wtorek, 12 lutego 2013

dla dobrego nastroju...azurytowy Marrakesz

Ktoś wracający z Maroka przywozi barwne opowieści i  mały podarunek - azuryt, niebieski kamyk.  Prezent dostaje artysta, malarz. Wykrusza odrobinę, rozdrabnia i maluje ukrytą w podświadomości tajemną stolicę średniowiecznego imperium, Marrakesz.  Nieodgadniony świat wyobrazni,  niepokojąco przysłonięty granatowym zmierzchem,  połyskujący  błękitnym światłem na łukach bram prowadzących w nieznane.  Zaplątana w zaułki przestrzeń, jasny powiew wieczornego wiatru, gra światła lamp na załomach muru. Marakesz budzi lęk i pociąga,  czeka w odcieniach azurytu.
 Wyobraznia artysty bywa niewyobrażalna. Wyobraznia  Pawła Trybalskiego nie ma sobie równych. Temu człowiekowi wystarczy dać kamyk azurytu i powstanie takie małe cudeńko.
Ostatnie tygodnie uczą mnie pokory, również werbalnej. niech to będzie ćwiczenie.
Artysta ma różne fazy twórczości. Niektórzy czekają na wenę, niektórzy pracują codziennie wierząc że się zjawi.  Dobrze gdy codzienności towarzyszy impuls, który przeradza się w twórczą pasję. Lecz czasem bywa inaczej.
Tronująca Madonna z Dzieciątkiem. Rzezba w póznogotyckiej stylistyce, plastyczny, haptyczny niemal walor postaci zawieszonych  w rozmglonej i rozgwieżdżonej, ulotnej i nierealnej przestrzeni kosmosu. Dysonans, zaskakująca ..jak to nazwać.. kakofonia bryły i przestrzeni. W efekcie, perfekcyjna technicznie ideowo  interesująca  wizja boskiego meteoru,  jawi się  nieco sztuczna, zastygła w czasie i przestrzeni. Jakby dwie  kompozycje różnych puzzli. To moje odczucie, moja dzisiejsza towarzyszka podróży była zachwycona.
Byłam dziś u Pawła Trybalskiego.  Trzeba go odwiedzać koniecznie bo on jest stworzony dla ludzi. Spróbuję go namówić na publiczne spotkanie.Tylko jak go wyciągnąć z tej zasypanej śniegiem gawry ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz