niedziela, 16 sierpnia 2015

podlaskie wakacje VIII. Tatarzy i Wierszalin



Któregoś dnia byłyśmy u Tatarów w Kruszynianach. Meczet na kolana nie rzuca - skromny, maleńki, drewniany, ale może właśnie takie powinny być domy strawy duchowej. No i   tatarskich potomków niewielu zostało.  W maleńkich Kruszynianach turystów mnóstwo i chyba wszyscy w knajpie Dżenetty Bogdanowicz - Tatarki,  która z narodowości postanowiła zrobić turystyczną atrakcję, a przy okazji zadabać o rodzimą tradycję. I słusznie, bo mając kasę więcej dla narodu zrobić można.  Otwarła restaurację "Tatarska jurta", gdzie zjeść można kibiny, cebulniki, pieremiacze, czibureki, bielusz i pierekaczewnik.  Ponadto gospodarstwo agroturystyczne z i tatarską  jurtą z wyposażeniem - na posesji, są tablice informacyjne i ponoć o zwyczajach pogadać można.   Obok - świeżo zbudowany ośrodek kultury tatarskiej, chyba jeszcze nie uruchomiony. Dżenetta jest również organizatorką festiwalu kultury tatarskiej. A propos festiwali - byłyśmy na festiwalu im. Bułata Okudżawy w Hajnówce, gdzie honorowym gościem była żona poety - Olga Okudżawa. W "Tatarskiej jurcie" - Europa w drewnie. Chciałam zamówić sobie pierekaczewnik  ale tego dnia już nie było, wszystkie poszły. Ponoć długo się je robi. Zjadłam cos na kształt gulaszu z odrobiną mięsa oraz pikantnym dipem.  Ładne tam są tereny. Ale miałam wrażenie, że to najprawdziwszy koniec świata jest. Na fotce Dżemil Gembicki, opiekun  meczetu, przewodnik, wyznawca islamu. Za żonę ma katoliczkę.  Bardzo sympatyczny gość, lubi mówić.

Postanowiłyśmy wracać przez Puszczę Knyszyńską - bo krócej i, jak to zwykle w puszczach bywa - pogubiłyśmy się.  Na leśnych duktach zaplątałyśmy się i trafiłyśmy na dziwne miejsce w środku lasu - Grzybowszczyzna: ulica o ziemnej nawierzchni, po bokach drewniane domy na klucz pozamykane, we wsi nikogo. Zapukałam do którychś drzwi - w oknie pojawiło się dziecko ale drzwi pozostały zamknięte. Dopiero na podwórzu ostatniego domu stał człowiek, który nam drogę wskazał. 
Chyba byłyśmy trochę spłoszone bezludziem, bo mijając drogowskaz Wierszalin, nie zboczyłyśmy z drogi. Myślałam, że to siedziba teatru Wierszalin, dopiero potem doczytałam co to naprawdę Wierszalin jest. Otóż w 36 roku pojawił się tam prorok Ilja - chłop z sąsiedniej Grzybowszczyzny, który założył prawosławną  sektę działającą jeszcze w 60-tych latach XX w. Całkiem ciekawa historia z tym prorokiem. http://miniwycieczki.blogspot.com/2014_06_01_archive.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz