piątek, 6 listopada 2009

Finał, pora gonić kolejnego króliczka. Wystawowa kuchnia.


Tak się poczułam, bo chyba jestem z tych nienasyconych. Otwarliśmy dziś wieczór wystawę Nowego Młyna. Zdążyliśmy wbrew wszystkiemu co się sprzysięgło. Najpierw nie było z czego robić, większość prac zjechała w chwili, kiedy już wisieć powinny. Potem problemy z prądem, właściwie te są od jakichś trzech miesięcy. Pilna robota - murowany brak prądu. Tym razem poszło szerzej. W czwartek wieszaliśmy w zimnie i przy świecach, nie zdążyliśmy. Okazało się też, że włączenie prądu uszkodziło system mojego komputera. "Podnoszenie" go trwało pół dnia. Wczorajsze wyłączenie prądu uszkodziło system drugiego komputera (naprawa w poniedziałek) oraz uszkodziło drukarkę, więc brakujące podpisy drukował dział promocji miasta. Został nam dzisiejszy dzień, wernisaż o 17-tej, skończyliśmy o 16-tej. Wszystko byłoby ok., gdyby nie nerwy i wyścig z czasem. Orka od rana, załoga w zwartym szyku do wieczora. Wczorajsze wieczorne włączenie prądu spowodowało też awarię systemów alarmowych - zwarcie, wycie. Jakby tego było mało Skanska, która robi nawierzchnię ulicy, tylko wczoraj, dzisiaj i jutro może poświęcić czas przedpolu muzeum, więc wczoraj ściągali puzzle, dzisiaj wjechał ciężki sprzęt - kopary i ciężarówki. O 16,30 skończyli ubijać warstwy żwiru. Wtedy zjechali radni z komisji budowlanej, którzy chcą pomnik przyjaźni polsko-niemieckiej nam przy budynku ustawić, zostali na wernisaż. Ostatnim rzutem na taśmę stłukłam szybę w starej szafie, przepaliły nam się żarówki w czterech salach. Co jest grane ????
Na wernisażu pojawili się wszyscy czyli był tłum. Było ok. Wystawa ? Jutro.

4 komentarze:

  1. żałuję,ze nie mieszkam w okolicy:)naprawdę!Mio

    OdpowiedzUsuń
  2. A co cię kręci Mio, czyżby pokonywanie oporu rzeczy martwych ? Szczerze mówiąc łapię się na tym,że dla mnie im trudniej tym lepiej. Pokonanie złośliwości losu daje mi większą frajdę niż zrobienie tego samego w sprzyjających warunkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę,ze to syndrom charakterystyczny dla Polaków naszego pokolenia, przyzwyczajonych do tego by cenić tylko to co osiąga się z trudem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w kontekscie checi obejrzenia wystaw..:))Im trudniej,tym lepiej?..noo,nie wiem,zalezy w jakiej sferze zycia - generalnie jestem mało waleczna,choc uparta(w sensie dązenia do czegoś) ..bywam wybiórczo:))
    A z tamtych czasów - pewnie,ze pamietam wieczne "pokonywanie,zdobywanie,osiaganie.." niemozliwego:))gdzies to na pewno w nas tkwi:)Mio

    OdpowiedzUsuń