmunt Trylański), były pisarki (Małgosia Lutowska autorka mojej ulubionej książki " Dla siebie znalezioną ścieżką", która przyjechała ze Zgorzelca i  Joasia Maria Chmielewska, która od jakiegoś  czasu w Szklarskiej mieszka, a której tylko "Sukienkę z mgieł" czytałam), byli wydawcy i księgarze: Regina Chrześcijańska, i Joanna Sokolińska,  sekretarz miasta  nałogowy uczestnik 'biegu retro" na starych nartach Felix Rosik i cała masa innych.

Kalinka, Leszek, Piotrek, no i ja.
A przede wszystkim bohaterowie dzisiejszego wieczoru: Kalina Jaśko  (lat 12) - autorka "rysunków ostatecznych" Leszek Różański - autor "opowiadań ostatecznych", Piotrek Syposz - autor "piosenek ostatecznych". Leszek napisał pierwszy rozdział  przeczytał przyjaciołom. Jeszcze nie wiedział co będzie dalej. Przy kolejnym uznali, że ciekawe będzie połączyć te dosyć ponure teksty z dziecięcą wyobraźnią. Kalina dostawała rozdział do czytania, jeśli czegoś nie rozumiała  lub nie wiedziała - pytała rodziców, szukała, czytała, a potem rysowała opowieść w zgodzie z własną intuicją. Piotrek pisał piosenki. Nie mówił nikomu do czasu gdy pojawił się ostatni rozdział. Płyta z piosenkami w jego wykonaniu (zanim głos stracił i może odzyska) dołączona jest do wydawnictwa. Interdyscyplinarna rzecz-:))))) A potem stała się rzecz dziwna. Znalazła się osoba, która postanowiła sfinansować druk i wydawnictwo, które zdecydowało się na tej książce nie zarabiać. I jeszcze parę przygód, jak ta, że jeden obrazek ciągle ginął. Przywieźli mi obrazki na wystawę, przy liczeniu wyszło że też go nie ma, dzisiaj dowozili.
Co jest, że oni tak to potrafią ? nie wiem jak nazwać "to".

3 komentarze:

  1. Proszę podać źródło zdjęć, które Pani wykorzystała w swoim wpisie. Może to być strona Wydawnictwa Ad Rem na facebooku, skąd Pani je pobrała, bo nie sądzę, że z mojego bloga.
    Zresztą trudno jest być autorem zdjęcia, na którym jest się samemu :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś nie pamiętam. Zapewne są to zdjęcia, któregoś z moich pracowników albo pracownika Ad Rem.

    OdpowiedzUsuń