środa, 7 lipca 2010

Reklama dźwignią handlu

Dzisiaj pod koniec pracy zadzwoniła do mnie laska z macierzy: "natychmiast dane nt. tego co wam potrzebne w ramach reklamy". No świetnie - się ucieszyłam, na gwałt jest nam potrzebny mały jedno-kartkowy folderek reklamowy w wąskim module, w nakładzie 1000 sztuk, który rozwieziemy po popularnych miejscach turystycznych spotkań, więc trójkąt bermudzki, promocja miasta, szeroko pojęta baza turystyczna ze sklepami spożywczymi włącznie. Szybko wysłałam informację. Już dawno powinnam się nauczyć, że jeśli dzwoni dawny marketing to znaczy, że chce, nie - że daje. Okazało się, że o politykę marketingową chodzi. Tja... pewnie po porannej rozmowie..
Trafiła mi w temat, ale on szeroki, choć z prawa na lewo i po skosie przenicowany w celach praktycznych, to jednak no ... szeroki i w słowo pisane nie do końca ubrany. Swoją drogą po co jej moje dane i polityka, skoro sama za swój marketing odpowiadam ? Przynajmniej od szefostwa zbieram ja, nie ona.
Pierwsze i podstawowe założenie, o którym należy pamiętać w opowieści - nie ma pieniędzy na reklamę w naszym budżecie. Niektóre aspekty polityki marketingowej dadzą się przeprowadzić bezgotówkowo, z reklamą - ciężko. Nie planuję ich bo co ja mogę z 10 tys. na działalność - w tym roku, ?
Co robimy w zakresie reklamy.. Stworzyliśmy sobie szeroki krąg powiązań w zakresie współpracy (również towarzyskiej) z ludźmi inicjującymi lokalnie działania w kulturze komercyjnej, a także w stowarzyszeniach. Działa to na zasadzie barteru: my im coś, oni nam reklamę, a, że na kontaktach z muzeum im zależy więc się dogadujemy dość łatwo. Najbardziej spektakularnym przykładem jest letnia "Wyprawa po Złotego Auruna" organizowana przez firmę prywatną. Ale też "bieg na starych nartach", czy dwubój retro - te również przy udziale Promocji Miasta, która to Promocja korzysta z naszych działań i zasobów w zamian np. reklamując nas w radiowej Trójce lub podrzucając nam rozmaite telewizje i grupy extra gości (gratis, to jasne). Ta ostatnia współpraca ma charakter niemal symbiozy, korzyści stron wolę tu nie oceniać. Podobną współpracę barterową prowadzimy z ASP Wrocław, Kraków, OKiS Wrocław. My im wystawę,,oni nam reklamę (często też wydawnictwa do wystaw)
Media. Najlepiej mamy w internecie ale dość często rozsyłam materiały na strony, zwłaszcza lokalne. Kalendarz wydarzeń muzealnych, relacje z nich umajone zdjęciami - pojawiają się na bieżąco na oficjalnym portalu miasta, w miejskiej gazecie internetowej, na kilku portalach prywatnych z terenu miasta. Zresztą... jeśli chodzi o portale internetowe wystarczy wpisać w google "Dom Hauptmannów". Od roku prowadzimy tez swoją stronę internetową, choć niezbyt lotnie bo nadal się uczę. Mamy też wspólną stronę z polsko - niemieckim Związkiem Domów G. Hauptmanna, ale kiepską mimo próby zeszłorocznej aktualizacji.
Ostatnia duża wystawa ma patronat medialny Nowin Jeleniogórskich, niemniej zakres ich patronatu rozczarowuje. Lepiej z ich portalami , podobnie jak z jelonka.com - są przy każdym wydarzeniu. W komentarzach parokrotnie zauważyłam, że ludzie mylą nas z Jagniątkowem. Gazeta Dolnośląska - duży problem bezpłatnie się przebić, ostatnia wzmianka dotyczyła lutowej wystawy "niech żyją narty". Często za to jest u nas Sachsische Zeitung, której korespondent pokochał nas miłością pierwszą,
Radiowa Trójka - bo ulubiła sobie Szklarską, lokalne Muzyczne Radio - zapowiedzi i reklamy nagrywane przez telefon na okoliczność większości wystaw. Bez kosztów.
Lokalna tv o zasięgu powiatu ma umowę podpisaną przez szefową. Nie znam jej warunków ale czasem są u nas. TVP Wroclaw kręci u nas na okoliczność ekoglasu. Publiczna ? Korespondent niezmiennie mówi "sprzedaj temat szefowi, to przyjadę, albo uśmierć kogoś na wernisażu". Za to ostatnio odwiedziła nas tv niemiecka, często to robią, z tematycznymi programami.
Druki ulotne - jak jest kasa.
Zaproszenia najczęściej rozsyłamy meilem - ok. 500 adresów, do większych wystaw - drukujemy. Plakaty - ok. 100 do dużych wystaw ( w tym roku raz), do małych - zależy od możliwości i desperacji. Rozwieszamy je wszędzie gdzie się da, oczywiście po uzyskaniu zgody właściciela miejsca. Foldery reklamowe - brak. Mamy książkowy przewodnik po muzeum. Tablice reklamowe na drogach dojazdowych - brak. Drogowskazy do muzeum - są. Banerów brak. W ramach polityki marketingowej PW dosyć często prowadzi szkolenia dla przewodników, często - u nas. Spotkania z rotarianami - to bardziej w celach sponsorskich, kokietowanie środowisk, które mogą wpływać na popularność naszej firmy, etc.
To podstawowe działania reklamowe bez środków finansowych. Brakuje szerszej reklamy w biurach podróży, polskich, czeskich i niemieckich. Ale, by wystąpić z jakąś propozycją trzeba mieć coś materialnego do zaoferowania w garści. Dwa albo trzy lata temu rozesłaliśmy do kilkudziesięciu nasz książkowy przewodnik. Efekt zerowy.

1 komentarz:

  1. Wydaje mi się, że mam podobną sytuację. Wszystko zależy ode mnie gdy jestem rozliczany, niewiele zależy ode mnie gdy chodzi o decyzje i finanse.

    OdpowiedzUsuń