wtorek, 25 stycznia 2011

czwartek, 20 stycznia 2011

Woda



Kropla deszczu mi spadła na rękę,
utoczona z Gangesu i Nilu,
z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.
Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym
a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem
w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.
Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.

fr. wiersza W. Szymborsklej

"Brzuch Ziemi" Teresy Kępowicz.

,,Duszo ludzka jakżeś podobna do wody !”

Egipski Nun, wywodzący się jeszcze z Chaosu jest prawdą sprzed stworzenia świata, potem oceanem, na którym unosi się Ziemia. Babilońskie Apsu i Tiamat, grecki Okeanos, biblijne wody Chaosu… Woda. Nieuporządkowana, przeciwieństwo Kosmosu (porządku), niestała, chwiejna, przybiera kształt naczynia, które ją przyjmuje. Zawiera nieskończoność możliwości, przynosi symboliczną śmierć i oczyszczenie duchowe. Odrodzenie Izraelitów po przejściu przez Morze Czerwone i Jordan, sadzawka Siloe - esencja wiary chrześcijańskiej, wody sadzawki Betseda uzdrawiająca, gdy anioł nimi porusza. Kapłani przyjmowani do służby przechodzili rytualne ablucje w Egipcie, Grecji, Rzymie, chrześcijanie oczyszczają się w czasie chrztu, dostając nowe imię. „..Dajcie, bracie, kubeł wody: ręce myć, gębę myć, suknie prać — nie będzie znać” – woła Czepiec Wyspiańskiego. Woda zmywa grzechy, również przedmałżeńskie, stąd pogańskie rytualne kąpiele przy zawarciu ślubu. Dziewczęta greckie kapały się w Skamandrze prosząc by zabrał ich dziewictwo i uczynił je płodnymi, woda w rytuałach magicznych ma też rolę nasienia. Woda to życie.

Woda – najprostszy z możliwych tytuł wystawy, a szeroki jak… woda. Woda zawsze w ruchu, kolorowa, barwna, zwodnicza jak lustro, groźna w sztormach i powodziach, unosząca na powierzchni, poddająca próbom, przywracająca siły wędrowcom pustyni, odświeżająca, oczyszczająca z brudu, odmładzająca, lecząca, użyźniająca. Pramateria – symbol chaosu, niestałości, zmienności, ale i wiedzy i pamięci podświadomości. Materia prima wszystkiego , podstawa wszechrzeczy, w której rodzi się wszystko, symbol potęgi, płodności, źródło życia i śmierci.

Sadzawka Siloe, położona w obrębie murów pd. dzielnicy Jerozolimy , o długości (dzisiaj) 16 m, szerokości 5-6, głębokości 7 m. Do niej, w ostatnim dniu Święta Namiotów , na pamiątkę pobytu na pustyni po opuszczeniu Egiptu, odbywała się procesja kapłana w otoczeniu grających na harfach i fletach lewitów oraz ludu. Zaczerpniętą dzbanami wodę wnoszono uroczyście do świątyni wchodząc przez „bramę wody”.
Symbolika Siloe jest esencją wiary: jesteś ślepy, idź obmyj się w sadzawce Siloe, a przejrzysz.
"Jeżeli kto pragnie, niech do mnie przyjdzie, a pije. Kto wierzy we mnie, jak mówi Pismo, rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza. A to mówił o Duchu, którego otrzymać mieli ci, co w Niego uwierzyli". / J 7, 37-39 /.
Od góry po kolei:
Bogusia Twardowska - Rogacewicz , "Błękitna cisza"
Krzysiek Figielski, "Podwodność" (Błekitny Zamek)
Janusz Motylski , "Źródło III" (Sadzawka Siloe)
Czwarta praca będzie osobno, jest zupełnie inna. Pokazuję współczesne obrazy, które pojadą na wystawę w Tervuren.

wtorek, 18 stycznia 2011

wystawa w Tervuren

Rutynowo sprawozdawczy początek roku już za nami, przynajmniej z grubsza, zaczęliśmy działania konkretne. Np. teraz przygotowujemy materiały do zbiorowej wystawy Euroartu w Tervuren. Dowiedzielismy sie o niej jakoś przedwczoraj, mamy wysłać niewiele ale za to na wczoraj. Ze starych mistrzów pojedzie Wasner z prezentowanym tutaj "Wiosennym potokiem" oraz Katarina Kosack. Karkonoską contemporary reprezentować będą członkowie Nowego Młyna w postaci Bogusi Twardowskiej-Rogacewicz, Teresy Kępowicz, Janusza Motylskiego i Krzyśka Figielskigo. Temat "woda" czyli łzy, burze, strumienie, jeziora, ect. - dość rzadki u nas w górach. Jak nam sie uda do jutra pozbierać to wszystko, czyli zdjęcia i teksty do katalogu. Oprócz nas z Polski jedzie tylko Kazimierz nad Wisłą. Trzebaby się z nimi spiknąć i znowu jakąś wymianę wystaw własnych środowisk artystycznych uskutecznić, bratać się z nimi to przyjemność.
Piszę mało bo jesteśmy "zarobieni" i weny twórczej nie staje na cokolwiek innego. Czy mi sie chce ? Zupłenie nie wiem czemu ale mi sie chce.

środa, 5 stycznia 2011

Już 2011 a ja nadal bez weny


Jesteśmy z robotą jakby w proszku. Szybko się wszystko zaczyna na wszystkich frontach, a tu pora sprawozdań. To dosyć upiorny okres roku, szkoda, że równoległy do karnawału. Ale może dobrze: pół doby sprawozdań, pół doby - bal. Kto to wytrzyma ? Pracoholicy... Powinnam przestać oglądać jakąkolwiek telewizję i słuchać jakichkolwiek wiadomości, bo skrzydła mi podcina szeroko rozlana propaganda porażki, świadomość braku jakichkolwiek środków na cokolwiek, ba, nawet gwarancji jakichkolwiek środków. I tylko jak światełko w tunelu jaśnieje nikłym płomyczkiem deklaracja dofinansowania działalności ze strony miasta. Prywatnie też fiasko ale to akurat to nie nowość. Muzealnictwo prowincjonalne kiepsko stoi, okresowo nawet moje dzieci zarabiają lepiej. No ale przecież nie użalać się chciałam tylko zobaczyć co z weną. No i nic, nadal nic. Obiecuję sobie, że niedługo napiszę o Euroarcie, bo w tej kwestii też się trochę rusza. Tylko z kim tu pracować, skoro każdy swojego pilnuje nosa ?