środa, 13 lutego 2013

entuzjazmu łyczek mały

Kliknąć proszę w zaproszenie , powiększy się.

Tylko odrobina tego entuzjazmu  bo mentalnie czuję się jak matuzalem (by nie rzec mamut plejstoceński), którego nic rozruszać rady nie da. W najbliższym czasie czeka nas w Szklarskiej odrobina młodego Krakowa. Entuzjastycznego Krakowa, na dodatek polsko-niemiecko (chyba) - kanadyjskiego. Zapraszam wszystkich, zewrzyjcie szeregi, bądzcie. 
(Przy literze, której tu brakuje włazi mi jakieś okno z chińszczyzną stąd w tekstach brak  owej litery).

Z dawnych lat pamiętam swoją tygodniową niemal wizytę w Tarnowie. Właściwie wizyty nie mam prawa pamiętać, ze względu na nocne życie, w które zostałam wchłonięta. Dnie spędzane w tarnowskim "cygańskim" muzeum, wyjazdy na Spisz z zakochanym w kulturze romskiej  Adamem Bartoszem, który jadąc z nami  do Jurgowa kupował cygańskim dzieciom nie cukierki lecz prezenty znacznie bardziej właściwe. http://www.gadki.lublin.pl/gadki/artykul.php?nr_art=1369 Na Spiszu byłam wtedy po raz pierwszy i, niestety jak dotąd, ostatni.
Popołudnia, wieczory i noce spędzałam... no właśnie gdzie ? Cudze domy, jakieś zasnute papierosowym dymem puby, wówczas jeszcze nie nazywane pubami, ludzie, dyskusje, muzyka, totalna psychedelia  (dziecko mówi) . Ależ mnie pożarł tamten świat... O to mi właśnie chodzi.  Jedziesz do Kazimierza, Lublina, Krakowa, Tarnowa, Wrocławia też  - wchłania cię środowisko. Jesteś gościem, musisz być dopieszczony pod każdym względem, głównie duchowo, dobre towarzystwo, dobre wino i rozmowy aż po świt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz