wtorek, 27 marca 2012

ciąg dalszy wiosny czyli teren




Kiedyś, bardzo dawno temu, jadąc z wystawą do Kazimierza, na odcinku między Radomiem a np. Zwoleniem trafiliśmy na imponujące ogrodzenia.wykonane z betonowych , ażurowych kwater. Tak bogate i barwne, że zasłużyły na określenie "betonowy barok". To wyżej jest tylko skromną namiastką, z zupełnie innego terenu, mianowicie z okolic Bolesławca. Też ładne.
Tutaj inna wersja lokalnego betonowego baroku, ale przy okazji twór lokalnego geniusza architektonicznego.Prawda, że interesujący ? Dzięki takim cacuszkom nasza wieś polska nie jest nudna i szara, cokolwiek by myśleć... I jeszcze coś czemu nie mogę się, zazwyczaj oprzeć. Cementowe krasnale. Tu jednak nie krasnale lecz: owieczki, gęsi, flamingi i inne ptactwo tyle dziwne co paskudne. No i takie komercyjne cudeńka.
 
Teren robimy fantastyczny, bo najpiękniejszy, dolnośląski. Nie ma w Pl. chyba tak ładnej architektury jak w górskiej i podgórskiej części Dolnego Śląska. Zwłaszcza domy w konstrukcji ryglowej, nie tylko mur pruski, ale i szachulec, strychulec (glinobitka i patyki). Co robimy ? Ano moda na gminne ewidencje zabytków i plany opieki nad zabytkami  - bo ustawa na cito od gmin wymaga. Więc robimy gdzie się da i dajbóg by jak najwięcej na Dolnym Śląsku.
 I na koniec, co by potwierdzić, że wiosna już pełną gębą - gęsi na spacerze.

I przypomniała mi się, jesienna wprawdzie ale cudna, piosenka Skaldów "w żółtych płomieniach liści", ze względu na gęsi kontredans...

Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy
Ucięte głowy ze łzą w oku zwiędną jak kwiaty, które zwiędły
Dziś jeszcze gęsi kroczą dumnie w ostatnim sennym kontredansie
Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się.

Następny wyjazd ..w okolicy świąt

sobota, 17 marca 2012

wiosna, wiosna, wiosna ach to ty....

Góry majestatyczne, białe w śniegu i w słońcu a na dole całkiem żywa wiosna. Cudnie jest, zwłaszcza sobotniego poranka, gdy człek zaspany do pracy zmierza. Zaspany ? Gdzie tam, jak zasypiam na zimę tak budzę się z wiosną - w teren mi trzeba. Od kilku dni przygotowuję ofertę na zapytanie Wrocławia i coraz bardziej zachwycona światem jestem. To się chyba nigdy nie skończy, jest tyle rzeczy, o których nie wiem, tyle miejsc, których nie widziałam, historii, których nie słyszałam..... muszę jechać ! Bo poznanie to dotknięcie i poczucie i przeżycie. Zaczynam brnąć patetycznie,wiosna...
Na fotce - obiekt z oferty - dom Braci Morawskich. 
O czym ja piszę ? O tym, że np. nie wiedziałam nic o Braciach Morawskich, którzy 31 sierpnia 1743 r. pod wodzą hrabiego Mikołaja Ludwika von Zinzendorfa przybyli do Piławy Górnej, by wybrać teren pod budowę nowego osiedla - na wzór wcześniejszego, w łużyckim Hernhut. A stało się to za sprawą Ernesta Juliusza von Seidlitz - z Czerwonego Dworu w Piławie Dolnej, potem ze strzelińskiej Strużyny, gdzie przejąwszy majątek ojca przyłączył się do pietystów, dla których nawet -  purystyczny przy katolicyzmie - luteranizm był za mało skromny i uduchowiony. W obliczu wrogości władz sprzedał Strużynę z zamiarem przeniesienia się do Hernhut - miasta założonego na "surowym korzeniu" przez Braci Morawskich w 1722 r., ale ostatecznie kupił posiadłość w Piławie Górnej, zwaną od tego czasu Dworem Seidlitza. W międzyczasie umarło czworo z ośmiorga jego dzieci co skłoniło go do coraz większej nabożności. Piława Górna stała się miejscem zakazanych praktyk religijnych, których skutkiem Seidlitz  został skazany na więzienie. Dopiero w 1740 r. wraz z nową władzą przyszła pełnia religijnych swobód i możliwość osiedlenia Braci Morawskich w jego dobrach. Co też się stało. Do Piławy Górnej sprowadzili się ludzie z całej Europy. Mała jałowa wieś w górach, na pd. od Dzierżoniowa stała się kosmopolitycznym religijnym centrum. Tu zacytuję opis osady:  
(...) centrum stanowił duży prostokątny plac, którego środek zajmował kościół. Po obu stronach placu, wzdłuż jego dłuższych boków wybudowano - dla członków wspólnoty żyjących w celibacie - domy prezbiterian. Aby zapewnić możliwie skuteczną dbałość o dusze, połączono członków zboru w tzw. chóry, rozdzielone pod względem płci i wieku. W ten sposób powstały chóry braci stanu wolnego, sióstr stanu wolnego, chór małżeństw oraz chór wdów i wdowców. Dla małżeństw i rodzin zbudowano oddzielne domy. Razem z budową powstawały przy domach mieszkalnych pierwsze warsztaty rzemieślnicze oraz szkoły i internaty. Nieopodal osiedla założono cmentarz nazwany Bożym Polem, na którym grzebano tylko członków bractwa. (mwa.ovh.org/kordasiewicz/atrakcje.htm)
No i pisząc ofertę utknęłam  w rozpoznawaniu terenu. Dowiedziałam się np., że Kino Lwów (Przodownik) we Wrocławiu, niedaleko którego mieszkałam przez lata studiów,  wybudowane zostało jako siedziba Wrocławskiej Loży Wolnomularskiej "Odd Fellow", wg modernistycznego projektu Adolfa Radinga. W 1936 r. po delegalizacji loży masońskiej w budynku powstało kino - Rex Film Palast. A teraz ten kawał historii zostanie zlikwidowany...

Przyszła noc i śniłam przygody. Spacerując z psem zaszłam na wielką górę, pies pognał do szczytu i nie chciał wracać, więc wspinałam się za nim. Stromo było, męcząco. Na szczycie ze zdumieniem zobaczyłam, rozlokowaną na kształt regularnego folwarku w zwartej zabudowie, osadę. Stare domy, nowoczesny sprzęt, dziwni ludzie. Przechodziłam przez każde pomieszczenie, gdzie wśród rozmaitych rolniczych narzędzi poutykane stały rzeźby lub całe kompozycje plastyczne. Ludzie jakby nabrali wody w usta, więc szłam w milczeniu.  Między budynkami ujrzałam prześwit - wąska, długa ulica  w ciasnej zabudowie. Poszłam, miasto na szczycie góry...  Nagle znalazłam się w wielkich, sklepionych halach pełnych szkła. Przechodziłam przez magazyny szkła czerwonego, niebieskiego, rzeźbionych kryształów, minęłam sztabki złota pochodzącego z rezerw banku Rzeszy, widząc w oddali tęczową łunę, ruchliwą i migotliwą - żyrandole, kadelabry, świeczniki  ze szkła ołowiowego: na małych, diamentowo ciętych tafelkach szkła igrało światło wielobarwnie, mieniąc się i rozsyłają promienie... Nie chciałam wstawać..

środa, 7 marca 2012

parę słów o współpracy

Może nie powinnam pisać o smaku potrawy przed zakończeniem gotowania ale gonienie króliczka bywa bardziej interesujące niż jego posiadanie. (przeszłam samą siebie.... w nonsensach..)...jakiś nieprawdopodobny natłok zajęć nas opadł, do tego stopnia, że każdy wizytujący nas  w firmie, wcześniej przyjmowany z hołdami, kawą z cukrem i mleczkiem w porcelitowym mini - dzbanuszku lub zieloną, czerwoną i do wyboru herbatą częstowany, teraz uzyskuje status jak najszybciej spławianego petenta. Nie mamy czasu !!!!! 
Ostatnio spotkaliśmy się z dobrze sytuowanymi w naukowym (i chyba celebryckim) świecie Berlina, którzy mogą i  przynajmniej wygląda, że  chcą, coś zdziałać.  W związku z tym, że u nas sprawy najczęściej kończą się na gadaniu, dobrze byłoby ten niemiecki pęd do pracy wykorzystać, wziąć wzór  i cokolwiek posunąć się naprzód. Nawiedził nas  również burmistrz Worpswede -  bratniej dla przedwojennej Szklarskiej kolonii artystycznej,  na tyle bratniej, że Szklarska śląskim Worpswede była zwana. 
Szklarska Poręba była wówczas miejscem dla artystów doskonałym. W sąsiedniej Kotlinie - Śląskim Elizjum obok trzech wakacyjnych rezydencji królewskich  powstały bogate domy rozmaitych oficjeli - w liczbie około 100 sztuk,  domy ludzi z racji  mody i wymogów towarzyskich chętnie zaopatrujących się w sztukę.  Był popyt więc była i podaż. Artyści stworzyli odpowiednią, kuszącą zwykłych ludzi atmosferę "oparów sztuki" ...kolonia artystów miała sens, zdecydowanie większy niż dzisiaj - kiedy rynek sztuki, na prowincji szczególnie, nie istnieje. Współczesne  Worpswede z artystów i artystycznej historii zrobiło podstawowy produkt turystyczny, w Szklarskiej kultura z trudem przebija się przez stoki narciarskie i dyskotekowe wieczory. Ale idzie ku dobremu, choć powoli..
Nie o tym miałam pisać. Urzekło  nas poniekąd.. nasi szlachetni niemieccy goście zapomnieli, że przedwojenna kolonia w Szklarskiej Porębie to kolonia niemiecka, że pokazanie kolonii z lat 1895 - 1918 to nie będzie prezentacja Polski lecz Niemiec, w najlepszym razie niemieckiego Dolnego Śląska. No i jak wybrnąć ? Jesienią w Worpswede odbędzie festiwal filmowy, gdzie w tym roku Polska (polskie kolonie artystyczne)  ma być gościem gościem i  ma dostać jeden dzień na prezentację - całkowicie dowolną , mamy wolną rękę. Prezentacja obejmie kilka (2)  filmów polskich o tymże okresie, artystach, prądach, ideach, tym wszystkim co ważne dla sztuki i jej historii.  Polskie kolonie historyczne pokażą się w formie atrakcyjnej wizualnie planszówki, kolonie współczesne  (na pewno Szklarska i Kazimierz, zobaczymy czy coś jeszcze) - w formie wystaw sztuki współczesne. Niemniej chcielibyśmy pokazać co nieco z przełomu wieków. Czyli niemiecką kolonię w Szklarskiej jako reprezentanta kolonii polskich ? Nasze Polaków niemieckie dziedzictwo kulturowe...
Ps. Tomek Pryll  jest w tłumaczeniach a vista genialny, szybki jak torpeda, błyskotliwy jak burza, zalotny jak dzierlatka. Ukłony.