wtorek, 7 lutego 2012

małe prywatne co nieco

Dzisiaj koleżanka napomknęła, że będzie musiała   do 63 roku życia ja - do  64. Bo wszystko przez te rządowe pomysły.  Szczerze mówiąc mnie to przesadnie  nie martwi. Skoro mam żyć przynajmniej do 80-tki,  a jestem uzależniona od pracy.... Jeden tylko problem - muszę swoje stare kości do kupy pozbierać bo przez jeszcze trzydzieści lat złazić z łóżka na czworakach to masakra. To kokieteria....oczywiście.  Pracuję  w fantastycznym miejscu, spotykam fantastycznych ludzi, z fajnymi ludźmi pracuję, co rusz robię co innego więc w rutynę popaść ciężko. Żeby nie było tak sielsko - gównianie zarabiam.  Coś za coś... No wiec dorabiam  na zlecenia i ta robota jest równie fantastyczna ( zmienna i ruchliwa ) i - mimo  upływu lat - nigdy mi się nie znudziła.  Szczęściara ze mnie.
Niemniej odczuwam i wkurza mnie spychanie mojego pokolenia do lamusa. Wyczuwalne w mediach, a zwłaszcza w telewizji zawojowanej przez pokolenie 30 - 40.  Nie mam  kompleksów, ale coraz mocniej czuję, że dla nich  człowiek 50+ to dinozaur.  Jak więc mam pozytywnie reagować na propozycję wydłużenia wieku emerytalnego ?

2 komentarze:

  1. Ja nie czuje sie jak dinozaur:)))Protestuję przeciw traktowaniu starosci jak czegos wstydliwego.Przeciw jedynie słusznej tezie,ze świat nalezy wyłacznie do młodych,ze ludzi sukcesu moga byc tylko mlodzi.Człowiek po czterdziestce na rynku pracy już jest stary -pani juz troche dziekujemy:)..jak gdzies przczytałam.
    Dlatego musimy zaczac od zmiany spolecznych stereotypow , myslenia na temat pracy,emerytury,stylu zycia - w nas to orka na ugorze:)

    OdpowiedzUsuń