czwartek, 16 grudnia 2010

Pani na Staniszowie i artystyczna wigilia w wiejskim pałacu


Agata Rome-Dzida i Wacław Dzida z dziećmi i pracownikami przed pałacem
fot. J. Brykczyński.



Był sobie kiedyś pałac, odrapany, szary, w zaniedbanym otoczeniu - jak setka innych pałaców w niegdysiejszej Dolinie Zamków i Ogrodów, Śląskim Elizjum, najpiękniejszym - przynajmniej dla niektórych nacji - miejscu środkowej Europy. Po wojnie zagospodarowany przez instytucje państwowe, w 1991 r. został opuszczony i zostawiony na pastwę losu. Zupełnie nie rozumiem takich skutków onego momentu polskiej historii. W 2001 r. niemal ruinę kupił następny pozytywnie zakręcony, Wacław Dzida i otworzył restaurację wraz z hotelem. Po czym zaczęło sie sukcesywne odbudowywanie otaczającej infastruktury: angielskiego romantycznego parku krajobrazowego, Domu Kawalera, trwa odbudowa zabudowań folwarcznych, gdzie w stodole ma powstać galeria sztuki. Nie pomnę w którym roku pojawiła się "pani na zamku" - Agata Rome, młoda historyczka sztuki o mecenasowskich ambicjach, ale o niej później, bo najpierw o tradycjach.
Pisałam kiedyś o, bogatej w zamki i założenia ogrodowo - parkowe, Kotlinie Jeleniogórskiej. Było ich tyle, jako że malowniczość pejzażu, czystość klimatu wraz z cieplickimi wodami w okolicy oraz inne cechy pożądane dla letniego wypoczynku, skłaniały możnych tego świata, głównie niemieckich, do budowania tutaj swoich rezydencji. W efekcie powstały tu trzy siedziby królewskie (Mysłakowice, Karpniki, Wojanów) - dodatkowy powód, dla którego inni zapragnęli obracać się w elitarnym gronie i swoje reprezentacyjne domostwa tu budować.
Podatny staniszowski grunt - dworsko - pałacowe historie, poprzeplatane z ciekawymi obyczajowymi immponderabiliami, jak np. lewitujący wizjoner, staniszowski Nostradamus - Rischmann, z górującego nad wsią wzgórza Witosza - wspomniany przez Rozalię Saulsonową w 1848, która swoją wycieczkę w Kotlinę opisała. Ok. poł. XVIII w. spadkobierczynią dóbr w
Staniszowie została młodziutka Henrietta von Schmettow, która w 1784 roku poślubiła Henryka XXXVIII von Reuss. Książe szybko owdowiawszy poślubił hrabiankę Joannę von Flechter, dzięki płodności której (jedenaścioro dzieci) ród von Reuss zdominował okolice do końca 2 wojny światowej. Rozpoczęło się intensywne budowanie i gospodarcze kwitnienie. Już w 1787 r. powstały dwa pałace z folwarkami: barokowa rezydencja rodowa otoczona wspaniałym parkiem i pałac hrabiowski - w dolnej części wsi. Angielski park wkomponowany w krajobraz oraz rezydencja szybko stały się bardzo istotnym miejscem spotkań towarzyskich, park udostepniany był publiczności. By uatrakcyjnić okolice nastepny von Reuss w 1806 r. wybudować kazał myśliwski zameczek księcia Henryka w formie malowniczej ruiny (bo moda na ruiny naonczas była), powyżej rezydencji powstał w 1818 r. Dom Kawalera, w browarze von Reussów produkowano słynny staniszowski likier. W małej wiosce znalazło się wszystko czego oczekiwać mógł elitarny turysta.
Mówię tylko o Staniszowie ale wkażdej niemal wiosce powstawał mniej lub bardziej okazały pałac czy dwór z odpowiednią infrastrukturą. Lata powojenne.. pominę milczeniem. Teraz wszystko rusza od nowa i pewnie kiedyś, może niedługo nastąpi rozkwit każdej miejscowości. Na wzór Staniszowa, w którym oprócz górnej rezydencji w rękach Wacława Dzidy i jego żony Agaty Rome, dolny pałac, zwany Pałacem na wodzie kupił w 2005 r. i już uruchomił nowy właściciel, który rozpoczął porządki od wyczyszczenia stawu i renowacji budynku pałacu.

Agata Rome. Szczuplutka, drobna, sztuki historyczka, pani na zamku. To jej należą się laury za historyczne podejście do historycznej spuścizny, choć nie odmawiam ich również jej mężowi. A także za opiekę nad artystami, w ramach fundacji Forum Staniszów. Nie znałam jej. Czytałam jakiś jej tekst o lokalnym środowisku, pierwszy raz u niej zobaczyłam na żywo obrazy mojego ulubionego malarza - Mariusza Mielęckiego, nie musiałam namawiać - weszła w skład członków założycieli Nowego Młyna - kiedyś. Hołubiła wtedy perfekcyjnych technicznie dwóch białoruskich malarzy. Wpadała na spotkania coraz rzadziej, co miałam jej za złe. Dopiero gdy pojawiłam się pierwszy raz w pałacu - zrozumiałam dlaczego. A było to dawno. Agata zorganizowała w pałacowym parku pierwszy spektakl kopanieckiego teatru, w pałacu, który jeszcze nie skończył swojego remontu ale już świetnie funkcjonował - jako hotel, restauracja, w ramach fundacji Staniszów. Agata jest prawdziwą panią na zamku, godną następczynią Henryka von Reuss. Gospodyni z prawdziwegio zdarzenia. Wraz z mężem zarządza pałacem i fundacją, organizuje konerty staniszowskie, prowadzi galerię, remontuje, buduje, pisze teksty, organizuje wystawy, wychowuje dwóch synów, coś słychać o doktoracie, osobiście wita każdego gościa, bo w końcu ten pałac-hotel i restauracja to jest jej dom. Perełka w Kotlinie Jeleniogórskiej.

9 komentarzy:

  1. Cudnie snuje się ta opowieść Marianko:)) Mam nadzieję tam wkrótce zawitać.
    Przesyłam bożonarodzeniowe życzenia szczęścia, zdrowia i miłych chwil spędzonych z rodziną oraz w kręgu przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Airam i wzajemnie. Nie wyszła mi ta opowieść, miła dotyczyć wigilii, którą Agata co roku organizuje dla artystów, ale tak jakoś mi poszło...Marianka

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Marianno... i ja też zawędrowałam na Twoją stronkę.Kocham prowincję ,ten spokój i uroki zimowe.Każdy zakątek ma swój nie powtarzalny czar.U mnie Mazowsze nizinne pomiędzy wieloma rzekami gdzie, co wiosny drżymy z powodu powodzi.
    U Ciebie tereny górskie za którymi nieraz tęsknię bo tam swoją młodość zostawiłam i tak każdy ma swoją historię.
    Dzięki za miły wpis i życzę szczęśliwego Nowego Roku oraz dużo zdrówka:).Dzidka

    OdpowiedzUsuń
  4. Staniszowska Agata niedawno tropiła w Niemczech zapomniane prace karkonoskich artystów Hermanna Heindricha, Artura Ressela i Otto Dixa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Staniszowska Agata??? a może Staniszowsko-Łomnicki Wacław - z podejrzanymi kontaktami niemieckimi????

    OdpowiedzUsuń
  6. Do ostatniego "Anonima"! Czasami wstyd mi za niektórych ludzi potrafiących pisać po polsku...powinni zamilknąć... I co z tego że ma korzenie niemieckie... co z tego że nic o nich nie wiesz i dlatego zwiesz je "podejrzanymi"? Gdyby nie tacy ludzie jak Pan Wacław i Pani Agata Dolina Pałaców i Ogrodów była by już ruiną , z zapomnianymi zgliszczami, mieszkającymi w nich popegeerowskimi nierobami alkoholizującymi się na śniadanie, obiad i kolację. Panowałby tu marazm i kulturalne dno. Ciesz się bo te pałace to jedyne miejsca w okolicy tętniące wydarzeniami kulturalnymi na najwyższym poziomie, dające pracę ludziom, współpracujące z miejscowym biznesem, a co najważniejsze to są to wizytówki utrzymujące turystykę na wspaniałym poziomie. Gdyby nie to turyści omijaliby kotlinę jeleniogórską szerokim łukiem. więc zanim z zazdrości następny raz kogoś będziesz chciał ośmieszyć !!!zastanów się czy sam nie robisz z siebie totalnego pajaca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "....mieszkającymi w nich popegeerowskimi nierobami alkoholizującymi się na śniadanie, obiad i kolację...." No to nieźle oceniasz sąsiadów. Gratuluję dobrego samopoczucia.. Danka

      Usuń
  7. Ad autorka. Piękny wpis... świetny styl!

    OdpowiedzUsuń
  8. Na niezniszczone wojną tereny przybyli niszczyciele, niszczyli po wojnie i niszczą teraz, a jak się komuś powiedzie to ich zazdrość zżera

    OdpowiedzUsuń