Rozmowy z artystami i ze mną (autorką wystaw współczesnych) prowadziła berlińska Polka Celina Muza, nazywana tam szansonistką. Na koniec dała mi płytkę ze swoimi wokalnymi dokonaniami, mówiąc, że jej działka to piosenka aktorska i, że bardzo chciałaby mieć z nami stały kontakt. Zajrzałam więc w google, okazało się, że jest absolwentką Studio Wokalno - Aktorskiego przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, brała udział we wrocławskim Festiwalu piosenki aktorskiej i nawet laury zdobyła (nie pamiętam kiedy i jakie), była Marią Magdaleną w Jesus Christ Superstar, występowała w paru innych musicalach, współtworzyła Teatr Atelier w Sopocie, współpracując z Hanuszkiewiczem miała role w Lilli Wenedzie i panu Tadeuszu, itd.,itp. W 94 zrealizowała spektakl bazujący na biografii Marleny Dietrich "Samotny anioł". Płyty "Madonna","Hexe und Clown", "Sorgolos", "Czułość" wydała już na niemieckim rynku fonograficznym. Jazz połączony z piosenką aktorską. Chłopcy się jej czepili, że prowadziła niektóre rzeczy nie tak jak powinna, ale mnie się podobało, gdyż na maxa i w dość żartobliwy sposób skracała niemożliwie długie oficjalne wstępy i powitania, które z reguły nikogo nie obchodzą poza samymi witanymi a powtarzane po raz 32 rodzą potrzebę opuszczenia imprezy.
Tu na zdjęciu Celina Muza towarzyszy Lechowi Majewskiemu (autor filmu "Młyn i krzyż" chwilę wcześniej wyświetlonego) oraz profesorowi Haase - szalenie przystojnemu głównemu sprawcy Biennale (producent filmowy, pisarz i redaktor; realizował filmy telewizyjne i kinowe, w tym nominowane do Oskara "Spider Web" Bernhard Wicki i Volkera Schlöndorfa "Dziewiąty dzień".
Wracając z przydługiej dygresji.. wystawa artystów współczesnych z karkonoskiego Nowego Młyna, Kazimierskiej Konfraterni Sztuki oraz z - nie przypisanemu żadnemu stowarzyszeniu - Zakopanego, zajęła cały parter miejskiej galerii "Altes Rathaus". A i to było trochę mało jak na nasze możliwości. Łącznie w Worpswede pokazaliśmy bodajże 37 polskich artystów, część tutaj, część - na wystawach indywidualnych w części Alte Molkerei czyli Galerii Art 99.
Na zdjęciu Marek Andała znany pastelista z Kazimierza, jeden z najlepszych artystów tamtejszego środowiska i fantastyczny facet. http://www.psnp.republika.pl/czlonkow/andala_e.html Na pytanie o swoją sztukę, miast mówić o swoich ostatnich grand prix na Międzynarodowym Biennale Pasteli w Nowym Sączu czy o odkryciu nowych możliwości olejnych pasteli powiedział: "to ja opowiem o Kazimierzu". I to jest clou twórczości niemal wszystkich malarzy z Kazimierza. Zakochani w mieście, jego architekturze, pejzażach, atmosferze, detalach malują miasto w różnych stylach, technikach, formatach, oświetleniach. Tak chyba było w całej kazimierskiej historii sztuki - urok miasta narzucał i narzuca temat. Wielu malarzy ma tam swoje galerie, jeśli - jak Marek - nie mieszkają na stałe w Kazimierzu, większość czasu tam właśnie spędzają, nie rozdzielając twórczości i życia. Żaden z naszych malarzy nie mówi tak o sztuce i o Kazimierzu jak oni.
Obok Marka stoi rzeźba "Tancerz", jak samo nazwisko wskazuje - zakopiańczyka Karola Szostaka - Gąsienicy http://www.malagaleria.pl/wyst_poprz/szostak/szostak.htm, w tle energetyczne tobołki czyli karkonoskiej Bogusi Twardowskiej - Rogacewicz zabawy z kolorem.
Udział współczesnego Zakopanego zawdzięczam Karolowi właśnie. Szukając kontaktu z tamtejszym środowiskiem trafiłam na ekipę trochę zadufanych w sobie, chyba młodzieńców. Z jednym z nich wymieniłam kilka dość ostrych e-maili. Nie lubię gdy ktoś zbyt bezpardonowo usiłuje ingerować w moje zamierzenia i plany. Niezbyt dobrze pracuje się z ludźmi, którzy wiedzą lepiej niezależnie od tego czy wiedzą cokolwiek.
Karola polecił mi jego kolega po fachu - Zbyszek Frączkiewicz, a ten zebrał się w sobie i skuteczne wici rozesłał wśród artystów, którzy w Zakopanem znaczą. I tak dostałam rzeźby Stanisława Cukiera - obecnego szefa Szkoły Kenara, Marcina Rząsy - nieodrodnego syna słynnego Antoniego, fotografie jego żony - Magdy Ciszewskiej - Rząsy http://odkopane-magda-zuza.blogspot.com/, Anny Schumacher http://www.annaschumacher-malarstwo.pl/ oraz kilku innych. Zakopane rzeźbą stoi, co w sumie nie dziwi biorąc pod uwagę tradycje. Tu nadal jednak pokazuję obrazy z Kazimierza, tym razem Romana Gruszeckiego (który przynajmniej dwa jeszcze mokre obrazy specjalnie na tę wystawę malowane nam dał) - w tle rzeźby "Cisza" - brązowy muzyk S. Cukiera. Brakuje w Zakopanem spinacza takiego jak nasz "Nowy Młyn" czy "Kazimierska Konfraternia Sztuki". Istnienie stowarzyszenia, najlepiej prowadzonego przez nie - artystę, znacznie ułatwia sprawy organizacyjne.
I jeszcze trochę Kazimierskiego malarstwa bo chyba do tego przyjdzie mi się ograniczyć dzisiaj. Tym razem Michał Smółka, czyli współczesny impresjonizm w formie martwej natury - jak tutaj, czy pejzaży z ciepłych krajów jak "Karuzela z Lukki", która występuje w katalogu niemieckim ale przed wystawą została sprzedana.
Jest coś co dziwi mnie bardzo. W jednym kraju żyjąc nie wiemy nic o sobie. Nie mówię o nas - obserwatorach, mówię o artystach. Dlaczego nie kusi ich nawiązywanie kontaktów ? Poznawanie wzajemne swojej twórczości, wymiany wystaw, plenery. Elity artystyczne ograniczają się do artystycznych celebrytów popularyzowanych przez ogólnopolskie media, kto mówi o artystach Zakopanego, Szklarskiej czy Kazimierza ? A sława to sprzedaż, środki na życie i dalsza twórczość, zwłaszcza w kraju gdzie brak mecenasów, marchandów.
Na koniec wrzucam fotkę obrazu "Krzyra" czyli Krzysztofa Raczyńskiego, którego malarstwo bardzo mi pasuje (wirtuozeria mojego historyczno-sztucznego warsztatu:))))) Nie wspomniałam Agnieszki Mitury, Jacka Kwiatkowskiego, rzeźbiarza Bogdana Markowskiego czy Janka Michalaka - potomka artystycznego rodu, ale temu - ze względu na młodość, aktywność i odejście od kazimierskiej klasyki tematycznej - należałaby się osobna notka.
Może nastąpi. Ciąg dalszy nastąpi na pewno.
Wydaliśmy książkę do wystaw współczesnych w Worpswede "Między biegunami. Polskie kolonie artystyczne na Biennale Sztuki i Filmu Worpswede 2013". Tam są wszyscy, polecam.
A teraz wracam do obrzydliwej papierologii zatruwającej jakąkolwiek działalność nawet tak przyjemną jak sztuka.
Na zdjęciu Marek Andała znany pastelista z Kazimierza, jeden z najlepszych artystów tamtejszego środowiska i fantastyczny facet. http://www.psnp.republika.pl/czlonkow/andala_e.html Na pytanie o swoją sztukę, miast mówić o swoich ostatnich grand prix na Międzynarodowym Biennale Pasteli w Nowym Sączu czy o odkryciu nowych możliwości olejnych pasteli powiedział: "to ja opowiem o Kazimierzu". I to jest clou twórczości niemal wszystkich malarzy z Kazimierza. Zakochani w mieście, jego architekturze, pejzażach, atmosferze, detalach malują miasto w różnych stylach, technikach, formatach, oświetleniach. Tak chyba było w całej kazimierskiej historii sztuki - urok miasta narzucał i narzuca temat. Wielu malarzy ma tam swoje galerie, jeśli - jak Marek - nie mieszkają na stałe w Kazimierzu, większość czasu tam właśnie spędzają, nie rozdzielając twórczości i życia. Żaden z naszych malarzy nie mówi tak o sztuce i o Kazimierzu jak oni.
Obok Marka stoi rzeźba "Tancerz", jak samo nazwisko wskazuje - zakopiańczyka Karola Szostaka - Gąsienicy http://www.malagaleria.pl/wyst_poprz/szostak/szostak.htm, w tle energetyczne tobołki czyli karkonoskiej Bogusi Twardowskiej - Rogacewicz zabawy z kolorem.
Udział współczesnego Zakopanego zawdzięczam Karolowi właśnie. Szukając kontaktu z tamtejszym środowiskiem trafiłam na ekipę trochę zadufanych w sobie, chyba młodzieńców. Z jednym z nich wymieniłam kilka dość ostrych e-maili. Nie lubię gdy ktoś zbyt bezpardonowo usiłuje ingerować w moje zamierzenia i plany. Niezbyt dobrze pracuje się z ludźmi, którzy wiedzą lepiej niezależnie od tego czy wiedzą cokolwiek.
Karola polecił mi jego kolega po fachu - Zbyszek Frączkiewicz, a ten zebrał się w sobie i skuteczne wici rozesłał wśród artystów, którzy w Zakopanem znaczą. I tak dostałam rzeźby Stanisława Cukiera - obecnego szefa Szkoły Kenara, Marcina Rząsy - nieodrodnego syna słynnego Antoniego, fotografie jego żony - Magdy Ciszewskiej - Rząsy http://odkopane-magda-zuza.blogspot.com/, Anny Schumacher http://www.annaschumacher-malarstwo.pl/ oraz kilku innych. Zakopane rzeźbą stoi, co w sumie nie dziwi biorąc pod uwagę tradycje. Tu nadal jednak pokazuję obrazy z Kazimierza, tym razem Romana Gruszeckiego (który przynajmniej dwa jeszcze mokre obrazy specjalnie na tę wystawę malowane nam dał) - w tle rzeźby "Cisza" - brązowy muzyk S. Cukiera. Brakuje w Zakopanem spinacza takiego jak nasz "Nowy Młyn" czy "Kazimierska Konfraternia Sztuki". Istnienie stowarzyszenia, najlepiej prowadzonego przez nie - artystę, znacznie ułatwia sprawy organizacyjne.
I jeszcze trochę Kazimierskiego malarstwa bo chyba do tego przyjdzie mi się ograniczyć dzisiaj. Tym razem Michał Smółka, czyli współczesny impresjonizm w formie martwej natury - jak tutaj, czy pejzaży z ciepłych krajów jak "Karuzela z Lukki", która występuje w katalogu niemieckim ale przed wystawą została sprzedana.
Jest coś co dziwi mnie bardzo. W jednym kraju żyjąc nie wiemy nic o sobie. Nie mówię o nas - obserwatorach, mówię o artystach. Dlaczego nie kusi ich nawiązywanie kontaktów ? Poznawanie wzajemne swojej twórczości, wymiany wystaw, plenery. Elity artystyczne ograniczają się do artystycznych celebrytów popularyzowanych przez ogólnopolskie media, kto mówi o artystach Zakopanego, Szklarskiej czy Kazimierza ? A sława to sprzedaż, środki na życie i dalsza twórczość, zwłaszcza w kraju gdzie brak mecenasów, marchandów.
Na koniec wrzucam fotkę obrazu "Krzyra" czyli Krzysztofa Raczyńskiego, którego malarstwo bardzo mi pasuje (wirtuozeria mojego historyczno-sztucznego warsztatu:))))) Nie wspomniałam Agnieszki Mitury, Jacka Kwiatkowskiego, rzeźbiarza Bogdana Markowskiego czy Janka Michalaka - potomka artystycznego rodu, ale temu - ze względu na młodość, aktywność i odejście od kazimierskiej klasyki tematycznej - należałaby się osobna notka.
Może nastąpi. Ciąg dalszy nastąpi na pewno.
Wydaliśmy książkę do wystaw współczesnych w Worpswede "Między biegunami. Polskie kolonie artystyczne na Biennale Sztuki i Filmu Worpswede 2013". Tam są wszyscy, polecam.
A teraz wracam do obrzydliwej papierologii zatruwającej jakąkolwiek działalność nawet tak przyjemną jak sztuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz