niedziela, 9 listopada 2014

Dzień jesiennej przyjemności

Tydzień posanatoryjny ciężki był jak diabli. Po trzech tygodniach totalnego odmóżdżania rzut w pracę, głównie fizyczną: porządki po remoncie w firmie (wszystko w kurzu i cemencie oraz śmierdzi lakierem do podłóg), rozładunek dowożonych eksponatów, nieskończone wędrówki z obciążeniem po schodach, wstępne odtwarzanie wystaw, równoczesna "inwentaryzacja" (w zastanych warunkach nie da się zrobić nic więcej niż spis z natury) oraz cała masa rozmaitych zaszłości. Nie mam kondycji. Powroty z pracy, rzut na  łóżko, sen najczęściej do rana. Jeszcze w międzyczasie spotkanie towarzyskie. W sobotę z ogromną przyjemnością zajęłam się układaniem kubików drewna (opał na zimę). A dziś ?
Fuuuuuuuuull relaaaaaaaax.  
Najpierw  rowerowy spacer z psem po pobliskich polach i lasach, w tle prześwietlony słońcem zamglony wiejski pejzaż z ledwie czytelnym pasmem gór na horyzoncie. 
Potem basen i sauna w kompleksie pałacowym w Wojanowie (BOMBA !!!!!). Wnętrze prześwietlone słońcem, ciepła lazurowa woda, mocny lub delikatny hydromasaż do wyboru, odrobina pływania, odrobina gimnastyki, fińska sauna w miłym gronie, kawa... cuuuuuuuuudnie.
Następnie spacery z Kasią i psem po Karpaczu w okolicy leśnego cmentarza. Kasię naszło na odwiedzanie grobów znajomych. Cmentarz z widokiem na Śnieżkę tonącą we mgle, wokół zapach lasu, herbatka przy kominku u Małgosi. 
Na koniec wieczorny pstrąg pieczony z frytkami  w Mysłakowicach na świeżym powietrzu.
Siedzę sobie w fotelu przy rozgrzanym  kominku, wyspacerowany pies chrapie na podłodze, kot przeciąga się w koszyku. Jak dobrze mi jest.........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz