wtorek, 6 czerwca 2017

Zauroczenie. Ada i Wlast.

Wlastowi Ada, 1915
      Był gorący rok 1914. Błyskawiczny rozwój przemysłu wymaga nowych, zamorskich rynków zbytu. Francja i Wielka Brytania walczą o kolonie, coraz bardziej agresywną politykę w tej kwestii prowadzi III Rzesza. Rozpadające się Imperium Osmańskie kusi  Austro-Wegry i Rosję, która na dodatek chce wpływów na Bałkanach. A tam Serbia, uzależniona gospodarczo od Autro-Wegier, marzy o niezależnej Wielkiej Serbii -  a tamtejszy zamęt zdecydowanie leży w interesie Rosji. Sama Rosja wrze rewolucyjnie, już raz wybuchła, za chwilę  wybuchnie znowu. W krajach gdzie rządzi nacja niemiecka toczy się walka między kulturą słowiańską a germańską. Jest gorąco, zaczyna się europejski wyścig zbrojeń, Europą rządzą już nie dynastie lecz rywalizujące ze sobą bloki polityczno - militarne. Wystarczy  iskra i ta zdarza się  28 czerwca 1914 roku - zamach w Sarajewie. Wojna. Rosja - Francja - Wielka Brytania kontra Niemcy - Austro-Węgry - Włochy. I cała drobniejsza reszta świata, w tym Polska i Czechy - jako element monarchii austro-węgierskiej.
       A Wlast maluje, nic nie wie zatopiony w swoim własnym  świecie. Tymczasem rodzina się martwi, w Krakowie mobilizacja, a jeśli i jego do wojska wezmą ? Co delikatny i wrażliwy artysta zrobi w armii, na wojnie ?  Gdy ta groza  w końcu do niego dociera,  przenosi się wraz z dobytkiem do mieszkania rodziców.  I 25 listopada wraz z ojcem wyjeżdża z Krakowa do Wysoczan pod Pragą, do rodziny. Lepiej zniknąć przed poborem do wojska. 
Ada i Wlastimil jako żołnierz, Hrebenki, 1916 r.
    Rodzina stryja to rolnicy. Młodzi już  w wojsku, a tu trzeba pomóc w młócce czy w buraczanych wykopach, co łatwe nie jest.  Metalowy krzyżak  na długim drągu służący do podważenia buraka, wbijany po raz setny w twardą ziemię, rani dłonie, bąble odcisków pękają. Wojna miała się skończyć szybko, a trwa i trwa. Hofman nie maluje, nie ma siły, nie ma weny, a przede wszystkim narzędzi. Malarz, intelektualista nie potrafił,  wśród rolników zajętych pracami polowymi, znaleźć pożywki dla swojej twórczości. Więc gdy tylko trafiła się okazja - wyjechał do Pragi na zaproszenie swojego ciotecznego brata - Ludwika Hammera.
   Spotkali się w knajpce, o rodzinie, dawnych czasach i aktualnej polityce pogadali. Potem o niskich zarobkach Ludwika, trudnej teraz sytuacji, Hofman napomknął o życiu w Wysoczanach, że nie maluje, nie ma weny ani sztalug. Więc Ludwik zaprosił go do siebie, do domu na Hrebenkach - bo pokój wolny na poddaszu ma, w sam raz na pracownię i mieszkanie dla kuzyna.
   W pierwszej chwili pomyślałam, że zmyślny Ludwiczek: Ada będzie miała zajęcie, a on wolną rękę. Można odnieść wrażenie, że popychał żonę w ręce Hofmana. Ale to jest opowieść jednostronna, z ust Ady i Wlasta zasłyszana, wielokrotnie później różnym ludziom w Szklarskiej opowiadana, pewnie też stosownie ubarwiona. Hofman, szlachetny i szczery, niezłym gawędziarzem był jednak, a gawęda wymaga koloru, dynamiki i ekspresji.  Może jednak Ludwikowi serce truchlało na widok romansu rozgrywającego się na jego oczach, choć pewnie na początku jedynie w sferze werbalnej, platonicznej. Czemu nie walczył o żonę lecz z kuzynem sam na sam na długie godziny ją zostawiał ? Czy rozwód jej dał bez problemów czy były awantury ? Nie dowiemy się tego, chyba, że jest coś w jego pamiętnikach, których jak na złość pan Wacław, spadkobierca Hofmanów, nie udostępnia.
   Pierwsze spotkanie Ady i Wlasta wypadło świetnie. Do jej smutnego domu przyjechał artysta, znany artysta,  człowiek, którego obraz "Na światło" kupił jej ojciec, gdy wraz z nim na wystawę grupy Manes w 1906 roku poszła. Teraz był w jej domu, o wielkim świecie barwnej cyganerii opowiadał, o tym o czym wiedział, marzyła. Kraków był wówczas ważną stolicą kultury, tyglem sztuki, miastem ikony Młodej Polski - Przybyszewskiego - znanego w całej Europie również ze skandalicznego prowadzenia się, - kreatora berlińskiej i krakowskiej bohemy. Jakie to romantyczne, ekscytujące dla kobiety, która 10 lat spędziła praktycznie samotnie w praskim domu. I Hofman mówił  pięknie o sztuce, dzielił się myślami, pytał i odpowiadał. Może nie był szaleńczo przystojny, nieduży i szczupły, po kobiecemu delikatny, ale nad wyraz szarmancki, no i zamieszkał w ich domu.
    Najpierw były posiłki, które teraz miała dla kogo gotować. I rozmowy. Męża zwykle w domu nie było, poza chwilami wspólnych wycieczek, więc mieli czas dla siebie. Hofman malował, w czasie pracy gawędząc z Adą o sztuce, malarstwie i życiu. Dyskusje coraz bardziej intymne. On sztuką zajęty lecz samotny, widział, że jest dla niej nie tylko autorytetem, również kimś ważniejszym. Ona spragniona nie tylko ciepła i miłości, lecz zwykłego zainteresowania sobą, promieniała. Kupowała Wlastowi płótna, czyściła pędzle i palety, sprzątała pracownię, gotowała. Wkrótce została modelką jego obrazów. Hofman jakby chciał odrobić stracony w Wysoczanach czas, malował z ogromnym zapałem.  
  W którym momencie jednak, na fali patriotycznego porywu, zaciągnął się do czeskiego wojska. Opowiadał potem o tym czasie dowcipnie, jako, że obserwatorem był bacznym i zmysł humoru posiadał. Przed samym wyjazdem na front spadł z konia i tak naprawdę - po tym z czym w wojsku się zetknął, marzyć zaczął, by się jednak wycofać. I tu Ada pokazała co potrafi. Po wypadku Hofmana zorganizowała w domu spotkanie. Wśród gości znaleźli się ludzie o niezłych w Wiedniu układach, wśród nich naczelny lekarz austriackiego wojska, Czech z pochodzenia - generał dr Franc. Spotkanie zaowocowało czteromiesięcznym pobytem Wlasta w wojskowym szpitalu i zwolnieniem z powodu niezdolności do służby wojskowej: zdecydowany suchotnik, nie pożyje dłużej niż dwa miesiące. Ada nie mogła pozwolić, by coś stało się człowiekowi dzięki, któremu odżyła.  I tak już później było zawsze - opiekuńczym duchem domowym była ona, wszelkie kłody spod nóg Hofmana usuwająca.

Po zwolnieniu z wojska Hofman ponownie rzucił się na pracę. Skończył szpice, które wykonał w szpitalu i malował nowe. Ada, ze swą drobna i delikatną twarzyczką, pozowała mu często. (Portret Adzi, W plenerze, Rozpacz, Spotkanie z kosami, Pożegnanie z Pragą - namalowany w 1916, przynajmniej pół roku przed opuszczeniem Pragi, więc pewnie już oboje wiedzieli, że będą razem). Na dodatek dom zapełnił się gośćmi zafascynowanymi malarzem i jego twórczością, ludźmi ze świata praskiej sztuki, literatury. Wśród nich znalazła się postać, z którą Hofman na długo związał się więzami przyjaźni i wraz z którym zrealizował później wiekopomny projekt - zbiory sztuki słowiańskiej, największy, europejski zbiór sztuki polskiej poza granicami kraju. Jerzy Karasek ze Lvovic - obrazoburczy poeta, gej, miłośnik Przybyszewskiego i kolekcjoner. Wśród gości domu był też Jaroslaw Hasek. Oczywiście stał się kolejnym przyjacielem Hofmana. Podobno malarz nawet zilustrował Przygody dobrego wojaka Szwejka. Jeden z rysunków powstał na kanwie jego upadku z konia. Ale nie widzieliśmy nigdy tych obrazów.
      Hofman malował dużo, ale coraz mocniej tęsknił do Krakowa i swojego kraju - na co wskazuje tematyka obrazów, coraz częściej nawiązująca do marzeń o niepodległości. Ostatecznie latem 2017 roku, razem z Adą wyjechali do Krakowa.
    Jak to się stało, że Ada zdecydowała się na taki krok ? Katolicka rodzina na pewno nie była jej przychylna, w końcu to wielki grzech zostawić męża, gdy ślubowała wierność przed Bogiem.  Zwłaszcza teściowa zarzucała jej pogwałcenie świętego małżeńskiego związku.  To, że mąż wierny nie był - nie ważne, mężczyznom to uchodzi. Ale kobieta ? Ta musi stać przy jego boku bez względu na wszystko.  Tylko ojciec Hofmana ich rozumiał, ale powiedział jej kiedyś "Wybrałaś bardzo ciernistą drogę". Czy miał na myśli jej dalsze układy z rodziną, czy tez świadomość charakteru swojego syna, pochłoniętego malowaniem - nie wiem.

  

Pożegnanie z Pragą, 1916
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz