niedziela, 6 sierpnia 2023

Inny sposób myślenia

Kiedyś dawno, dawno temu, w czasie politycznej dysputy, interlokutor mojego męża, niesiony ogniem emocji, ryknął:  Nie tym tonem!!!  Szacunek mi się należy, jestem szlachcic! Zdębieliśmy na takie dictum, zamilkliśmy, gdyż nikomu nie przyszło do głowy używać pochodzenia jako argumentu, tym bardziej, że nikt o tym po latach komuny nawet nie myślał. A jednak... byli tacy co myśleli.

Przypomniałam sobie teraz, gdyż w czasie tygodniowej wycieczki po mojej okolicy, towarzyszyłam potomkom ziemiaństwa polskiego z Mazowsza, w większości  - o rozbudowanej genealogii, właścicielom dworków i pałacyków. Byli mili i bardzo sympatyczni, zresztą nawet mi do głowy nie przyszło, że może być inaczej. Miałam w planie pokazać im różnorodność regionu i jego specyfikę. Czyli coś, co mnie - neofitkę po 40 lat mieszkania tutaj - nadal zachwyca i co pokochałam.

Jak było? Dobrze było, aczkolwiek swoim - wyczulonym na centralną i wschodniopolską mentalność  - nosem wyczułam inność. Zaczęło się na początku. Pomna rozmowy ze swoją szwagierką ze wschodniej Polski, strzeliłam krótkie wprowadzenie pt. proszę państwa to nie jest tak, że Niemcy wykupują naszą ziemię, kupują naszą sympatię i tylko czyhają aż nam się noga powinie. Mają swoje państwo, swoje problemy, nie mają na tyle ludzi, by zasiedlić choćby swoje pięknie wyremontowane Goerlitz, a co dopiero nasz zapuszczony i zrujnowany Dolny Śląsk. Mamy z nimi kontakty na co dzień, znamy ich, to ludzie tacy jak i my, nie politycy. Dowiedziałam się, że lepiej uważać, z Niemcami nic nie wiadomo. 

Z pogardliwych półsłówek typu „szwabskie”, „niemczyzna”, etc., wywnioskowałam, że nadal traktują Śląsk jako coś narodowo obcego. Nawet, gdy jeden z nich wyjaśnił, że na początku byli tu Piastowie, od 1339 r. Czesi, dopiero potem Niemcy i, że tu raczej mieszanka kulturowa. Zapomniał, że na czeskim tronie okresowo siedzieli Jagiellonowie, a w 1526 r. Śląsk przeszedł pod władzę Habsburgów, austriackich w końcu, zaś dopiero od 1741 r. - pod władzę Prus. W sumie nie ma znaczenia - polski nie był. No tak.

Wiem, że Warszawiacy, szerzej - Mazowszanie, w myśli mają wojnę 1920 z ruskimi, krwawą drugą wojnę i powstanie warszawskie, co zaważyło na  ich sposobie myślenia. Ich historię polski tworzą wydarzenia w Warszawie i okolicy,  patriotyzm to kultywowanie pamięci o tych wydarzeniach. Ale Warszawa to nie cały Kraj. Dla mojej rzeszowskiej babci dużo bardziej bolesna była I wojna światowa i dużo bardziej bała się Ruskich niż Niemców. Oprócz Mazowsza jest Kraków, Pomorze, Dolny i Górny Śląsk, a to trochę inni ludzie i trochę inna historia. Warszawa nie ma monopolu,, że tak powiem patetycznie.
A może to dlatego, że większość z nich to zwolennicy pisu? Nie prowokowałam:))))