niedziela, 12 września 2010

powroty i wyjazdy

Tradycją staje się moje zrzędzenie i utyskiwanie nt. pracy, ale chyba to z wiekiem przychodzi, że człowiek się szybciej męczy. Właśnie wczoraj wróciłam z Krakowa, gdzie odwoziłam swoje i bolesławieckie wystawy ceramiki (nie zmieściło się wszystko w jedno auto), a już przede mną Zakopane. Jeszcze nie do końca spakowane ale do wtorku rano zdążymy.
Zachwyciłam się dziś o poranku załogą: cały osprzęt rozebrany, sale czyściutko pomalowane, a nie było mnie tylko jeden dzień. Powolutku rozmieszczam sobie obrazy, rzeźby i fotografie na wystawie Nowego Młyna. Ładnie to wygląda na tym etapie, klinicznie czysto, ale jeszcze nie mam kompletu. Część przyjedzie jeszcze dzisiaj i jutro, jutro też przywiozę od tych, którzy nie mogą sami. Niektórzy mają pretensje, nie odwiedzam ich i nie gawędzę mile przy kawie, za późno informuję o wystawie. Za późno ? Meile rozesłałam jakieś dwa miesiące temu, plan wystaw z grubsza był znany od początku roku. Chciałabym gawędzić przy kawie, nie mam czasu, wystawa stowarzyszenia to moja sprawa. Wczoraj Marita, ujęła to w ten sposób: ma dość robienia wystaw studenckich, bo jak trzeba kogoś do pomocy przy rozładowaniu transportu - nie ma nikogo, ich własne wystawy obchodzą ich dopiero, gdy trzeba się gdzieś wykazać. Ostatnio pojawili się u niej studenci z pytaniem gdzie byli ostatnio pokazywani, bo do dossier muszą... Wsciekła się, wystawy jeździły po Polsce same, katalogi wydały się same, za darmo ...
Może pora rozwiązać stowarzyszenie ? Prezes, widzę, ma ochotę na długodystansowy urlop... Pora też na wybory, nie chcę już być skarbnikiem, sekretarzem w jednym, wolę być zwykłym członkiem, nie mam czasu na papiery, od 2005 roku to już pięć lat przyjemnych i mniej przyjemnych robót. Zaproszenie zaprojektowała Teresa Kępowicz, może ona zechce trochę poprezesować ?
Jestem zmęczona, choć spałam noc całą. Kraków załatwiliśmy szybko, choć pakunki trzeba było nosić na spory dystans, bo .. prezydent miał przejeżdżać, więc wszędzie ochrona. I zimno. W Zakopanem też ponoć zimno. Muszę przed wyjazdem rozdysponować wszystko na salach, we wtorek przyjedzie Bogusia Rogacewicz trochę "namieszać" na wystawie. W tym roku wystawa Młyna łączy się z konkursem, na najlepszą pracę - wybierają członkowie Młyna, muzeum kupuje. W Krakowie dogadałam się w sprawie wystawy profesorskiej w przyszłym roku, każdy z nich zostawi mi pracę do zbiorów, najwyraźniej bedę mieć kolekcję sztuki nie tylko karkonoskiej ale również krakowskiej. No to dobrze, dobra nigdy za wiele.
Na razie jeszcze martwię się trochę wystawą tatrzańską. Sprawdzam po dziesięć razy czy mam wszystko i mam nadzieję, że transport pójdzie bezboleśnie. Nie chce mi się jechać.

2 komentarze:

  1. uwielbiam tę Twoja prowincję!dużo dobrego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Marianko, toż u Ciebie ogromne Młyńskie Koło się kręci! Oby tak dalej)), toć wróży długą młodość:-)))

    OdpowiedzUsuń