wtorek, 18 października 2022

ulało mi się...

będzie długie. 

Od  bardzo długiego czasu usiłuję dogadać się z bankiem w sprawie zamknięcia konta. Nie mojego - chodzi o konto stowarzyszenia, którego jestem jeszcze prezesem.

1.                  Ponoć mogę to zrobić przez bankowość internetową -  nie da się. Nie ma zakładek, o których mówi instrukcja.

2.                  Idę do oddziału banku, w którym zakładaliśmy przed laty konto. Siedzące tam panie nie mogą mi pomóc bo: 1. oddział nie obsługuje klientów korporacyjnych, 2. Nie wiedzą jak to zrobić. 

3.                  Dzwonię na infolinię: proszę przysłać pismo pocztą na katowicki adres centrali.

4.                  Opatrzone podpisami reprezentantów pismo wysyłam w dn. 02. 08.2022 do Katowic. Poleconym, ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Proszę w nim o przesłanie informacji o dacie zamknięcia konta, numer konta do przelewu pozostałych środków i o wyciągi za 2022 r.

5.                  Potwierdzenie dostarczenia korespondencji dostaję na maila. Wiem, że mają ok. miesiąca na zamkniecie konta, więc wyjeżdżam na wakacje. 

6.                  Gdy wracam, próbuję wejść na konto stowarzyszenia, gdyż nie otrzymałam z banku żadnej korespondencji. Nie ma mnie w bazie, konta stowarzyszenia nie ma w bazie – znaczy zamknęli.

7.                  Dzwonię do Katowic z prośbą o informację kiedy dostanę dokumenty, o które prosiłam. Mają dane stowarzyszenia, ale nie mogą mi udostępnić, bo nie ma mnie w bazie klientów banku. Więc co mam zrobić? Potwierdzić swoją tożsamość w oddziale banku. Ale nas jest dwie do reprezentacji..Nie szkodzi, wystarczą moje dane.

8.                  Idę do oddziału banku. Panie nie wiedzą co ze mną zrobić. Wpisują do bazy nazwisko i mój pesel i, po wielu debatach, proszą być zadzwoniła do centrali.

9.                  Dzwonię do Katowic: ależ to nie tak - słyszę - mam pani dane, ale to nie tak. Jest was dwie do reprezentacji, muszę mieć dane drugiej pani. Wyślę do Pani e-mail z wnioskiem o udostępnienie dokumentów byłego klienta banku, proszę go przesłać do drugiej Pani. Ona niech to wypełni i wyśle na podany adres ze swojej skrzynki mailowej.

10.              Otwieram wniosek, oglądam i wysyłam do koleżanki. Kopiuję go też na komputer. Koleżanka w międzyczasie przychodzi do mnie: wypełnimy to razem. Otwieram skopiowany plik u siebie w kompie – nie ma niektórych rubryczek, które w pliku na poczcie były. Walczyłyśmy z tym dokumentem cały wieczór, w końcu udało nam się wszystko wypełnić i z jej poczty wysłać na podany adres. Na wszelki wypadek analogiczne [pismo ze swoimi danymi wysłałam ze swojej poczty – w końcu obie reprezentujemy firmę. Głowa mnie rozbolała mocno, musiałam pójść spać.

11.              Następnego dnia dostaję telefon od pani z oddziału banku, ze muszę się pojawić u niech i potwierdzić swojego maila… (!!!!!!!) – taką informację dostała od konsultanta  z Katowic. Koleżanka też ma przyjść? – Nie, nie trzeba.  Koleżanka informuje: kazali mi podać inny adres mailowy, bo mojego nie ma w systemie.

12.              Idę do oddziału banku. Sympatyczna skądinąd i pomocna pani mówi: musimy panią tymczasowo wpisać do systemu (przecież już to zrobili, gdy byłam poprzednim razem!) i potwierdzić pani adres mailowy (przecież wysłali mi maila na mój adres!).  Ale dobrze, wpisuje moje dane do systemu. Teraz mam wysłać wniosek o udostępnienie dokumentów byłego klienta (przecież wysłałam już) na adres do Katowic. I czekać aż mi przyślą informację o kosztach, które mam ponieść by dostać wymagane dokumenty.

13.              Ponownie wysłałam wniosek na podany adres mailowy i teraz czekam na informację o kasie, którą mam wpłacić na konto banku.

Dzwoniłam przed chwilą do Katowic, czy dostali maila i kiedy dostanę info o kosztach. Nowa konsultantka (choć podałam nazwisko konsultanta, który zna sprawę) poinformowała mnie, że oddzwoni jak się dowie. Gdybym nie była na uspokajających prochach pewnie szlag by mnie trafił już dawno. Aczkolwiek i tak mnie trafia. Sposób załatwiania klientów w tym kraju woła o pomstę do nieba. Jak już dostanę te cholerne dokumenty powiadomię o tym Urząd Ochrony Konsumenta, niech w końcu ktoś coś zrobi z firmami takimi jak banki, czy telefonie komórkowe - wszystkie chętne do zawarcia umowy nawet przez telefon, a potem odwracające się plecami.

sobota, 17 września 2022

myśląc teraz o sobie

    Oglądając „Thelmę i Louise”, myślę o tym jak powstaje desperacja, a może raczej uczucie wyzwolenia, zachłyśnięcie się poczuciem wolności. Czemu tak mocno to rozumiem? Choć od tylu lat samostanowię o sobie?

Coraz częściej łapię się na tym, że czuję niechęć do … nie wiem jak to powiedzieć.. niechęć do potencjalnych związków z mężczyzną, do mężczyzn, jako elementów związku. Cenię facetów za intelekt, za cechy, których my nie mamy, za odpowiedzialność, którą widzę, zwłaszcza u wielu młodych facetów. Ale gdy myślę o gościach w stosownym dla mnie wieku, czuję niechęć. Patrząc na potencjalnych partnerów myślę, że pokolenie nie jest cool, w większości. Jakby zatrzymali się gdzieś... Dlatego może nie jestem w stanie zrozumieć potrzeby poszukiwania partnera. Teraz, kiedy już jestem duża, wszystko mogę sama... Co musi mieć facet, bym poczuła potrzebę bliskości?  Czy ja ją w ogóle mam?  Lubię swoją wolność.

Może rzecz w tym, że od 17 lat jestem sama? Były jakieś krótsze i dłuższe związki i chwatit, nie. Przeżyłam, wydaje mi się,  bardzo trudne momenty  – konieczność utrzymania dwójki dzieci w świetle niewielkich zarobków i kredytu w CHF niefrasobliwie wziętego przez zmarłego męża oraz własnej dupowatości finansowej w poczuciu własnego niedowartościowania i ciągłej potrzeby sprawdzania swoich umiejętności i możliwości...

 ...........

czwartek, 11 sierpnia 2022

4 miesiąc emerytury

 

Zapadłam się. Do dzisiaj nie umiałam określić tego stanu, ale tak, od 1 maja zapadałam się. Nie wiedziałam jak sobie poradzić, dopóki tego nie nazwę. Straciłam sens i powód, a sens zawsze był najważniejszy. Choć w sumie nigdy za dokładnie go nie widziałam. Siedziałam w domu i nawet gdy przyjeżdżali goście, miałam zamknięte drzwi i okna, nawet gdy były otwarte. Nawet gdy wyjeżdżałam i kręciłam się w tłumie ludzi. Codziennie układałam harmonogram dnia, ale.. 

Wystarczyło to nazwać. Dziękuję Marlena za piękny dzień.  

Dzisiaj obejrzałam wystawę Agnieszki Cieślińskiej. Już ją oglądałam, ale tak naprawdę nie widziałam. Z estetycznego punktu widzenia bardzo ok., ale nie mój klimat, więc tylko rzuciłam okiem, przeczytałam wiersze G. Nowickiego.Zaliczyłam. Dziś oglądałam tą wystawę z biolożką i poetą. Biolożka mówiła co widzi. I to było zaskakujące. Wprawdzie moja interpretacja byłaby nieco inna, ale jej była nieprawdopodobnie logiczna. Ciekawe co w sztuce może zobaczyć człowiek, który patrzy z innej perspektywy.
A tak w ogóle.. awatar…



czwartek, 24 marca 2022

Tatuś

 
To mój syn i jego córeczki. Tatuś pełną gębą. Ja nie byłam dobrą matką, nie bawiłam się z dziećmi, zawsze miałam coś do roboty, Zresztą wówczas mieliśmy w chałupie pełno ludzi, znajomi, narciarze, kuzyni dzieci.. więc gotowanie, sprzątanie, praca, zlecenie. Ale nie czarujmy się nie umiem bawić się z dziećmi,dlatego nie bardzo lubię. Dzieci ogarniał mój mąż. Chodził z nimi do kina, czytał książki, rysował, uczył piosenek, robił latawce, karmniki, kleił modele i gadał z nimi. Dzieci go uwielbiały, nie tylko moje. 

Kiedyś wróciłam z babskiego wyjazdu do Prowansji, weszłam do domu. Moja trzyletnia wówczas córeczka, odwróciła się machnęła mi ręką i wróciła do zabawy z tatą. Zero reakcji. Najlepiej się z tym nie poczułam, ale, nic na siłę. 

Teraz widzę, że Kuba jej jak jego ojciec. Hołubi swoje córeczki, spędza z nimi mnóstwo czasu, bawi się i uczy je ciągle czegoś nowego. Sprawia mu to niesamowitą przyjemność. To widać, słychać i czuć. Trochę mam sobie za złe, że nie umiałam taka być. Ale cóż, nic na siłę, nie zmienisz ludzkiej natury.



niedziela, 6 marca 2022

wojna na Ukrainie i moje człowieczeństwo

  Czego nas uczą od dzieciństwa… wszystkie te bajki, książki, filmy? Honor i bohaterstwo. Jak mamy się czuć teraz, kiedy nie możemy nic?? Bo musimy być rozsądni, gdyż na świecie jest 8 miliardów ludzi, których mogłaby zniszczyć światowa. Przy tym 40 milionów na Ukrainie to pesteczka.  Nie zgadzam się !!!! Buntuję się przeciw światu!

Pomagamy uchodźcom. a tak bardzo czuję, że to za mało.  Do niedawna, bacząc na życie w naszym kraju, byłam obrzydliwie cyniczna. Ale teraz nie mogę i wściekam się za śmierć tych ludzi, ich strach i bezbronność.  Boję się wojny światowej,  boję się o swoje dzieci i wnuczki,  ale wqrwiam się, to jest niesprawiedliwe, że świat się boi. I niewiele robi. Czy poświęci Ukrainę?  W gębie pełno frazesów o honorze, bohaterstwie, demokracji, wolnośści,  a w praktyce asekuracja i  kunktatorstwo – robić wszystko, by nas to nie dotknęło. Ja to rozumiem, ale…  To samo dotyczy nas… siedźmy cicho - jakby nasza pyskówka mogła wojnę wywołać.  Ilu z nas jest w stanie zgodzić się na odcięcie gazu, ropy, na zimno w domu, brak prądu, benzyny?  Kupujemy to w Rosji nadal, mimo sankcji, o których tak trąbią.

Mam moralniaka w imieniu świata. A na Ukrainie giną ludzie

sobota, 5 lutego 2022

spory łyk prywaty

 Nie wiem czemu mi to do głowy przyszło. Ale..Może dlatego, że obserwowałam swoją 1,5 roczną śmiejącą się wnuczkę? Zastanowiłam się kiedy ostatnio się tak śmiałam. Tak prawdziwie, do spodu. Okazało się, że nie pamiętam takiego śmiechu. Natomiast dokładnie pamiętam płacz. Też taki do spodu. Otóż tak naprawdę płakałam cztery razy. Taki płacz ma efekt oczyszczający, ciekawe jak taki śmiech. No i poszło mi dalej. Ile razy byłam szczęśliwa, tak do spodu. Raz, krótką chwilę, po seksie na łące, przytulona do faceta, zapatrzona w słońca. Ile razy kochałam? W sposób w jaki wyobrażam sobie miłość - ani raz.

No tragiczne podsumowanie.

Ps. przypomniałam sobie taki śmiech. Zaraz potem urodziłam syna.


jakaś sobota w lutym

Pisanie  ułatwia życie. Długo już, za długo, pisałam jakieś bzdurki na fb. Stałam się na swój sposób popularna, co wiem z info zwrotnych. Ale ta popularność mi ciut doskwiera. Czuję się do czegoś zobowiązana, za dużo ludzi mi mówi, że lubi mnie czytać. I blokada.

O czym chcę pisać? Ano o tym, że mam trudny okres w życiu. Za dwa miesiące, po 40 latach odchodzę z firmy. Jasne, że będę nadal pracować. I to w sposób o jakim zawsze marzyłam. Więc czemu do cholery mam z tym problem i czuję się jakbym był na końcowym etapie życia? Kończę remont, wymieniam wszystkie meble, dekoruję gniazdko, szykuję się na nowe życie, ale jakoś cały czas czuję jakbym zbliżała się do końca i nic nie ma sensu. Nawet ten remont nie ma sensu. Czuję się tak jak kiedyś, gdy po badaniach dowiedziałam się, że już nie będę mieć dzieci. Na chwilę poczułam się jakbym przestała być kobietą. Ale miałam wtedy zakochanego faceta, więc szybko doceniłam walory życia po menopauzie. A co teraz sprawi, że poczuję się żywa? Cholera, nie wiem.

W każdym razie staram się wdrażać nowy styl życia. Taki, gdy nie chodzę z zegarkiem, nie odkreślam w notesie kolejnych zrealizowanych punktów dnia, gdzie nie muszę się spieszyć i mogę spać o dwie godziny za długo. I jest to przyjemność a nie grzech. Trudne..