wtorek, 21 stycznia 2014

Wanda Bibrowicz w trzech portretach Maxa Wislicenusa

ok. 1900 r.
Dzisiaj trzy portrety pięknej Polki co chciała Niemca. Ciągle łapię się na tym, że automatycznie wyłapuję polskie wątki w tutejszej niemieckiej historii  - jakbym chciała uzasadnić swoje prawo pobytu na ziemiach zachodnich. 
Grzebiąc w szufladzie starej komody trafiłam na fotki zebrane przez jednego z moich poprzedników - Jacka, z reprodukcjami obrazów Maxa Wislicenusa, w tym te portrety Wandy Bibrowicz, więc aż się prosi, żeby coś skrobnąć.
Wanda - polska studentka wrocławskiej uczelni artystycznej (Królewska Szkoła Sztuki i Rzemiosła Artystycznego), późniejsza  nauczycielka tkactwa artystycznego w tejże uczelni, przez niemal lat 10 mieszkanka Szklarskiej Poręby, na koniec osiadła w Pillnitz pod Dreznem, gdzie uruchomiła warsztaty tkackie. Tyle w skrócie. 
Główną popularyzatorką Wandy Bibrowicz oraz jej sztuki  jest  prof. Ewa Poradowska - Werszler z galerii "Na Jatkach" we Wrocławiu, szefowa tkackiego festiwalu "Sztuka włókna", który od lat toczy się w Kowarach. Jej doktorat został opublikowany kilkanaście lat temu i stanowi kompendium wiedzy na temat Wandy.
W necie prace Bibrowiczowej  obejrzeć można na blogu C. Białczyńskiego:
http://pstrobazar.blogspot.com/2011/07/wanda-bibrowicz-imeratorowa-gobelinow-1.html
http://pstrobazar.blogspot.com/2011/08/wanda-bibrowicz-imperatorowa-gobelinow.html
Polecam też post: http://bialczynski.wordpress.com/2013/12/12/wanda-bibrowicz-1878-1954-slaska-strazniczka-wiary-slowian/?preview=true&preview_id=38031&preview_nonce=dfdd567643  i inne,  naszych rejonów dotyczące.  Szczególnie ciepło polecam ten blog szanownemu  doktorowi Wiaterowi - niech  poczyta i  jak chce - niech się odnosi. Taka urokliwa, choć - moim zdaniem - wyssana z palca teza, że Wanda Bibrowicz " była członkinią Świątyni Światła Świata w Szklarskiej Porębie założonej przez Carla Hauptmana  i że głównie prowadziła tam wesołe życie panny szalejącej na narciarskich  stokach, kobiety wyzwolonej, a żyjącej w niemalże hippisowskiej artystycznej komunie jaką było całe towarzystwo Czcicieli Światła Świata" gdyby  wiarygodną i źródłowo popartą była - bardzo by mi się podobała. Podobnie jak fakt, że  Hala Baśni to "Chram Światła Świata w Szklarskiej Porębie, zwany Halą Baśni/Salą Baji ".
Wanda Bibrowicz pochodząca z Wielkopolski zaczęła studia we  Wrocku w końcu ubiegłego wieku.  Dostała się do pracowni malarstwa portretowego Maxa Wislicenusa, który docenił nie tylko jej talent, ale i urodę oraz przymioty charakteru. Na tyle docenił, że do końca życia pozostała przy jego boku jako kochanka, dopiero w ostatnich latach życia - żona.  Nabywszy akademickich uprawnień  Wanda  zaczęła uczyć rysunku, chwilę później -  tkactwa artystycznego w pracowni prowadzonej wg jej autorskiego programu, otwartej w 1903 r.  Rektorem był wówczas  architekt Hanns Poelzig - notabene autor projektu pomnika nagrobnego Carla Hauptmanna. Poelzig przekształcił uczelnię w Królewską Akademię Sztuki i Rzemiosła Artystycznego, uruchamiając warsztaty sztuki stosowanej,  zrobił z niej najbardziej postępową uczelnię artystyczną w Niemczech - prekursorkę Bauhausu.   Bibrowicz popracowała tam kilka lat po czym - wygląda na to, że w chwili rozkwitu kariery, wyjechała do Szklarskiej Poręby, gdzie otwarła warsztaty tkactwa artystycznego. Pracownię na akademii objęła żona Wislicenusa - Elsa.  Był rok 1911.  Czemu wyjechała ? Może miała dosyć związku w trójkącie, jako ta trzecia i chciała rzecz całą zakończyć ? Kobiety tak mają, chcą mieć wszystko albo nic. Wislicenus nie kochał jej na tyle mocno, by rzucić wszystko i zacząć od nowa ? Za dużo do stracenia  miał ? Nie oceniam, brońboże, ani jej ani jego, tego prawa postronni nie mają.  Faktem jest, że wyjechała.  Szklarską Porębę z wcześniejszych pobytów zapewne już znała.  Gościła w Domu Hauptmannów, gdzie na jednej ze ścian wisiał jej gobelin.  Jest fotka z 1917 roku, gdzie Wanda siedzi przed swoim dziełem. W końcu dom Carla był kulturalnym centrum miasteczka. Carl Hauptmann cenił jej sztukę, tak przynajmniej pisał. 
W Szklarskiej Porębie chyba się udało. Prócz Śląskich Warsztatów Tkactwa artystycznego otwarła też niewielką galerię artystyczną. Czy dochody ze sprzedaży torebek, poduszek, kilimków były wystarczające - czort znajet. W każdym razie w szklarskoporębskim czasie Wanda wykonała dziewięć gobelinów dla ratusza w Ratzeburgu, uznanych za dzieło jej życia i całkiem sporo innych prac. Po I wojnie światowej, w 1919 roku - wyjechała do Drezna. Ściągnął ją zapewne Poelzig, który od 1916 r. był tam miejskim radcą budowlanym. Trzeba było otworzyć szkołę rzemiosła, w tym tkactwa artystycznego - na potrzeby dynamicznie rozwijającego się przemysłu tekstylnego. Wanda była fachowcem, nie dość, że artystką, to również świetnym pedagogiem. Warsztaty tkackie zlokalizowano w zamku Pillnitz, gdzie przeniosła się wraz z matką i siostrą. Warsztaty działały do II wojny. W międzyczasie Wanda ponownie spiknęła się z Wislicenusem. Właściwie to nie wiem na ile się rozstali.  Przeszedłszy w 1921 roku na uczelnianą  emeryturę malarz przeniósł się (wraz z żoną oczywiście) do Pillnitz i ponownie pracował wspólnie z Wandą. Razem też wyruszyli w artystyczne podróże. Podróżowali po całej Europie, zajeżdżali również do Polski - w następnym poście wrzucę fotkę obrazu Wislicenusa "Warszawa".  Po zakończeniu wojaży - w 1931 r.- Wanda została  kierownikiem pracowni tkackiej w Państwowej Szkole Mistrzów Rzemiosła Artystycznego w Dreźnie. A potem przyszła II wojna  i jeszcze trudniejsze enerdowskie powojnie, warsztaty w zamku Pillnitz padły. Wanda pracowała nadal. W 1948 roku zmarła żona Wislicenusa, więc rok później kochankowie wzięli ślub. Pięć lat wyczekiwanego, względnego szczęścia.. Wanda oślepła. Zmarła trzy lata przed swoim, grubo starszym mężem. No i czy życie jest sprawiedliwe ?


ps. Zawstydziła mnie moja wczorajsza małostkowość, więc wczorajszego posta wycofałam,   mówiąc sobie i wszystkim, których to obchodzi: w dupie to mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz